02.10.1991 - Górnik Zabrze - Hamburger SV 0:3

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
2 października 1991 (środa), godzina 17:30
Puchar UEFA 1991/92, rewanż 1/32 finału
Górnik Zabrze 0:3 (0:0) Hamburger SV Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Emilio Soriano Aladren (Aragonia, Hiszpania)
Widzów: 18 000
Herb.gif HerbHamburgerSV.gif
0:1
0:2
0:3
von Heesen 60
von Heesen 79
Spörl 82
Szlezak Yellow card.gif
(1-5-4-1)
Marek Bęben
Mirosław Staniek
Tomasz Wałdoch
Piotr Jegor
Mirosław Szlezak
Grzegorz Dziuk
Ryszard Staniek
Dariusz Koseła (80 Waldemar Kamiński)
Krzysztof Zagórski
Remigiusz Golda (65 Andrzej Orzeszek)
Henryk Bałuszyński
SKŁADY
Richard Golz
Frank Rohde
Dietmar Beiersdorfer
Carsten Kober
Thomas von Heesen
Waldemar Matysik
Armin Eck
Jürgen Hartmann (82 Detlev Dammeier)
Harald Spörl
Nando (82 Jörg Bode)
Jan Furtok
Trener: Jan Kowalski Trener: Gerd-Volker Schock

Dodatkowe informacje

  • Według innych źródeł widzów około 13 000 lub 16 000.

Relacja

Sport

Program meczowy.

To jest bardziej tragiczne niż kampania wyborcza do Sejmu i Senatu. Taka szansa i tyle przeciwności losu. Mowa oczywiście o sytuacji Górnika Zabrze przed rewanżowym meczem z Niemcami. Obliczono, że w sobotnim ligowym spotkaniu z Olimpią z podstawowej jedenastki zabrzan brakowało aż 9 zawodników, wliczając w to Orzeszka, który nie popisał się umiejętnością przewidywania i postanowił ożenić się w dniach tak gorących i nerwowych dla Górnika. Trener Jan Kowalski robi co może. Wyciska z piłkarzy ostatnie poty, prowadzi zajęcia psychoterapeutyczne z futbolistami mającymi ukryty uraz na tle ławki rezerwowych, nagina wariant taktyczny nie tyle do niebezpieczeństw grożących Górnikowi ze strony wkurzonego remisem teamu Hamburga, co do rzadziej grających zawodników. Jednocześnie stać go (Kowalskiego) jeszcze na ojcowskie podejście do zestresowanych podopiecznych i gesty współczucia. Stratę punktu z Olimpią Poznań skomentował nie jak bezwzględny szef, ale raczej jak ksiądz katecheta: "Jestem pełen podziwu, że jeszcze potrafią walczyć, chociaż w ciągu kilkunastu dni rozegrali szereg ważnych spotkań. Przed nami najważniejsze..." Wymowa tego stwierdzenia została jeszcze podkreślona znaczącym zaczerpnięciem powietrza do płuc.

Trzymając się konwencji wyborczej partii "X", można by powiedzieć, że Górnikowi, po perypetiach z kontuzjami i zdrowiem najlepszych graczy, zagraża bardziej "ręka swoja" aniżeli "ręka obca". Dozwolone, choć mało eleganckie, jest wstawienie w miejsce słowa "ręka", wyrazu "noga". Mimo to, należy mieć nadzieję, że Górnik nie zmarnuje dobrego wyniku sprzed dwóch tygodni. Wszak przeszkody na drodze do celu, nie zawsze działają destrukcyjnie. Bywa, że mobilizują.

Przed meczem opinie w obozie zabrzan najkrócej można było podsumować słowem "powalczymy". Natomiast hamburczycy przyjechali na stadion przy ul. Roosevelta, by wygrać. I tak właśnie wyglądał mecz. Gospodarze walczyli, a goście wygrali. Przez 60 minut patrzyliśmy z podziwem jak podopieczni Jana Kowalskiego dzielnie stawiali czoła bardziej znanym i nie ma co ukrywać wiele więcej umiejącym rywalom. Co prawda przewagę miała drużyna Matysika i Furtoka, ale i akcje młodzieży z Zabrza też były godne odnotowania. Najwięcej celnych strzałów oddał na bramkę Golza, Piotr Jegor, tym razem jednak golkiper gości pamiętający przepuszczony strzał w Hamburgu koncentrował się za każdym razem i interweniował skutecznie. Spróbował również szarpać Henryk Bałuszyński. Kilka razy był bliski sforsowania ostatniej przeszkody, ale zabrakło mu doświadczenia. Jeszcze na konferencji prasowej trener Jan Kowalski wspominał sytuację, w której idący z kontrolą napastnik zabrzan miał obok siebie wychodzącego na doskonałą pozycję Dariusza Kosełę, ale mu nie podał. Działo się to w 48 minucie. A gdyby ta akcja zakończyła się powodzeniem to kto wie...

Nie możemy jednak mieć do nikogo pretensji. Zabrzanie wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności. Bęben, Szlezak i Koseła grali z kontuzjami. Cyroń, Kraus, Ozimek, Nowok z powodu kontuzji w ogóle nie mogli wyjść na boisko, a mimo to zmęczony ligą Górnik walczył. I właśnie za tę walkę został... ukarany. W roli kata wystąpił Thomas von Hessen. Odczekał aż defensorzy Górnika zmęczą się dokumentnie i wtedy rozpoczął swój bramkowy serial. Za pierwszym razem błyskawicznie wystartował do piłki zagranej prostopadle w szesnastkę i strzelił w krótki róg bramki bezradnego Bębna. Piękniejsza była jego druga bramka. Widząc, że nikt nie ma już siły atakować ustawił sobie piłkę w rogu szesnastki i huknął! Piłka zatrzepotała w długim rogu.

Na nic zdały się zmiany w składzie i wprowadzenie do gry przez trenera Kowalskiego napastników. Ba, Górnik próbujący atakować odsłonił się jeszcze bardziej i w 84 minucie prawy pomocnik Spoerl miał tyle miejsca i czasu, że spokojnie mógł sobie wjechać z piłką aż do bramki.

Osobnym rozdziałem był we wczorajszym meczu występ Waldemara Matysika. Były piłkarz Górnika obecnie grający w HSV ma w Zabrzu wielu kibiców i przyjaciół. Zgotowali mu oni serdeczne przyjęcie, a zawodnik odwdzięczył się za to znakomitą grą. Zresztą, innych występów Matysika w Zabrzu nikt nie pamięta. "Waldi" potrafi załatać każdą dziurę, dzięki czemu środkowi pomocnicy, rywale Górnika mieli nie tylko dużo swobody, ale przede wszystkim spokojną głowę. Nie musieli się obawiać, że stracą bramkę. Uśmiechnięty, choć nie do końca zadowolony ze swojego zabrzańskiego występu wsiadał do autokaru HSV Jan Furtok. Walka z Mirosławem Szlezakiem jaką toczył ekskatowiczanin przypominała czasami walkę bokserów. Nikt nie cofnął nogi, nikt nie usunął głowy, a masażyści mieli ręce pełne roboty. Furtok Górnikowi bramki nie strzelił, ale obiecuje że poprawi swoje konto w następnych meczach pucharowych.

Sport: 2 października 1991, 3 października 1991