02.04.1988 - Górnik Zabrze - Legia Warszawa 1:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
2 kwietnia 1988
1. liga 1987/88, 19. kolejka
Górnik Zabrze 1:1 (0:1) Legia Warszawa Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Tadeusz Ignatowicz (Wrocław)
Widzów: ok. 18 000
Herb.gif HerbLegiaWarszawa.gif

Urban 90
0:1
1:1
Pisz 35
Piotrowicz Yellow card.gif Wdowczyk, Buda
(1-4-4-2)
Józef Wandzik
Jacek Grembocki
Marek Piotrowicz
Joachim Klemenz (66 Andrzej Orzeszek)
Mirosław Szlezak
Marek Majka
Ryszard Komornicki
Robert Warzycha
Jan Urban
Ryszard Cyroń (81 Jerzy Misztur)
Krzysztof Baran
SKŁADY (1-4-4-2)
Zbigniew Robakiewicz
Dariusz Kubicki
Paweł Janas
Zbigniew Kaczmarek
Dariusz Wdowczyk
Leszek Pisz
Kazimierz Buda (72 Tomasz Arceusz)
Jan Karaś
Krzysztof Iwanicki
Dariusz Dziekanowski
Andrzej Łatka (86 Marek Jóźwiak)
Trener: Marcin Bochynek Trener: Andrzej Strejlau

Dodatkowe informacje

  • Według innych źródeł widzów ok. 19 000 lub 20 000.

Relacja

Sport

Remis ze wskazaniem

Legia potrafi grać z Górnikiem w Zabrzu jak mało kto. Jeszcze niedawno w ligowej potyczce goście omal nie wygrali na gorącym terenie, wczoraj natomiast również osiągnęli bez wielkich problemów remis, który dał im awans do finału Pucharu Polski.

Podobnie jak we wspomnianym meczu ligowym legioniści nie wygrali znów na własne życzenie. Prowadząc 2-0, mając wiele okazji do podwyższenia rezultatu przyjęli wariant minimum wysiłku, maksimum korzyści, co zemściło się srodze. Bowiem Górnik nie grał wczoraj najlepiej, lecz nie na tyle by nie wykorzystali przestoju rywali.

Gospodarze po dość bezbarwnym początku z końcem pierwszego kwadransa gry poczęli zyskiwać przewagę w polu – dwukrotnie mocno strzelał Krzysztof Baran, raz bramkę Zbigniewa Robakiewicza szarżował Jan Urban. Zanosiło się na gola, kiedy piłkę wyprowadzał z własnej połowy zastępującego kontuzjowanego Mirosława Szlezaka Robert Grzanka. Stracił ją w pojedynku z dwójką legionistów, Kazimierz Buda szybkim podaniem „uruchomił” Dariusza Dziekanowskiego, ten „z klepki” zagrał do wychodzącego na pozycję Dariusza Kubickiego, nastąpił strzał z ostrego kąta, lecz Marek Piotrowicz zdołał wybić piłkę z linii bramkowej. Trafiła ona pod nogi Budy, który postawił kropkę nad i. Górnicy mogli jeszcze przed przerwą wyrównać bilans, lecz Ryszard Cyroń w 45 minucie strzelił po błędzie Pawła Janasa wprost w golkipera gości.

Drugą cześć rozpoczęli od ataku, choć mogli przecież stracić wiarę w możliwość strzelenia trzech bramek. Niebezpiecznej sytuacji jednak nie stworzyli – bliżej szczęścia był po przeciwnej stronie Andrzej Łatka idealnie obsłużony przez Jana Karasia. Stojąc dwa metry przed pustą bramką skrzydłowy gości przeniósł piłkę ponad poprzeczkę. Trzy minuty później podobnej szansy nie przegapił już Krzysztof Iwanicki. Otrzymawszy idealne podanie od Dziekanowskiego mógł spokojnie wybrać miejsce w którym chciał widzieć piłkę w siatce. Ta akcja znamionowała klasę „Dziekana”, który wywiódł w pole obrońców, długo szukał partnera i wybrał jak mógł najlepiej.

Oszołomieni obrotem sprawy zabrzanie mogli jeszcze stracić dwa kolejne gole po akcjach Kubickiego i Leszka Pisza.

Końcowe fragmenty pojedynku należały już do gospodarzy, Legia zadowolona i pewna awansu pozwoliła na stwarzanie zagrożenia pod własną bramką. Skończyło się na dwóch bramkach, lecz mogło być gorzej, bo w ciągu ostatniego kwadransa, żegnający się z pucharem lider ekstraklasy stworzył cztery dobre okazje: dwukrotnie strzelał Cyroń, oraz Baran i Komornicki.

Niezła końcówka nie mogła oczywiście zatrzeć wrażenia jakie pozostawili po sobie miejscowi. Zagrali słabo, schematycznie, bez dawnej werwy i ciągu na bramkę. Ale warunkom, które postawili warszawiacy mogła w środę sprostać tylko dobrze zorganizowana II linia (poza Komornickim przeciętna) i solidna defensywa (brak Józefa Dankowskiego aż nadto widoczny). Legia może grać lepiej, a z chwilą gdy przestaną się zdarzać wojskowym „niezapowiedziane przestoje” staną się groźni dla silnych ekip zagranicznych. To cieszy. Wszystko bowiem wskazuje,że zagrają w europejskich pucharach...

Krzysztof Szuster, Sport nr 88(7738) z 5 maja 1988 r.