01.10.1994 - Górnik Zabrze - Widzew Łódź 1:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
1 października 1994 (sobota), godzina 17:00
1. liga 1994/95, 9. kolejka
Górnik Zabrze 1:1 (1:1) Widzew Łódź Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Krzysztof Wylot (Warszawa)
Widzów: 4 835
Herb.gif HerbWidzewLodz.gif
Bałuszyński 26 1:0
1:1

Bajor 31
Grembocki Yellow card.gif Podolski, Czerwiec
(1-4-4-2)
Dariusz Klytta
Marek Piotrowicz
Tomasz Wałdoch
Piotr Brzoza
Jarosław Zadylak
Jacek Grembocki (76 Piotr Gruszka)
Dariusz Koseła
Jerzy Brzęczek
Arkadiusz Kubik
Henryk Bałuszyński (85 Mariusz Nosal)
Marek Szemoński
SKŁADY (1-3-5-2)
Andrzej Woźniak
Marek Bajor
Tomasz Łapiński
Marcin Boguś
Bogdan Jóźwiak
Wojciech Małocha
Ryszard Czerwiec
Dariusz Podolski
Andrzej Michalczuk
Radosław Kowalczyk
Bogdan Pikuta
Trener: Edward Lorens Trener: Władysław Stachurski

Relacje

Sport

Zabrze. To spotkanie anonsowano jako mecz kolejki, a dodatkowym smaczkiem była rywalizacja Wałdocha z Łapińskim i Brzęczka z Czerwcem, piłkarzy spełniających w swych zespołach podobne funkcje i bacznie obserwowanych z trybun przez trenera kadry Henryka Apostela. Dwaj pierwsi wypadli bardzo dobrze, należeli do najlepszych zawodników spotkania. Również remisem zakończył się „pojedynek" Brzęczka z Czerwcem. Ten drugi może bardziej aktywny, częściej rozgrywał piłki, pomocnik Górnika natomiast popisał się kilkoma wspaniałymi zagraniami, którymi otwierał napastnikom drogę do bramki.

Łodzianie zdawali sobie sprawę, że Górnik po meczu z Admirą ma nieco nadszarpnięte siły, stąd od pierwszego gwizdka to właśnie goście przejęli na boisku inicjatywę. Widzew grał, miał przewagę szczególnie w linii środkowej, która jako całość radziła sobie znacznie lepiej od zabrzan, jednak zdecydowanie więcej sytuacji bramkowych mieli górnicy. Tak wyglądał cały mecz, którego pierwsza połowa była znacznie ciekawsza od drugiej.

Pierwszą groźną sytuację stworzyli gospodarze. Już w 3 minucie Koseła zagrał piłkę na pole karne, Szemoński uderzył z pierwszej piłki, która minimalnie poszybowała nad poprzeczką. Między 11 a 12 minutą dwie bardzo dobre akcje przeprowadzili Brzęczek z Bałuszyńskim, coraz lepiej rozumiejąca się para, a do pełni szczęścia zabrakło trochę szczęścia i precyzji. Pięć minut później groźny strzał z rzutu wolnego oddał Koseła. Łodzianie po raz pierwszy zagrozili bramce Klytty (Kłak w dniu meczu powiedział trenerowi, że nie nadaje się do gry) w 20 min. Łapiński długim podaniem uruchomił Pikutę, pogubiła się obrona Górnika i Pikuta, rozpoczynający ligową karierę w Zabrzu, będąc sam przed Klyttą strzelił z pierwszej piłki obok słupka. Chwilę potem Czerwiec strzelił z dystansu prosto w Klyttę. W 26 minucie padł gol dla Górnika. Prawą stroną przedarł się Szemoński, podał piłkę na pole karne, odbiła się ona od nóg Bajora i trafiła do Bałuszyńskiego. Napastnik Górnika z dziecinną łatwością ograł... Bajora i z bliska strzelił gola. Cztery minuty później obrońca Widzewa zrehabilitował się za ten fatalny błąd. Czerwiec wykonywał rzut wolny, Klytta odbił piłkę przed siebie, a Bajor z najbliższej odległości wbił ją do bramki. Minutę później Szemoński miał świetną okazję do zdobycia drugiej bramki, jednak skuteczność tego piłkarza jest ostatnio bardzo słaba. Po przerwie sytuacji strzeleckich było również sporo, choć poziom całego meczu był już słabszy. W 47 min Bałuszyński po szybkim rajdzie strzelił w dogodnej sytuacji w boczną siatkę. Ten sam zawodnik po podaniu Szemońskiego w 60 min w potwornym zamieszaniu nie zdołał pokonać Woźniaka. Jeszcze w ostatnich dziesięciu minutach Górnik mógł strzelić dwa gole. W 80 min Bałuszyński idealnie obsłużył Szemońskiego, który mając przed sobą pustą bramkę, głową skierował piłkę nad poprzeczką. Tuż przed końcem meczu Brzęczek po indywidualnej akcji strzelił z dystansu, jednak Woźniak obronił. Z piłkarzy Widzewa najlepszych okazji nie wykorzystali dwukrotnie Kowalczyk, Podolski oraz Pikuta, który w 82 minucie z ostrego kąta strzelił minimalnie obok słupka. Widzew nie grający w pucharach był w Zabrzu świeższy, jest to zespół bardzo równy, bez słabych punktów. Górnik potrzebuje kilku dni oddechu, druga linia „zapatrzona” w Brzęczka nie bardzo wie co zrobić, kiedy zaczyna mu brakować sił, a tymczasem już w środę mecz w Warszawie z Legią.