04.06.1967 - Szombierki Bytom - Górnik Zabrze 1:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
4 czerwca 1967
1. liga 1966/67, 24. kolejka
Szombierki Bytom 1:0 (0:0) Górnik Zabrze Bytom
Sędzia: Eliński (Kraków)
Widzów: 8 000
HerbSzombierkiBytom.gif Herb.gif
Wilim 54 1:0

Ochman
Cygan
Maroński
Kliński
Mandziara
Strzelczyk
Bykowski
Jerzy WilimI
Wilim II
Golly
Nowak
SKŁADY
Hubert Kostka
Rainer Kuchta
Stanisław Oślizło
Henryk Latocha ( 46 Norbert Gwosdek)
Edward Olszówka
Alfred Olek
Tadeusz Wanat
Jerzy Musiałek
Zygfryd Szołtysik
Włodzimierz Lubański
Erwin Wilczek
Trener: Burda Trener: Géza Kalocsay

Relacje

Kronika Górnika Zabrze

Górnik Zabrze zostawiwszy oba punty w Szombierkach, zachował wprawdzie przodownictwo, ale jego przewaga nad drugim w tabeli zespołem Zagłębia zmalała nagle do... 1 punktu. W pierwszej połowie meczu przewagę mieli gospodarze, którzy trzykrotnie byli bliscy zdobycia prowadzenia. Po przerwie, w 54. minucie Wilim wypuścił swojego brata w uliczkę, a ten - choć atakowany przez dwóch przeciwników - zdołał strzelić bramkę. Po utracie gola zabrzanie jakby się przebudzili. Lubański zaczął buszować po boisku, sprawiając defensywie Szombierek wiele kłopotu. Szkoda tylko, że tak energicznie nie grał w pierwszej połowie spotkania. Zabrzanie mieli po przerwie więcej okazji, ale najlepszą wyrobili sobie gospodarze. Tuż pod koniec spotkania Golly nie wykorzystał wprost idealnej sytuacji.

Sport

Lekcja taktyki dla zabrzan. „Mini” – podania zgubiły obrońcę tytułu.

Bytom. – Obydwie drużyny pilnie potrzebowały zwycięstwa. Zabrzanie, aby utrzymać trzypunktową przewagę nad Zagłębiem, Szombierki aby wydostać się ostatecznie z zagrożonej strefy. Walka więc była zacięta, emocji i dramatycznych momentów nie brakowało. Rozstrzygnięcie padło w 9 minucie drugiej połowy meczy. Jerzy Wilim minął w pełnym biegu Olszówkę, po czym z najbliższej odległości skierował piłkę do siatki. Więcej bramek nie było. Wynik 1:0 utrzymał się do końcowego gwizdka sędziego, przynosząc gospodarzom dwa punkty, prolongujące ich byt w ekstraklasie.

Sukces Szombierek jest oczywiście niemałą sensacją. Nie był on jednak dziełem przypadku. Bytomianie wygrali zasłużenie. Zawsze nieobliczalni na własnym boisku i zdolni do każdej niespodzianki, byli wczoraj partnerem niezwykle wymagającym. Był to przeciwnik nieuznający straconych pozycji i beznadziejnych sytuacji, przeciwnik myślący i konsekwentnie realizujący swój plan gry.

Tak jest: Szombierki pobiły lidera dojrzalszą taktyką. Grały lepiej od zabrzan we wszystkich liniach. Grały przed wszystkim szybciej i dokładniej, stosowały bardziej urozmaicony repertuar zagrań. Były w nim i krótkie przyziemne podania i długie przerzuty na skrzydła, crossy i prostopadłe wystawienia na dobieg. Dzięki takiej grze bytomianie wypracowali dwukrotnie więcej pozycji strzałowych od zabrzan i mogli wygrać nawet różnicą dwóch – trzech bramek.

