04.12.1985 - ŁKS Łódź - Górnik Zabrze 2:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
4 grudnia 1985
Puchar Polski 1985/86, rewanż 1/2 finału
ŁKS Łódź 2:1 (1:1) Górnik Zabrze Łódź
Sędzia: Kazimierz Mikołajewski (Płock)
Widzów: ok. 3 000
HerbLKSLodz.gif Herb.gif
Baran 13

Chojnacki 59 k
1:0
1:1
2:1

Urban 28

Robakiewicz
Bendkowski
Wenclewski
Sybilski
Różycki
Chojnacki
Więzik (46 Gierek)
Kruszankin
Ziober
Baran
R.Robakiewicz (46 Kasztelan)
SKŁADY
Józef Wandzik
Bogdan Gunia
Joachim Klemenz
Józef Dankowski
Marek Kostrzewa
Andrzej Pałasz
Waldemar Matysik
Ryszard Komornicki
Jan Urban (51 Ryszard Cyroń)
Marek Majka
Andrzej Zgutczyński
Trener: Zygmunt Gutowski Trener: Hubert Kostka

Relacje

Sport

Łódź. Zdarzały się już w historii europejskich rozgrywek pucharowych (Puchar Polski ma zbyt krótką historię formuły „mecz i rewanż"), by można było szukać analogii, że drużyna przegrywająca pierwszy mecz 2—6 odrabiała w rewanżu straty. W 1961 roku portugalski Leixoes przegrał w Szwajcarii z Chaux-de-Fonds w takim właśnie stosunku i wygrał potem rewanż 5—1. Rok temu podobnego wyczynu dokonał belgradzki Partizan, który przeszedł do II rundy Pucharu UEFA, mimo że pierwszy mecz przegrał w Londynie z Quens Park Rangers 2—6 (w rewanżu było 4—0). Próba dostania się na łamy księgi rekordów Guinessa udała się natomiast piłkarzom Łódzkiego Klubu Sportowego. 1—6 z Zabrza było nie do odrobienia — szczerze mówiąc nikt realnie tego nie oczekiwał. Łodzianie trzymać teraz będą kciuki za Górnikiem, bo gdyby Górnik zdobył puchar, na pocieszenie zostanie im satysfakcja, że są jedyna drużyną która wygrała z zabrzanami w pucharowej rywalizacji.

ŁKS zdawał sobie sprawę, że strat z Zabrza nie zdoła odrobić, górnicy z kolei mieli pewność, że awansu nikt im nie odbierze. Jeżeli dodamy do tego dobre warunki terenowe (ponad 10 stopni ciepła i wiatr wysuszający resztki pośniegowego błota), to nie będzie przesadą stwierdzenie, że mecz był przyjemnym widowiskiem, podobającym i się widzom. Przyjemnym, ale nic więcej. Ani zaciętym, ani dramatycznym — wszystko rozstrzygnęło się przecież już w sobotę. Przez pierwsze pół godziny przewagę miał ŁKS. W 13 minucie Krzysztof Baran otrzymał piłkę na polu karnym, oczyścił sobie zwodami drogę w dość dużym tłoku, popatrzył co robi Wandzik i pewnie strzelił. ŁKS objął prowadzenie, a Klub Kibica, jak na lidera Ligi Stadionów przystało nie żałując gardeł wołał: „jeszcze cztery". Ale następny gól padł po drugiej stronie boiska. Akcja Pałasz — Urban, mało zdecydowana interwencja Bendkowskiego oraz grającego tym razem w bramce ŁKS najmłodszego z Robakiewiczów. Akcja ta skończyła praktycznie okres przewagi ŁKS. Już do końca spotkania gra była wyrównana, a sytuacji podbramkowych pod jedną i drugą bramką niewiele. Krzysztof Baran — najlepszy w zespole ŁKS przyczynił się do zdobycia drugiego gola. Podobnie jak w pierwszej połowie, też minął już na polu karnym opiekującego się nim (bez większego powodzenia) Klemensa, ten jednak sfaulował go. „Jedenastkę” pewnie wykorzystał Marek Chojnacki.

Górnik później tylko raz (75 minuta) miał okazję do wyrównania. ŁKS też nie przeprowadził już po przerwie żadnej ciekawszej akcji (pierwsza połowa była znacznie bardziej interesująca) toteż wynik się nie zmienił.

Ponieważ nie był to mecz ligowy, a pucharowy, sprawozdawca „Sportu” zwolniony jest od wystawiania ocen poszczególnym zawodnikom. By jednak dać satysfakcję najlepszym warto podkreślić, że w ŁKS dobrze grali Baran i Chojnacki, a w Górniku Majka, Matysik, Zgutczyński i Pałasz.