14.03.1998 - ŁKS Łódź - Górnik Zabrze 2:0: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
m (godzina)
m (Sport)
 
(Nie pokazano 2 wersji utworzonych przez 2 użytkowników)
Linia 4: Linia 4:
 
  | runda                    = 19. kolejka
 
  | runda                    = 19. kolejka
 
  | drużyna1                  = [[ŁKS Łódź]]
 
  | drużyna1                  = [[ŁKS Łódź]]
  | herbdruzyna1              =  
+
  | herbdruzyna1              = {{Herb|nazwaklubu=LodzkiKS}}
 
  | wynik                    = 2:0
 
  | wynik                    = 2:0
 
  | wynik_poszczegolne_czesci = (0:0)
 
  | wynik_poszczegolne_czesci = (0:0)
Linia 25: Linia 25:
 
  | trener2                  = [[Jan Żurek]]
 
  | trener2                  = [[Jan Żurek]]
 
}}
 
}}
 +
 +
== Relacje ==
 +
 +
=== Sport ===
 +
 +
''Nagrodzona cierpliwość''
 +
 +
Górnik miał niewiele do powiedzenia w tym spotkaniu. Pogromcy Legii sprzed tygodnia stworzyli niewiele groźnych sytuacji podbramkowych, a wobec kontuzji Kampki i jego nieobecności w Łodzi tylko Kuźba mógł stworzyć zagrożenie. I rzeczywiście stwarzał, mimo że jego opiekunem był Tomasz Kłos. Kłos nie był jedynym obrońcą w łódzkim zespole, Kuźba był natomiast jedynym napastnikiem u zabrzan. Z tym zagrożeniem jest więc sporo przesady, bo zabrzanin tylko raz zdołał celnie strzelić, podczas gdy pod bramką Górnika gra toczyła się znacznie częściej.
 +
 +
Sygnał do ataku dał Tomasz Wieszczycki, który po dwu i półrocznej przerwie znów rozegrał ligowy mecz na stadionie, na którym nauczył się grać w piłkę. Bledzewski z trudem obronił jego strzał w 3 minucie meczu, później jednak ŁKS zwolnił tempo. Na pewno trudno było się zawodnikom (mowa o obu zespołach) przystosować do trudnych warunków, bo tuż przed meczem nad stadionem przeszła śnieżyca. Z tego powodu mecz rozpoczął się zresztą z 15-minutowym opóźnieniem, bo trzeba było na nowo malować, i to na czerwono, linie na boisku.
 +
 +
Łodzianie nie wykorzystali szans w 24 i 27 minucie (niecelnie strzelali Saganowski i Kłos z wolnego), w 36 minucie natomiast pierwszą, ale za to jaką szansę, mieli goście. Wyparło złapał bowiem piłkę kopniętą w jego kierunku przez Bendkowskiego, za co sędzia przyznał gościom rzut wolny pośredni. Niezrozumiałe było zachowanie Wyparły przy jego wykonywaniu: stanął on nie na linii, jakby nakazywał rozsądek, a w... murze obrońców. Liczył pewnie na szybkie wyłapanie piłki, ale mu się to nie udało i łódzki bramkarz rozpaczliwie miotał się potem po polu karnym. Wyręczyli go obrońcy - ostatni z serii strzałów zabrzan zatrzymał na linii bramkowej Bendkowski.
 +
 +
Mirosław Trzeciak już dawno zrezygnował z ponownego zdobycia tytułu króla strzelców. Teraz nie ma chyba w lidze równych mu „asystentów”, czyli piłkarzy podających strzelcom. W 50 minucie dopisał kolejny punkt do swojego dorobku: po wymanewrowaniu dwóch rywali przy bocznej linii pola karnego podał dokładnie do Wieszczyckiego, który golem uczcił swój powrót do ŁKS.
 +
 +
Górnik w zasadzie tylko się bronił, ale łodzianie musieli uważać na kontry. Wyparło obronił w 56 minucie strzał Kuźby, który uciekł właśnie Kłosowi, a w 81 minucie Rocki fatalnie przestrzelił. Goście grali wtedy już w dziesiątkę, bo usunięty został z boiska Michał Probierz. To drugi zawodnik, na którego trener Żurek nie będzie mógł liczyć w następnym meczu, bo jeszcze w pierwszej połowie dość poważnej kontuzji doznał Mieczysław Agafon.
 +
 +
Z dwóch zawodników, którzy jesienią grali w Polonii Gdańsk, lepiej spisał się w drużynie ŁKS Darlington, który w drugiej połowie zmienił Jakubowskiego. Od jego nieustępliwości zaczęła się akcja, zakończona drugim golem: podał on straconą już pozornie piłkę do Rodrigo, ten zaś spod końcowej linii zdołał jeszcze dośrodkować. Rola Saganowskiego ograniczyła się w tej sytuacji do strzału do otwartej na oścież bramki, bo lider listy strzelców takich okazji nie marnuje.
 +
 +
Rafał Pawlak: - Co ja takiego narobiłem? Czwarta żółta kartka wyklucza mój udział w następnym spotkaniu, a to będzie akurat bardzo trudny mecz z Wisłą. Mimo że ŁKS miał przewagę, trzeba się było bardzo pilnować w obronie, bo rywale szybko przechodzili do kontrataków. Na szczęście nie za często, więc był czas włączyć się do ataku. Raz nawet celnie strzeliłem, ale bramkarz nie dał się zaskoczyć. Jeszcze w przerwie zimowej mówiliśmy w zespole o miejscu w pierwszej trójce - po dwóch wygranych spotkaniach w rewanżach trzeba sobie podnieść poprzeczkę: jesteśmy na pierwszym miejscu i nie zamierzamy go opuszczać.
 +
 +
Ryszard POLAK: - Górnik niczym nas nie zaskoczył. Spodziewaliśmy się takiego przebiegu gry - defensywy i kontr w wykonaniu rywali. Mamy kim tę defensywę rozbijać: w pierwszej połowie nie udało nam się wprawdzie strzelić gola, ale cierpliwość dała efekty. Wygraliśmy zasłużenie i... chyba za nisko.
 +
 +
Jan ŻUREK: - Po bezbramkowej pierwszej połowie zrodziła się nadzieja na sukces, ale za szybko straciliśmy gola po przerwie. Później już sama obrona nie wystarczyła. Wiedzieliśmy, jak mocny skład ma ŁKS, trudno więc było nawiązać otwartą grę. Zabrakło chorego Kampki, teraz trzeba będzie jeszcze zastępstwa dla Agafona i Probierza. Fauli na tak trudnym terenie nie dało się uniknąć.
 +
 +
''Wojciech Filipiak, Sport nr 51 z dnia 16.03.1998 r.''
  
