04.11.1964 - Górnik Zabrze - Unia Racibórz 4:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
4 listopada 1964
1. liga 1964/65, 9. kolejka
Górnik Zabrze 4:0 (1:0) Unia Racibórz Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Prącik (Kraków)
Widzów: 4 000
Herb.gif HerbUniaRaciborz.gif
Lubański 25
Lubański 50
Lubański 60
Pol 71
1:0
2:0
3:0
4:0

Joachim Szołtysek
Waldemar Słomiany
Stanisław Oślizło
Henryk Broja
Jan Kowalski
Stefan Florenski
Erwin Wilczek
Ernest Pol
Zygfryd Szołtysik
Włodzimierz Lubański
Jerzy Musiałek
SKŁADY
Ginter Wiesiołek (53 Henryk Gorzołka)
Joachim Fink
Helmut Kitel
Reinhold Kitel
Konrad Klimaszka
Antoni Hibner
Jerzy Żaczek
Ginter Lazar
Manfred Urbas
Stefan Michalski
Łucjan Gojny
Trener: Ferenc Farsang

Relacja

Zabrze. Raciborzanie zrzekli się na korzyść Górnika roli gospodarza i… dwu punktów. Tylko w pierwszym okresie uniści starali się dotrzymać kroku swojemu rywalowi. Mogli się nawet pokusić o zdobycie prowadzenia ( Lazar, Michalski). Przypominali wówczas zespół, który nieraz już zdobywał uznanie śląskiej widowni. Później, jakby wytrąceni z konceptu po bramce Lubańskiego, stracili raciborzanie rozmach, ochotę do gry, a ich atak ani razu już nie przysporzył kłopotów, powołanemu świeżo pod broń Szołyskowi.

Na boisku niepodzielnie panował wówczas Górnik, który w pewnych okresach grał więcej niż poprawnie. Tym razem to nie była zasługa Pola. Ernest zrzekł się roli dyrygenta na rzecz Szołtysika, a sam miał razem z Lubańskim strzelać bramki. Lubański strzelał istotnie bez pudła, a Pol raczej rozczarował. Sprawiał wrażenie zawodnika, który tylko czeka na to, by sezon piłkarski dobiegł wreszcie końca. Nie przejawiał większej ochoty do współpracy z kolegami, a strzały mu nie wychodziły. Wielokrotnie otrzymywał dokładne podania od Szołtysika, ale zawsze piłka szybowała wysoko nad poprzeczką. Mówiło się nie tak dawno, że bez Pola nie ma gola. Tym razem przeciwnik nie był zbyt wymagający i gole były. Zresztą i Polowi udało się w końcu trafić do bramki, ale stało się to dopiero wówczas, gdy miejsce między słupkami zajął Gorzołka. Poza Lubańskim i Szołtysikiem, którzy grali bardzo dobrze, rzucał się w oczy lewoskrzydłowy z konieczności- Musiałek oraz pracowity i dokładny Kowalski.

Oślizło nie miał wiele do roboty bo atak Unii przespał całą drugą połowę meczu, ale widać, że zapomniał już o niedawnych dolegliwościach. O aktualnej wartości Szołtyska trudno coś powiedzieć. W środowym spotkaniu w bramce Górnika z powodzeniem mógł wystąpić jeden z działaczy zabrzan i też wywiązał się ze swoich obowiązków. raciborscy snajperzy tym razem nie stanowili żadnego zagrożenie dla Szołtyska, a nieliczne spięcia w zarodku likwidował Oślizło.

Raciborzanie obniżyli loty, albo po prostu chcieli tanio przegrać w Zabrzu i rezerwowali siły na niedzielny mecz z Pogonią. W drugiej połowie spasowali całkowicie, prawie że nie brali udziału w grze. Atak Górnika robił wówczas co tylko chciał. Szołtysik raz po raz wypracowywał świetne pozycje strzeleckie, ale najczęściej przy piłce znajdował się Pol i bramek nie było. Doskonale dysponowanemu Lubańskiemu również nie dotrzymywał kroku Wilczek. Nie miał wprawdzie dużych kłopotów z ogrywaniem starszego Kitla, ale później tracił głowę i szanse wpisania się na listę strzelców.

Po meczu kibice z Zabrza mili zadowolone miny. Wprawdzie górnicy nie porwali ich swą grą, ale dowiedli, że wrócili już do równowagi i ze słabszymi partnerami znów potrafią zdobywać punkty bez stuprocentowego nakładu sił. Może być niedysponowany nawet Pol to wówczas wychodzi mecz Szołtysikowi i Lubańskiemu. Tak to już bywa w drużynie, która poza brakarzem dysponuje kilkunastoma piłkarzami wysokiej klasy.

SP, Sport nr 145 z dnia 06.11.1964r