21.09.1966 - Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 1:3

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj

7. kolejka

Spotkanie ligowe nr 23 (derby nr 35) – 21 września 1966 (środa)

Ruch Chorzów 1:3 (0:0) Górnik Zabrze

2 gwiazdki „Sportu”

Frekwencja: 40 000

Sędzia: Marcinkowski (Łódź)

Strzelcy bramek:

0-1 - Włodzimierz Lubański 52 min.

1-1 - Edward Herman 55 min.

1-2 - Jerzy Musiałek 60 min.

1-3 - Włodzimierz Lubański 65 min.

Skład i noty Ruchu wg „Sportu”:

Jan Barow 1,5, Bernard Bem 1,5, Antoni Nieroba 1,5, Józef Janduda 1,5, Alojzy Łysko 0,5 (46. Jan Orzoł 0,5), Antoni Piechniczek 1, Bronisław Bula 1,5, Zygmunt Maszczyk 1, Jan Gomoluch 2, Edward Herman 1,5, Eugeniusz Faber 1,5

Trener Teodor Wieczorek

Skład i noty Górnika wg „Sportu”:

Jan Gomola 2, Stefan Florenski 2, Stanisław Oślizło 2,5, Rainer Kuchta 1,5, Edward Olszówka 2, Ernest Pol 2, Zygfryd Szołtysik 2,5, Alfred Olek 1,5, Włodzimierz Lubański 2, Jerzy Musiałek 2, Roman Lentner – nie klas. (30. Erwin Wilczek 1,5)

Trener Géza Kolocsay

Po zakończeniu poprzedniego sezonu doszło do ciekawego wydarzenia – Ruch i sosnowieckie Zagłębie zamieniły się… trenerami. Z Chorzowa nad Brynicę powędrował Artur Woźniak, zaś na Cichą z Sosnowca przeniósł się Teodor Wieczorek. Kto chciał mógł dostrzec w tym zapowiedź sukcesów niebieskich, ale pierwszy sezon pracy nowego trenera nie mógł przynieść cudów . Górnik przystąpił do obrony tytułu z Władysławem Giergielem, ale po dwóch spotkaniach zastąpił go niespodziewanie Węgier, Géza Kolocsay.

Po tak zimnym prysznicu, jaki zafundował górnikom Ruch w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu, zabrzanie z niecierpliwością oczekiwali rewanżu. Do meczu derbowego doszło w 7. kolejce. Obrońca tytułu znajdował się na 2. miejscu, Ruch jedno niżej. Stawka była więc wysoka. Zwycięstwo mogło pozwolić górnikom na dłużej zagościć na miejscu wicelidera, z dużą szansą na tytuł mistrza jesieni. Poza tym, dla zabrzan mecz ten był generalnym egzaminem przed występami w PEMK i sprawdzianem dalszych możliwości podopiecznych trenera Kalocsay.

Wyścig o drugie miejsce zakończył się pełnym sukcesem zabrzan. Do przerwy żadnej ze stron nie udało się strzelić bramki, jednak w drugiej to Górnik zaliczył trzy celne strzały. W pierwszych 45 minutach trwała równorzędna walka, dopiero po zmianie stron wyraźna przewaga należała do trójkolorowych. Górnicy zagrali w niej bardzo dobrze, górując nad Ruchem pod każdym względem. Fakt, nie był to jeszcze zespół ze swych najlepszych dni. Akcje rozgrywano jednak w pełnym biegu, zawodnicy wychodzili na pozycje, stosowano różnorodny repertuar zagrań i co najważniejsze, nie zapominano o strzałach na bramkę. Wystarczyło dwadzieścia minut takiej gry i Ruch znajdował się już na łopatkach. Przy stanie 3:1 górnicy pozwolili sobie na zmniejszenie obrotów, ale do końca meczu panowali niepodzielnie nad sytuacją.

Kibice Ruchu mieli pretensje do Jana Barowa o sprezentowanie zabrzanom wszystkich trzech bramek. Podobną opinię wyraził również trener chorzowian, Wieczorek w pomeczowym wywiadzie, mówiąc o bardzo „tanich” bramkach Górnika. Do obrony był w równym stopniu strzał Włodzimierza Lubańskiego w 52 minucie, jak i główka Jerzego Musiałka po rzucie rożnym. Trzecia bramkę dla odmiany można zapisać na konto niedoświadczonego Jana Orzoła, który zwlekał z interwencją tak długo, aż stracił ją na rzecz Lubańskiego. Ogólnie, w drugiej połowie w defensywie Ruchu panował wielki chaos, zabrzanie podkręcili tempo i zaczęli stosować prostopadłe podania. Inna sprawa, że Ruch wybrał raczej niewłaściwą taktykę w tym meczu, która polegała na pozostawieniu pełnej swobody Ernestowi Polowi i Zygfrydowi Szołtysikowi. Poza tym oddelegowanie Zygmunta Maszczyka na prawe skrzydło bez obowiązku asekuracji drogo kosztowało chorzowian. Jeszcze zanim wywiesili oni białą chorągiew, widać było w ich grze wyraźną arytmię, polegającą na podziale drużyny na obronę i atak. Napastnicy nie włączyli się do działań obronnych po stracie piłki. Tkwili na swych pozycjach, oczekując aż obrońcy uporają się z kontratakiem zabrzan i przekażą im kolejne podanie.

W Górniku wszyscy w zasadzie stanęli na wysokości zadania. Dwa nieco słabsze punkty stanowili jedynie Rainer Kuchta i Alfred Olek, ale braki w dziedzinie panowania nad piłką z powodzeniem nadrabiali ambicją i nieustępliwością. Gomola zawinił bramkę, ale poza tym bronił dobrze. Wyraźną poprawę formy widać było u Lentnera (do chwili skręcenia przez niego nogi), Wilczka i Musiałka. Zadowolony z postawy swoich zawodników był szczególnie trener Kalocsay, który po ostatnim gwizdku sędziego powiedział: - To co pokazał Górnik w II połowie meczu było wreszcie futbolem, którego mistrz Polski nie musiałby się wstydzić na żadnym stadionie świata.