02.11.1996 - GKS Katowice - Górnik Zabrze 1:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
2 listopada 1996 (sobota), godzina 16:00
1. liga 1996/97, 15. kolejka
GKS Katowice 1:0 (0:0) Górnik Zabrze Katowice, stadion GKS-u
Sędzia: Bernard Holik (Opole)
Widzów: 6 000
HerbGKSKatowice.gif Herb.gif
Hajto 71 s 1:0
Bilski, Kucz Yellow card.gif Gruszka, Agafon
(1-3-5-2)
Janusz Jojko
Paweł Pęczak
Mirosław Widuch
Artur Adamus
Bartosz Karwan
Grzegorz Borawski
Adam Ledwoń
Sławomir Wojciechowski
Adam Kucz (83 Adam Bała)
Mariusz Muszalik (59 Jan Furtok)
Arkadiusz Bilski (59 Bogdan Pikuta)
SKŁADY (1-3-5-2)
Dariusz Klytta
Grzegorz Lekki
Marek Piotrowicz
Tomasz Hajto
Piotr Gruszka
Arkadiusz Kampka
Rafał Kocyba (77 Grzegorz Bonk)
Mieczysław Agafon
Andrzej Orzeszek
Marek Szemoński (60 Cornelius Udebuluzor)
Marcin Kuźba (81 Grzegorz Dziuk)
Trener: Piotr Piekarczyk Trener: Piotr Kocąb

Dodatkowe informacje

Bilet meczowy.
  • Niektóre źródła podają jako strzelca Bogdana Pikutę.

Relacje

Sport

Dziwny gol

W 70 min gospodarze mający niemal przez cały mecz przewagę wykonywali rzut rożny. Podkręcona piłka poszybowała na przeciwległą stronę pola bramkowego, gdzie stali Furtok i Pikuta. Ten pierwszy uderzył głową, piłka wróciła, a wówczas strzałem z woleja strzelił Pikuta. Na linii strzału znalazł się Hajto, piłka odbiła się od niego i wpadła do siatki. Teoretycznie zasłużony z przebiegu gry gol dla Katowic wywołał zdecydowany protest zabrzan. Jeszcze długo po meczu byli wściekli, nie godząc się z decyzją arbitra. O co poszło? Otóż, nie tylko ich zdaniem, piłka po główce Furtoka nie odbiła się od słupka, lecz od nogi Kampki. Kampka zaś stał wewnątrz bramki, już za linią. Oznaczałoby to, że ani arbiter główny, ani boczny nie zauważyli, iż piłka trafiła najpierw w boczną siatkę, potem od zewnątrz w nogę przytulonego do słupka zabrzanina i wyszła w pole, przekraczając jednak wcześniej całym obwodem linię końcową z boku bramki. I można tylko żałować, że o wyniku dobrego spotkania zdecydowała tak kontrowersyjna sytuacja.

Katowiczanie bardzo szybko uzyskali przewagę, a pierwsze minuty upłynęły pod znakiem pojedynków Wojciechowskiego z Klyttą. Bramkarz Górnika doskonale bronił uderzenie w samo okno z rogu, wolnych i akcji. Goście z kolei próbowali skontrować choćby raz, ale dobrze. Dwukrotnie byli bliscy szczęścia: w 19 min kapitalnym uderzeniem bezpośrednio z rzutu rożnego popisał się Agafon, lecz Kucz w ostatniej chwili wybił piłkę w pole z okolic linii bramkowej, w 25 min Kuźba minimalnie chybił głową. W walce o każdy metr lepiej radzili sobie jednak podopieczni Piekarczyka, tyle tylko, że znów dawała o sobie znać stara dolegliwość: po pierwsze - nie ma armat. Nawet wówczas, gdy Kampka sprezentował Karwanowi sytuację sam na sam z Klyttą, nic z tego nie wyszło (43 min). Z kolei w 62 min Borawski przymierzył z 8 metrów jak na bramkę do rugby.

Gdy w 59 min Piotr Piekarczyk zdecydował się na zastąpienie 40 lat (Muszalik plus Bilski) 58 latami (Furtok plus Pikuta) zrobiło się na połowie Górnika jakby trochę mniej wiatru, ale niewiele dziesięć minut później przyniosło to konkretny efekt. W 80 min zabrzanie mogli wyrównać, Jojko przerzucił jednak nad poprzeczką piłkę po bardzo efektownym uderzeniu Hajty z dystansu.

Derby skończyły się zatem zwycięstwem Katowic po meczu, w którym, paradoksalnie, z jednej strony gospodarze mogli wygrać znacznie wyżej, a z drugiej strony goście wcale nie musieli przegrać.

Piotr Piekarczyk: - Na pewno widowisko mogło się podobać. Nasza gra wygląda coraz lepiej, ale wciąż naszą bolączką jest brak precyzji. Przez cały czas mieliśmy inicjatywę, nie mieliśmy natomiast wykonawców. Szukanie ogniw w ataku trwa.

Piotr Kocąb: - Gratuluję rywalom, ale mam duże wątpliwości co do prawidłowości decyzji sędziego uznającej bramkę. Jeden z porządkowych, stojących blisko wydarzenia powiedział mi: „Panie trenerze, wyszła na aut bramkowy i dopiero trafiła od zewnątrz przez siatkę w nogę Kampki”. Nie jestem też pewien, czy Kucz wybił strzał z rogu Agafona sprzed czy już zza linii bramkowej. Trudno mi powiedzieć w tej chwili, czy będziemy składać oficjalny protest. Zawodnicy są wściekli, ale żeby nie było wątpliwości: najpierw rozliczmy się sami z własnych błędów. Zagraliśmy w osłabionym składzie gorzej, a paru zawodników przeszło obok meczu.

Mirosław Nowak, Sport nr 214, 4 listopada 1996

Linki zewnętrzne