01.05.1999 - Ruch Radzionków - Górnik Zabrze 0:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
1 maja 1999 (sobota), godzina 16:30
1. liga 1998/99, 24. kolejka
Ruch Radzionków 0:0  Górnik Zabrze Bytom, stadion Ruchu Radzionków
Sędzia: Mirosław Milewski (Radom)
Widzów: 8 000
HerbRuchRadzionkow.gif Herb.gif
Wróblewski Yellow card.gif Wiśniewski (2)
Red card.gif Wiśniewski 87
(1-3-5-2)
Dariusz Klytta
Marek Szymiński
Andrzej Wróblewski
Rafał Oprzondek
Wojciech Myszor
Tomasz Fornalik
Grzegorz Bonk (75 Wojciech Grzyb)
Marian Janoszka
Robert Sierka
Rafał Jarosz
Józef Żymańczyk (66 Jacek Trzeciak)
SKŁADY (1-4-4-2)
Andrzej Bledzewski
Robert Kolasa
Jacek Wiśniewski
Grzegorz Lekki
Kamil Kosowski
Arkadiusz Matejko (75 Tomasz Prasnal)
Marcin Brosz
Adam Kompała
Mieczysław Agafon
Daniel Gacek (46 Piotr Rocki)
Piotr Gierczak (89 Mirosław Praszelik)
Trener: Gothard Kokott Trener: Jan Żurek

Relacje

Błąd przy generowaniu miniatury: Brak pliku
Bilet meczowy.

Sport

Program meczowy.

Punkt spokoju

Współczucie dla chorych dzieci (nie z powodu pałowania bynajmniej) przysłoniło wszystko to, co działo się na boisku. Kilku szczeniaków identyfikujących się z Górnikiem porzucało sobie kamieniami, dając po raz kolejny dowód na to, że nie wiedzą jeszcze, do czego służy stadion piłkarski. Tym samym powinni raczej przebywać w obiekcie zamkniętym, a nie tylko ogrodzonym. Ale to już nie nasza rola.

Nim na części widowni wzięła górę głupota, w spokoju rozegrano pierwszą połowę. Gospodarze zagrali bez Czesława Wrześniewskiego, który pauzował z powodu kontuzji łękotki i w tym tygodniu przejdzie zabieg. Nie jest wykluczone, że w bieżącym sezonie nie wystąpi już na ligowych boiskach.

Początkowo gra była wyrównana. Jeszcze w 21 min, po rzucie rożnym Górnika, Klytta minął się z piłką, ale po strzale Kolasy, z linii bramkowej zdołał wybić ją Bonk. Zawodnik ten kilka razy pokazał się z dobrej strony przede wszystkim w akcjach ofensywnych. Tak było w 29 min, gdy z końcowej linii zagrał do Jarosza (groźny strzał obronił Bledzewski). Tak było też 2 min później, kiedy po rogu Myszora, Bonk uderzył z woleja, ale piłka poszybowała w niewielkiej odległości nad poprzeczką. Jeżeli dodamy jeszcze mocne uderzenia z dystansu Janoszki (rzut wolny) i Sierki, po których piłka szybowała tuż obok bramki Górnika, będziemy mieli obraz przewagi gospodarzy. Najbliżsi pokonania Bledzewskiego byli w 36 min, gdy po kolejnej ładnej centrze z rzutu rożnego Myszora, Janoszka wyskoczył najwyżej do piłki, lecz stojący na linii bramkowej Matejko wybił ją w pole. Klytta też nie był bezrobotny, ale dwa strzały, parę rzutów rożnych gości, to w zasadzie wszystko, co miał do roboty przed przerwą.

Po zmianie stron rywale niepokoili go jeszcze rzadziej. O ile jeszcze w pierwszej połowie obie drużyny starały się skonstruować akcję, które mogłyby zakończyć się zdobyciem gola, to w drugiej można było odnieść wrażenie, że remis jest tym wynikiem, który satysfakcjonuje zarówno gości, jak i Ruch. Niewiele działo się pod obiema bramkami. Jedynie Żymańczyk (zbyt słaby strzał) i Fornalik (głową tuż obok) byli bliscy zmienienia rezultatu.

Ruch Radzionków rozegrał więc trzeci mecz z rzędu bez porażki. Po zwycięstwach nad Ruchem Chorzów i ŁKS Łódź z powodu remisu z Górnikiem nikt nie rozpaczał. Punkt ten pozwala kontynuować spokojną rywalizację w kolejnych meczach, tym bardziej, że naprawdę nie potrzeba już wiele, by beniaminek był zupełnie pewny przedłużenia pierwszoligowej przygody.

