04.04.1981 - Górnik Zabrze - Bałtyk Gdynia 0:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
4 kwietnia 1981
1. liga 1980/81, 20. kolejka
Górnik Zabrze 0:1 (0:1) Bałtyk Gdynia Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Roman Kostrzewski (Bydgoszcz)
Widzów: ok. 6 000
Herb.gif HerbBaltykGdynia.gif
0:1 Walczak 25
Szwezig Yellow card.gif ?
Aleksander Famuła
Bogdan Gunia
Bernard Jarzina (73 Stanisław Curyło)
Tadeusz Dolny
Marian Zalastowicz
Krzysztof Szwezig
Waldemar Matysik
Adam Ossowski (64 Erwin Koźlik)
Edward Socha
Andrzej Pałasz
Paweł Janduda
SKŁADY Wiesław Zakrzewski
Stanisław Melcer
Adam Walczak
Mieczysław Gierszewski
Zbigniew Bemowski
Piotr Rzepka
Roman Wachełko
Leszek Kędzia
Tadeusz Paździor
Andrzej Zgutczyński (55 Józef Sztuka)
Aleksander Cybulski (77 Andrzej Małachowski)
Trener: Zdzisław Podedworny Trener: Adam Adamus

Dodatkowe informacje

  • W 61. minucie Edward Socha nie wykorzystał rzutu karnego.

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Ligowy maraton nabrał tempa, mecz z Bałtykiem był trzecim w przeciągu tygodnia. Niestety, także drugi gdyński zespół wywiózł z Zabrza komplet oczek. Bolesny to fakt tym bardziej, że goście oddali tylko jeden celny strzał na bramkę górników. Zdecydował się na niego stoper Walczak, który z dystansu pokonał zahipnotyzowanego na linii Famułę. Zabrzanie dwoili się i troili w ofensywie - mieli swe okazje Socha, Brzeziński i Pałasz. Ba, ten pierwszy w 61. minucie nie wykorzystał nawet rzutu karnego! Świetnie bronił w bramce Bałtyku Zakrzewski i to jemu goście zawdzięczali zwycięstwo. Mecz był także niezwykle brutalny - przed końcowym gwizdkiem zakończyli swój udział w meczu Dolny i as Gdynian, Zgutczyński.

Sport

Raz a dobrze!

ZABRZE. Tylko jeden strzał w światło bramki Górnika oddali Gdynianie w trakcie całego meczu i zagarnęli dwa punktu. Famuła stał jak wmurowany w ziemię – strzał Walczaka zza pola karnego całkowicie zaskoczył Zabrzańskiego bramkarza. Stoper Bałtyku zdecydował się na daleką wycieczkę, a otrzymawszy dokładne podanie od Rzepki huknął pod samą poprzeczkę. Najgroźniejszy strzelec Gdyńskiego zespołu. Zgutczyński, tym razem w ogóle nie dochodził do czystych pozycji, a po zderzeniu z Dolnym opuścił boisko. Zastępujący do Sztuka popisał się dwoma silnymi strzałami z powietrza, chybionymi o centymetry,

Górnik posiadał przewagę, chwilami tak wyraźną, iż wydawało się niepodobieństwem, aby przegrał pojedynek z beniaminkiem. A jednak postradał niezwykle cenne punkty. Równo z upływem godziny gry Pałasz został sfaulowany w obrębie „16” przez Walczaka i arbiter podyktował karnego. Socha strzelił fatalnie, sygnalizując kierunek uderzenia, więc Zakrzewski bez trudu sparował piłkę. To był przełomowy moment pojedynku, cho w samej końcówce Zabrzanie jeszcze trzykrotnie znajdowali się w sytuacjach wręcz wymarzonych do zmiany wyniku. Socha dla przykłady, będąc sam na sam z Zakrzewskim posłał piłkę obok słupka. Nieco wcześniej po efektownym zagraniu Curyły – Pałasz przejął piłkę z powietrza i strzelił z wielką siłą, lecz piłka trafiła w poprzeczkę. Na dobrą sprawę Zabrzanie mogli rozstrzygnąć losy spotkania już w pierwszej połowie, okazji mieli bez liku, lecz żadnej nie wykorzystali. Z jednej strony – wskutek fatalnej dyspozycji napastników, z drugiej – w wyniku bezbłędnej postawy Zakrzewskiego. Bramkarz Bałtyku wychodził obronną ręką z najgorętszych sytuacji, zbierał brawa za świetne interwencje po strzałach głową Dolnego. Mając takie „plecy” obrońcy Bałtyku nabierali pewności siebie i nawet w okresach wielkiego naporu przeciwnika nie tracili głowy.

Osobnym rozdziałem w tym spotkaniu, zresztą bardzo emocjonującym, choć nie stojącym na najlepszym poziomie, był arbiter Roman Kostrzewski z Bydgoszczy. Gwizdał rekordową ilość razy, a pokazał tylko jedną żółtą kartkę. Dwóch zawodników a mianowicie Dolny z Górnika i Zgutczyński z Bałtyku opuściło boisko z kontuzjami, wielu innych było mocno poturbowanych. Druga część spotkania trwała nie 45, a 49 minut, choć sędzia nie sygnalizował swym partnerom na liniach i kapitanom drużyn, iż dolicza cokolwiek do czasu gry. W dodatku obydwie drużyny wybiegły na boisko w podobnych kolorystycznie strojach. Utrudniało to widzom obserwację spotkania, a sędzia często nie bardzo się orientował , kto popełnił faul, zwłaszcza, kiedy oceniał wydarzenia z dalszej odległości.

Górnik zebrał sporo pochwał za środowy występ w stolicy przeciwko Legii. Kto wie, czy wysiłek włożony w pojedynek na Łazienkowskiej nie procentował...dla Bałtyku. Zaś beniaminek zaprezentował w Zabrzu dojrzałość taktyczną godną starego wygi, konsekwencję bynajmniej nie nowicjusza i wygrał zasłużenie.

Jan Fiszer, Sport nr 57 z 6 kwietnia 1981r.