 
[[Kategoria:ŁKS Łódź|1L1998.03.14]]
 
[[Kategoria:ŁKS Łódź|1L1998.03.14]]
 
[[Kategoria:Mecze w ekstraklasie w sezonie 1997/98|1998.03.14]]
 
[[Kategoria:Mecze w ekstraklasie w sezonie 1997/98|1998.03.14]]

Aktualna wersja na dzień 15:19, 5 wrz 2013

14 marca 1998 (sobota), godzina 17:30
1. liga 1997/98, 19. kolejka
ŁKS Łódź 2:0 (0:0) Górnik Zabrze Łódź, stadion ŁKS-u
Sędzia: Jacek Granat (Warszawa)
Widzów: 3 875
HerbLKSLodz.gif Herb.gif
Wieszczycki 52
Saganowski 85 g
1:0
2:0
Kłos 59, Pawlak 87 Yellow card.gif Probierz 5, 75, Piotrowicz 26, Dźwigała 51
Red card.gif Probierz 75
(1-3-5-2)
Bogusław Wyparło
Tomasz Kłos
Witold Bendkowski
Rafał Pawlak
Ariel Jakubowski (46 Darlington Omodiagbe)
Zbigniew Wyciszkiewicz
Rodrigo (85 Rafał Niżnik)
Tomasz Wieszczycki
Tomasz Lenart (88 Tomasz Kos)
Marek Saganowski
Mirosław Trzeciak
SKŁADY (1-3-5-2)
Andrzej Bledzewski
Łukasz Gorszkow
Marek Piotrowicz
Rafał Kocyba
Robert Wilk
Grzegorz Lekki
Michał Probierz
Dariusz Dźwigała (77 Grzegorz Bonk)
Mieczysław Agafon (43 Kamil Kosowski)
Marcin Kuźba
Piotr Gierczak (56 Piotr Rocki)
Trener: Ryszard Polak Trener: Jan Żurek

Relacje

Sport

Nagrodzona cierpliwość

Górnik miał niewiele do powiedzenia w tym spotkaniu. Pogromcy Legii sprzed tygodnia stworzyli niewiele groźnych sytuacji podbramkowych, a wobec kontuzji Kampki i jego nieobecności w Łodzi tylko Kuźba mógł stworzyć zagrożenie. I rzeczywiście stwarzał, mimo że jego opiekunem był Tomasz Kłos. Kłos nie był jedynym obrońcą w łódzkim zespole, Kuźba był natomiast jedynym napastnikiem u zabrzan. Z tym zagrożeniem jest więc sporo przesady, bo zabrzanin tylko raz zdołał celnie strzelić, podczas gdy pod bramką Górnika gra toczyła się znacznie częściej.