Plan wykonany

Dwa ostatnie mecze Górnik przegrał 1:2, tracąc bramki już po upływie regulaminowego czasu gry. Pewnie stąd w 90 minucie trener Żurek zmienił napastnika Gierczaka na obrońcę Praszelika. Zmiana była tym bardziej uzasadniona, że dwie minuty wcześniej zabrzanie stracili silny punkt defensywy jakim był Jacek Wiśniewski. Ogolony na „zero” piłkarz Górnika faulował rywala przy linii bocznej, na wysokości pola karnego, za co ujrzał drugą żółtą kartkę. Po meczu piłkarz i trener Żurek zgodnie mówili „Ten faul nadawał się faktycznie na kartkę. Sędzia jednak zbyt pochopnie pokazał pierwszy żółty kartonik”. Wiśniewski dodał: „A gdyby była centra i stracilibyśmy gola? Sędzia już przed meczem powiedział mi, że mam uważać, bo mogę wylecieć. Generalnie kocham tych panów, a już boczni? Byli bezbłędni” – po czym uśmiechnięty poklepał po plecach wychodzących z szatni asystentów pana Milewskiego.

Górnicy nie kryli zadowolenia z wyniku i rozczarowania z postawy kibiców, którzy ostatnio robią wszystko tylko nie kibicują. Raz rzucają ławkami w piłkarzy, potem milczą, w końcu rzucają kamieniami w policję, po czym przed nią w popłochu uciekają. Zostało jeszcze jedno rozwiązanie, naszym zdaniem najlepsze. Porzucajcie kamieniami w siebie. Futbol na tym skorzysta.

„Mogę tylko przeprosić. W Radzionkowie zawsze był spokój, jest tutaj wielu kibiców autentycznych Górnika, nie tylko z racji gry w Ruchu kilku byłych piłkarzy z Zabrza” – mówił nie potrafiący racjonalnie wytłumaczyć tego, co się stało trener Żurek.

Remisy to już tradycja spotkań obu drużyn i wynik ten na pewno nie krzywdzi żadnej z nich. Górnik dobrze zagrał w pierwszych dwudziestu minutach. Pewnie w defensywie, solidnie w drugiej linii i słabiej w ataku, którego idealne ustawienie jest od dłuższego czasu problemem. Pod nieobecność pauzującego za kartki Probierza, w pomocy pierwszy raz po kontuzji zagrał Marcin Brosz.

W I połowie podobał się strzał Agafona z 30 metrów oraz uderzenie Lekkiego z woleja, po którym piłka wyszła na rzut rożny. Właśnie wtedy zabrzanie stworzyli najdogodniejszą okazję do strzelenia gola w całym meczu. Dośrodkowanie minęło Klyttę i trafiło na głowę Kolasy. Gol? Nic z tego. Na linii bramkowej stał wypożyczony z Zabrza do Radzionkowa Grzegorz Bonk i wybił piłkę. Dodajmy jeszcze, że jesienią w Zabrzu właśnie Bonk strzelił gola dla Ruchu. Był jeszcze bardzo ładny strzał głową Gierczaka, po którym Klytta z trudem wybił piłkę na rzut rożny. W ostatnich dwudziestu minutach I połowy Górnik tylko sporadycznie przechodził środkową linię boiska. W tyłach goście grali jednak na tyle skoncentrowani, że Ruch zmuszony był do oddawania strzałów z dystansu. Bledzewski bronił bezbłędnie, a w ostateczności wyręczył go z obowiązków Matejko.

Grę zabrzan w pierwszej linii ożywił nieco Rocki, a potem Prasnal, kapitan Górnika, tyle, że... drużyny rezerwowej. Ten pierwszy po akcji Kompały z Agafonem miał niezłą pozycję strzelecką, jednak został zablokowany przez obrońców Ruchu. Jeszcze uderzenie na bramkę Ruchu oddał Brosz i na tym zakończyły się ofensywne akcje zabrzan. Inna rzecz, że obrona i Bledzewski również mieli po przerwie zdecydowanie mniej pracy. Mecz, w którym sporo było walki, niezłe tempo i trochę mniej dobrej gry, do historii obu klubów na pewno nie przejdzie. Punkcik jednakowo ucieszył natomiast jednych i drugich.

P.M, Sport nr 85 z dnia 04.05.1999r.