04.10.1972 - Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 0:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
4 października 1972 (środa), godzina 17:00
1. liga 1972/73, 6 kolejka
Ruch Chorzów 0:0  Górnik Zabrze Chorzów
Sędzia: Stanisław Eksztajn (Warszawa)
Widzów: 35 000
HerbRuchChorzow.gif Herb.gif

Piotr Czaja
Jan Rudnow
Marian Ostafiński
Jerzy Wyrobek
Konrad Bajger
Zygmunt Maszczyk
Józef Gomoluch
Bronisław Bula
Stanisław Nocoń (76 Czesław Maruszka)
Jan Beniger
Józef Kopicera
SKŁADY
Hubert Kostka
Jan Wraży
Stanisław Oślizło
Jerzy Gorgoń
Henryk Latocha
Alojzy Deja
Zygfryd Szołtysik
Hubert Skowronek
Jan Banaś
Andrzej Szarmach
Władysław Szaryński
Trener: Michal Vičan Trener: Gyula Szücs


Bilet meczowy

Spotkanie ligowe nr 35 (derby nr 53) – 4 października 1972 (środa, 17.00)

2 gwiazdki „Sportu”

Skład i noty Ruchu wg „Sportu”:

Piotr Czaja 2, Jan Rudnow 2, Marian Ostafiński 2, Jerzy Wyrobek 2,5, Konrad Bajger 2,5, Zygmunt Maszczyk 3,5, Józef Gomoluch 3,5, Bronisław Bula 3,5, Stanisław Nocoń 2 (76. Czesław Maruszka – nie klas.), Jan Benigier 2,5, Józef Kopicera 3

Trener Michal Vičan

Skład i noty Górnika wg „Sportu”:

Hubert Kostka 3,5, Jan Wraży 1,5, Stanisław Oślizło 2,5, Jerzy Gorgoń 2, Henryk Latocha 1,5, Alojzy Deja 1,5, Zygfryd Szołtysik 3, Hubert Skowronek 2, Jan Banaś 1,5, Andrzej Szarmach 2,5, Władysław Szaryński 2

Trener Gyula Szücs

Niewielki postęp Ruchu, choć całkowicie zrozumiały, zmusił do kolejnych zmian. W sezonie 1972/73 w klubie znaleźli się zawodnicy, którzy wkrótce mieli nawiązać znakomitymi wynikami do najlepszego przedwojennego okresu w historii klubu. Miejsce na prawej obronie zajął Konrad Bajger, na pozycję stopera pozyskano Mariana Ostafińskiego, a lukę po odejściu Edwarda Hermana zapewnił Jan Benigier . Z kolei w Zabrzu absolutnym odkryciem jesieni był pozyskany z gdyńskiej Arki, Andrzej Szarmach. Wyniki nie były jednak zbyt zadowalające i przed meczem derbowym, Jan Kowalski został wycofany do roli asystenta, a jego miejsce zajął szósty (i ostatni) węgierski szkoleniowiec Gyula Szücs.

W związku z grą obu śląskich klubów w europejskich, derby rozegrane zostały dopiero 4. października. Spotkanie z góry zostało uznane za wydarzenie jesiennej rundy, mimo, że Ruch czuł jeszcze w kościach trudy spotkań z tureckim Fenerbahçe i w poprzednim spotkaniu stracił punkty w Rybniku. Niewiele lepiej spisywał się Górnik. W szeregach obrońcy tytułu kilku piłkarzy wyraźnie odczuwało już przesyt piłki. Ponadto w składzie Górnika miało zabraknąć Włodzimierza Lubańskiego, powołanego na mecz Europa – Ameryka Południowa do Bazylei i Zygmunta Anczoka, który leczył kontuzję, jakiej doznał na olimpiadzie w Monachium. Zabrzanie mieli jednak w zanadrzu Szarmacha i w nim pokładali nadzieję na zwycięstwo. Dodatkową motywacją była chęć jak najlepszego zaprezentowania się przed nowym trenerem.

Pojedynek tymczasem zakończył się, drugim jak dotąd w historii bezbramkowym remisowym. Wynik ten jednak urządzał obu rywali. Widać było to we wszystkich poczynaniach w pierwszej części i ostatniej fazie drugiej odsłony gry. Tylko po przerwie niebiescy przez 20 minut atakowali non stop i wówczas rozstrzygnięcie spotkania na ich korzyść wisiało na włosku. Hubert Kostka oraz opanowany Stanisław Oślizło likwidowali jednak wszystkie spięcia, a debiutujący w ataku Ruchu Stanisław Nocoń, bardzo aktywny i sprawny, wykazał w kilku momentach brak rutyny. Trudno mu się dziwić. Kiedy opuszczał boisko otrzymał jednak zasłużone oklaski, na które w pełni zasłużył. Nie było łatwo debiutować w takim spotkaniu. W końcówce, kiedy oba zespoły dążyły do utrzymania wyniku, więcej sytuacji podbramkowych wypracował Górnik. Była to głównie zasługa Szarmacha, jedynego we wczorajszym spotkaniu napastnika zabrzan, który stanowił poważne zagrożenie dla defensywy niebieskich. On też dwukrotnie (w 79 minucie głową i 95 minucie) znalazł się dogodnych pozycjach, ale minimalnie chybił . Remis był więc wiernym odzwierciedleniem przebiegu wydarzeń i ilości wypracowanych pozycji. Drugie linie Ruchu i Górnika od pierwszej chwili usilnie zabiegały o uzyskanie przewagi w środkowej trefie. Sztuka ta udała się obydwu formacjom, stąd gra toczyła się długimi okresami w środku pola. Ataki pozbawione swych asów atutowych, nie były w stanie przeprowadzić akcji, które wyprowadziłyby w pole uważnie (Ruch) i trochę nonszalancko (Górnik) grające defensywy. Aż nadto widoczny był respekt, jaki przed sobą czuli przeciwnicy. Ruch miał jeszcze w pamięci porażki w ostatnich ligowych potyczkach z zabrzanami, obrońca tytułu zaś wychodził z założenia, że remis na boisku przeciwnika posiada podwójną wartość.