Sygnał do ataku dał Tomasz Wieszczycki, który po dwu i półrocznej przerwie znów rozegrał ligowy mecz na stadionie, na którym nauczył się grać w piłkę. Bledzewski z trudem obronił jego strzał w 3 minucie meczu, później jednak ŁKS zwolnił tempo. Na pewno trudno było się zawodnikom (mowa o obu zespołach) przystosować do trudnych warunków, bo tuż przed meczem nad stadionem przeszła śnieżyca. Z tego powodu mecz rozpoczął się zresztą z 15-minutowym opóźnieniem, bo trzeba było na nowo malować, i to na czerwono, linie na boisku.

Łodzianie nie wykorzystali szans w 24 i 27 minucie (niecelnie strzelali Saganowski i Kłos z wolnego), w 36 minucie natomiast pierwszą, ale za to jaką szansę, mieli goście. Wyparło złapał bowiem piłkę kopniętą w jego kierunku przez Bendkowskiego, za co sędzia przyznał gościom rzut wolny pośredni. Niezrozumiałe było zachowanie Wyparły przy jego wykonywaniu: stanął on nie na linii, jakby nakazywał rozsądek, a w... murze obrońców. Liczył pewnie na szybkie wyłapanie piłki, ale mu się to nie udało i łódzki bramkarz rozpaczliwie miotał się potem po polu karnym. Wyręczyli go obrońcy - ostatni z serii strzałów zabrzan zatrzymał na linii bramkowej Bendkowski.

Mirosław Trzeciak już dawno zrezygnował z ponownego zdobycia tytułu króla strzelców. Teraz nie ma chyba w lidze równych mu „asystentów”, czyli piłkarzy podających strzelcom. W 50 minucie dopisał kolejny punkt do swojego dorobku: po wymanewrowaniu dwóch rywali przy bocznej linii pola karnego podał dokładnie do Wieszczyckiego, który golem uczcił swój powrót do ŁKS.

Górnik w zasadzie tylko się bronił, ale łodzianie musieli uważać na kontry. Wyparło obronił w 56 minucie strzał Kuźby, który uciekł właśnie Kłosowi, a w 81 minucie Rocki fatalnie przestrzelił. Goście grali wtedy już w dziesiątkę, bo usunięty został z boiska Michał Probierz. To drugi zawodnik, na którego trener Żurek nie będzie mógł liczyć w następnym meczu, bo jeszcze w pierwszej połowie dość poważnej kontuzji doznał Mieczysław Agafon.

Z dwóch zawodników, którzy jesienią grali w Polonii Gdańsk, lepiej spisał się w drużynie ŁKS Darlington, który w drugiej połowie zmienił Jakubowskiego. Od jego nieustępliwości zaczęła się akcja, zakończona drugim golem: podał on straconą już pozornie piłkę do Rodrigo, ten zaś spod końcowej linii zdołał jeszcze dośrodkować. Rola Saganowskiego ograniczyła się w tej sytuacji do strzału do otwartej na oścież bramki, bo lider listy strzelców takich okazji nie marnuje.

Rafał Pawlak: - Co ja takiego narobiłem? Czwarta żółta kartka wyklucza mój udział w następnym spotkaniu, a to będzie akurat bardzo trudny mecz z Wisłą. Mimo że ŁKS miał przewagę, trzeba się było bardzo pilnować w obronie, bo rywale szybko przechodzili do kontrataków. Na szczęście nie za często, więc był czas włączyć się do ataku. Raz nawet celnie strzeliłem, ale bramkarz nie dał się zaskoczyć. Jeszcze w przerwie zimowej mówiliśmy w zespole o miejscu w pierwszej trójce - po dwóch wygranych spotkaniach w rewanżach trzeba sobie podnieść poprzeczkę: jesteśmy na pierwszym miejscu i nie zamierzamy go opuszczać.

Ryszard POLAK: - Górnik niczym nas nie zaskoczył. Spodziewaliśmy się takiego przebiegu gry - defensywy i kontr w wykonaniu rywali. Mamy kim tę defensywę rozbijać: w pierwszej połowie nie udało nam się wprawdzie strzelić gola, ale cierpliwość dała efekty. Wygraliśmy zasłużenie i... chyba za nisko.

Jan ŻUREK: - Po bezbramkowej pierwszej połowie zrodziła się nadzieja na sukces, ale za szybko straciliśmy gola po przerwie. Później już sama obrona nie wystarczyła. Wiedzieliśmy, jak mocny skład ma ŁKS, trudno więc było nawiązać otwartą grę. Zabrakło chorego Kampki, teraz trzeba będzie jeszcze zastępstwa dla Agafona i Probierza. Fauli na tak trudnym terenie nie dało się uniknąć.

Wojciech Filipiak, Sport nr 51 z dnia 16.03.1998 r.