W drużynie zwycięzców nie było właściwie słabych punktów. Wszyscy dali z siebie wszystko. Najbardziej konstruktywnie grał naszym zdaniem Mandziara. Zawodnik ten nie zmarnował żadnej piłki. Imponował świetnym przeglądem sytuacyjnym. Każde jego podanie miało idealną precyzję. Doskonałą znów partię rozegrali bracia Wilimowie. Obaj dwoili się i troili zaskakując obronę Górnika pomysłowymi manewrami i kombinacjami. Jerzy mógł z powodzeniem wpisać się jeszcze dwukrotnie na listę strzelców. Znajdował się w tzw. Stuprocentowych sytuacjach, ale nie dopisały mu napięte do maksimum nerwy, a może też kondycja. Bo as atutowy Szombierek dawno już nie harował tak, jak we wczorajszym spotkaniu.

Kto jednak w Szombierkach oszczędzał się, choćby przez chwilę. Dali z siebie wszystko i napastnicy, i pomocnicy, i obrońcy. Był to z całą pewnością najlepszy mecz drużyny bytomskiej w obecnym sezonie…

Zabrzanom nie można odmówić jak najlepszych intencji. Chcieli mecz wygrać i to nawet bardzo. Walczyli z niemniejszą ambicją i ofiarnością od swych rywali. Może nawet za bardzo walczyli, a za mało… grali. Odnosi się ta uwaga przed wszystkim do napastników Górnika, którzy zamiast brać przykład z Wilima I i operować a podaniami z pierwszej piki na dobieg, wdawali się w solowe pojedynki, w których trwonili siły. Stracili ich tyle, że pod koniec meczy mimo ogromnej przewagi nie byli już zdolni do uratowania choćby jednego punktu.

Trener Górnika, Kalocsai miał największe pretensje za tę szablonową i nieproduktywną grę do Szołtysika. Zupełnie słusznie Szołtysik bowiem z uporem godnym lepszej sprawy forsował „małą grę” stosując wyłącznie krótki podania, które hamowały tempo u ułatwiały zadanie obrońcom Szombierek.

Szołtysik nie był jednak wyjątkiem w „dreptaniu w miejscu”. Dobrze dysponowany Lubański nie otrzymał w ciągu całego spotkania, ani jednego podania na dostartowanie. Sposób gry Szołtysika zaraził większość górników. Nie potrafił przyspieszyć akcji ani Olek, ani Wanat, ani Wilczek. Wszyscy tłoczyli się na połowie boiska Szombierek, kompletnie bezradni wobec krótkiego krycia ze strony przeciwnika. W tej sytuacji zabrzanie nie mogli wygrać. Mogli co najwyżej zremisować, ale Musiałek dwukrotnie stanął na wysokości zadania w zamieszeniach pod bramką Ochmana.

Sprawiedliwości więc stało się zadość. Zwycięstwo przypadło drużynie bezwzględnie lepszej i nie mającej w swych szeregach tak słabych punktów jakimi byli: Wanat, Musiałek, Olszówka, Latocha i Gwozdek w zespole Górnika. Mistrz polski miał tylko trzech pełnowartościowych piłkarzy. Byli nimi: Oślizło, Kostka i Lubański. Reszta pod względem taktycznym na II-ligowym poziomie.

Trener Górnika, Kalocsai: - W Górniku zawiedli przede wszystkim reprezentanci. Szołtysik robił wszystko, aby zwycięstwo przypadło Szombierkom. Bardzo słaby dzień miał też Musiałek. Staciliśmy dwa punkty, ale nie straciliśmy jeszcze tytułu. Sądzę, że lekcję z Bytomia potrafimy wykorzystać w dwóch ostatnich meczach.

Ernest Pol: - Górnik grał bardzo źle. Nie było przyspieszeń, zgubiła nas krótka gra.

Trener Szombierek, Burda: - Sądzę, że nikt nie może kwestionować naszego zwycięstwa. Chciałbym, aby Szombierki grały zawsze jak dzisiaj.

TB, Sport nr 66 z 5 czerwca 1967 r.