03.05.1997 - Stomil Olsztyn - Górnik Zabrze 1:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
3 maja 1997 (sobota), godzina 17:00
1. liga 1996/97, 27. kolejka
Stomil Olsztyn 1:1 (0:0) Górnik Zabrze Olsztyn, stadion Stomilu
Sędzia: Andrzej Szczełkun (Jelenia Góra)
Widzów: 5 300
HerbStomilOlsztyn.gif Herb.gif

Pawłuszek 62 g
0:1
1:1
Dźwigała 48
Nakielski Yellow card.gif Lekki, Gorszkow, Dźwigała
(1-3-5-2)
Paweł Charbicki
Sławomir Opaliński
Sebastian Nowak
Dariusz Jaskulski
Andrzej Nakielski
Jacek Chańko (53 Grzegorz Pawłuszek)
Rafał Kaczmarczyk
Marek Kwiatkowski
Daniel Dyluś (53 Andriej Siniczin)
Arkadiusz Klimek (76 Andrzej Jasiński)
Jacek Płuciennik
SKŁADY (1-4-4-2)
Dariusz Klytta
Łukasz Gorszkow
Grzegorz Lekki
Marek Piotrowicz
Maciej Krzętowski
Piotr Gruszka
Tomasz Hajto
Dariusz Dźwigała (81 Arkadiusz Matejko)
Mieczysław Agafon
Marek Szemoński (49 Grzegorz Bonk)
Marcin Kuźba
Trener: Bogusław Oblewski Trener: Henryk Apostel

Relacja

Program meczowy.

Sport

Olsztyński kryzys

Stomilowcy nadal nie mogą przerwać złej passy, bo trudno nazwać sukcesem remis na własnym boisku z broniącym się przed spadkiem Górnikiem Zabrze. O dziwo Górnik w tym meczu stworzył znacznie więcej klarownych sytuacji podbramkowych i przy odrobinie szczęścia mógł wywieźć z Olsztyna komplet punktów. Zakładał to zresztą trener Henryk Apostel, który przewidując kryzys w olsztyńskim zespole nastawił swoją drużynę do tego meczu bardzo bojowo i rzeczywiście przez większą część spotkania to właśnie zabrzanie dyktowali warunki.

Pierwszą groźną sytuację stworzyli jednak gospodarze. W 9 min. Jacek Chańko przedarł się przez defensywę górników, ale po jego dośrodkowaniu piłkę wybił Piotr Gruszka. Po kwadransie zabrzanie „wyczuli” słabsze punkty olsztyńskiej defensywy. Przeprowadzali akcje lewą stroną i rzeczywiście były to ataki bardzo groźne, z których mogła paść bramka. Szarże Marka Szemońskiego nie zostały jednak wykorzystane przez jego partnerów.

Akcje stomilowców były bardzo anemiczne, bez wyrazu i w zasadzie w tej części gry stomilowcy nie stworzyli żadnej groźniejszej sytuacji. Za to w końcówce pierwszej połowy górnicy, widząc słabość miejscowych mogli pokusić się przynajmniej o jedną bramkę.

Wydawało się, że po zmianie stron nastąpi atak olsztynian. Tym bardziej, że w tej części spotkania sprzyjał im dość silny wiatr. Tymczasem nadal dominowali zabrzanie i w 48 min. ich wysiłki zostały uwieńczone powodzeniem. Po dynamicznej akcji Marcina Kuźby do piłki dobiegł Dariusz Dźwigała i precyzyjnym strzałem w długi róg uzyskał prowadzenie. Stomilowcy, a tego się spodziewano, wcale nie ruszyli do frontalnych ataków. Grali nadal anemicznie bez większego zaangażowania. Wyrównali w najmniej spodziewanym momencie. W 62 min. po dośrodkowaniu Marka Kwiatkowskiego piłkę przejął na głowę niedawno wprowadzony na boisko Grzegorz Pawłuszek i celnie strzelił do siatki.

Końcówka spotkania należała zdecydowanie do gości, którzy stworzyli znacznie więcej groźniejszych sytuacji. W 69 min. ładną akcją popisał się Kuźba, piłka jednak minimalnie przeszła obok słupka. W 72 i 83 min. bliski powodzenia był Grzegorz Bonk.

W samej końcówce dwukrotnie starał się zaskoczyć Pawła Charbickiego Kuźba, ale bez powodzenia.

Remis jest w sumie szczęśliwy dla gospodarzy, bowiem zabrzanie byli w tym meczu zespołem lepszym, a przede wszystkim z większą motywacją do gry. Zastanawiający jest tak długi kryzys w drużynie olsztyńskiej, która jeszcze niedawno była w ścisłej czołówce tabeli i myślano, że zagra być może w europejskich pucharach.

ZDANIEM ZAWODNIKA

Tomasz HAJTO: - Powinniśmy z Olsztyna wywieźć trzy punkty. Tak przynajmniej wynikało z przebiegu gry. Uważam, że właśnie my dyktowaliśmy warunki i tylko brak skuteczności zaważył, że zremisowaliśmy.

MECZ NA GŁOSY

Henryk APOSTEL: - Zdawałem sobie sprawę, że w drużynie olsztyńskiej panuje kryzys i dlatego przyjechaliśmy tu po trzy punkty. Zremisowaliśmy i nie jestem w pełni usatysfakcjonowany, tym bardziej, że stworzyliśmy sporo sytuacji podbramkowych i powinniśmy je wykorzystać.

Bogusław OBLEWSKI: - Mecz ułożył się niepomyślnie. Goście zdobyli pierwszą bramkę i musieliśmy odrabiać straty. Udało się wyrównać. Zagraliśmy słabiej niż z ŁKS Łódź, ale na postawę drużyny wpływ mają absencje czołowych zawodników Andrzeja Janowskiego i Andrzeja Biedrzyckiego. Na pewno nie było to wielkie widowisko.

MAREK OABKUS, Sport, nr 86 z 5 maja 1997r.