04.10.1959 - Górnik Zabrze - Legia Warszawa 1:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
4 października 1959
1. liga 1959, 19. kolejka
Górnik Zabrze 1:0 (1:0) Legia Warszawa Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Franciszek Fronczyk (Tarnów)
Widzów: 15 000
Herb.gif HerbLegiaWarszawa.gif
Pol 8 1:0
Joachim Szołtysek
Antoni Franosz
Stefan Florenski
Henryk Hajduk
Ginter Gawlik
Marian Olejnik
Edward Jankowski
Erwin Wilczek
Edmund Kowal
Ernest Pol
Roman Lentner
SKŁADY Fołtyn
Strzykalski
Grzybowski
Nowak
Pędziach
Zientara
Gadecki (Hliwa)
Brychczy
Szmidt
Błażejewski
Ciupa
Trener: Janos Steiner

Relacja

Przegląd Sportowy

Górnik Zabrze - Legia 1:0 w meczu ostatków. Burzliwa owacja publiczności na cześć zwycięzców.

Drużyna wojskowych, która nie miała w tym meczu nic do stracenia, a wiele do uzyskania, rozpoczęła grę w dość dużym stylu i już w 1 min. bramkarz Górnika Szołtysek zmuszony został do interwencji przez Szmidta, który zaskoczył go niespodziewanym i silnym strzałem. W miarę upływu czasu gra zaczęła się wyrównywać, a już w 3 min. dobrze w pamięci widzów zapisał się bramkarz wojskowych Foltyn, który obronił groźną bombę Gawlika oddaną z dużej odległości.

W 3 min. później padła jedyna bramka meczu. Atak Górnika przeprowadził wypad prawą stroną, Jankowski wymienił podanie z Wilczkiem, a ten z kolei podał Pohlowi, który przytomnie skierował piłkę do siatki. Drużyna gości „osadzona” została w swym rozpędzie i przez długie minuty musiała się bronić, w jednym wypadku nawet rękami, czego sędzia Fronczyk nie dojrzał, albo innymi trickami stojącymi w sprzeczności z przepisami gry. Raz nawet Nowak, widząc beznadziejność położenia przed polem karnym zatrzymał pędzącego z piłką Wilczka, który niechybnie podwyższyłby na 2:0, ponieważ miał przed sobą wolne pole i tylko Foltyna w bramce.

Pierwsza połowa meczu toczyła się przy stałej i wyraźnej przewadze gospodarzy, którzy dobrze grając w polu wielokrotnie zagrozili bramce Foltyna. Alarmy na polu karnym Górnika należały do rzadkości, niemniej Legia miała dwie pozycje, z których mogły paść bramki.

Po zmianie stron gra wyraźnie straciła na kolorach. Obydwie drużyny pofolgowały. Atak zabrzan grał znacznie słabiej niż przed przerwą. Dotyczy to szczególnie Wilczka, który miał respekt przed twardo grającą defensywą Legii i z mniejszym wigorem, niż w pierwszych 45 min. forsował formacje obronne gości. I w tej części spotkania Górnik przeważał wyraźnie, ale znów nie wykorzystał kilku świetnych okazji.

Choć piłkarze zwycięskiej drużyny w przekroju całego spotkania byli zespołem wyraźnie lepszym, o mało nie narazili się własnej widowni. W 70 bowiem minucie grający do tej pory bezbłędnie stoper Floreński tak fatalnie skiksował, iż wyrobił Szmidtowi stuprocentową okazję do strzelenia wyrównującej bramki. Napastnik Legii spudłował, z sytuacji wynikło zamieszanie, które całkowicie wyjaśnił Brychczy, strzelając na aut zamiast do pustej bramki.

Niech zwolennicy Legii nie myślą jednak, iż Górnik z trudem uratował punkt. Na kilka chwil bowiem przed tym denerwującym dla zabrzan momentem na polu karnym Legii sfaulowany został Kowal, a sędzia Fronczyk zamiast podyktować rzut karny, na który Górnik całkowicie zasłużył, nakazał egzekwowanie rzutu wolnego z linii pola karnego.

Z tego, co napisaliśmy widać najwyraźniej, iż zdążający do tytułu mistrzowskiego Górnik zdobył obydwa punkty zasłużenie. Słusznie mu się one należały, bowiem w trakcie gry zademonstrował wiele pomysłowych zagrań, a Pohl, Kowal czy Wilczek uraczyli widownię prawdziwymi majstersztykami kunsztu piłkarskiego z zakresu dryblingu. Cały atak Górnika, a także pomocnik Gawlik oddali mnóstwo strzałów, ale tym razem mijały się one z celem. Oprócz wymienionych wyróżniał się Floreński oraz zupełnie nieoczekiwanie dobry mecz zagrał prawy obrońca Franosz.

Legia okazała się przeciwnikiem groźnym, zmuszając kroczącą do mistrzostwa Polski drużynę do maksymalnego wysiłku. Pokonani nie mieli jednak przebłysku wielkiej formy, jaką kilkakrotnie popisali się napastnicy Górnika, toteż wypada stwierdzić, iż byli zespołem gorszym.

W warszawskiej drużynie nie było wybijających się ponad poziom zawodników. Lepszą częścią zespołu była defensywa, która w wielu wypadkach potrafiła zahamować sprawnie działający mechanizm ataku zabrskiego. Foltyn, Grzybowski i Pedziach byli najpracowitszymi i najwartościowszymi piłkarzami wojskowych.

Atak Legii miał mało udanych pociągnięć. Jedynym napastnikiem próbującym strzelać był Brychczy, ale najgroźniejszy strzał, który o mało co nie przyniósł Legii wyrównującej bramki oddał… obrońca Nowak, który zapędziwszy się na lewą flankę trafił w slupek.

Mecz był żywy, a niepewny wynik trzymał widownię do końca w napięciu. Po końcowym gwizdku publiczność zabrska urządziła swym piłkarzom burzliwą owację, z okazji umocnienia pozycji lidera, z której zabrzan nie sposób będzie już strącić.

J. Badner, Przegląd Sportowy nr 179, 5 października 1959 r.

Linki zewnętrzne