05.08.1961 - Zagłębie Sosnowiec - Górnik Zabrze 0:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
5 sierpnia 1961
1. liga 1961, 14. kolejka
Zagłębie Sosnowiec 0:2 (0:2) Górnik Zabrze Sosnowiec
Sędzia: Siejka (Gdańsk)
Widzów: ok. 30 000
HerbZaglebieSosnowiec.gif Herb.gif
0:1
0:2
Jankowski 29
Pol 39 w
Machnik
Skiba
Śpiewak
Komoder
Fulczyk
Bucki (46. Marek)
Gaik
Uznański
Krawiarz
Kosider
Bazan
SKŁADY Hubert Kostka
Antoni Franosz
Stanisław Oślizło
Henryk Hajduk
Ginter Gawlik
Jan Kowalski
Edward Olszówka
Ernest Pol
Edward Jankowski
Erwin Wilczek
Roman Lentner
Trener: Augustyn Dziwisz

Relacja

Sport

Czarnomorskie wczasy chybioną inwestycją

Stalowcy wrócili z wczasów w Bułgarii opaleni na brąz. Wielu piłkarzy sosnowieckich przypomina z wyglądu Pele i Didiego. Tylko z wyglądu. W grze sosnowiczan, w szybkości ich zagrań oraz skuteczności nie nastąpiły żadne zmiany. Pod tym względem kosztowna wycieczka nad Czarne Morze nie przyniosła żadnych korzyści. Osobiście uważamy, że w sobotę Stal zaprezentowała się znacznie gorzej, niż w ostatnich meczach przed przerwą letnią. Spotkania z Odrą, Polonią Bydgoszcz czy nawet z Legią były przecież rozegrane w obiecującym stylu. Nic z tamtych zalet i walorów nie mogliśmy dostrzec w pojedynku z Górnikiem. W ciągu 90 minut gry nie widzieliśmy w repertuarze gospodarzy ani jednego crossu, ani jednego prostopadłego wystawienia. Zamiast takich zagrań sosnowiczanie forsowali na siłę śmiertelnie nudną „małą grę”, tym bardziej beznadziejną, że niedokładną i przeplataną raz po raz podaniami wprost pod nogi defensorów zabrzan. Jeszcze gorzej przedstawiała się sytuacja w obronie. Ta najbardziej do tej pory solidna formacja Stali zatraciła szybkość, zwrotność i zapał do gry. Z jej właśnie kunktatorstwa i braku przeglądu sytuacyjnego padły dwie bramki Górnika. Będzie o nich jeszcze mowa później.

Sosnowiczanie występowali co prawda w osłabionym składzie bez Ciszka i Mygi, jednakże w absencji tych graczy trudno znaleźć usprawiedliwienie beznadziejności dla całej reszty. Leader ekstraklasy zainkasował tzw. „tanie punkty”. Zdobył je bez specjalnego wysiłku, nie będąc ani przez chwilę zmuszony do walki na całego, lub zademonstrowania wszystkich swych walorów. Wielka szkoda, bo wówczas moglibyśmy otrzymać odpowiedź na najbardziej wszystkich intrygujące pytanie, a mianowicie; czego należy oczekiwać od Górnika w jesiennej rundzie? Na tle sosnowieckiego występu trudno coś na ten temat powiedzieć. Wielu obserwatorów twierdziło, że zabrzanie są bez kondycji, że gdyby w drugiej połowie Stal przyspieszyła tempo swych żółwich akcji, wówczas z gośćmi byłoby bardzo źle. Być może, że tak by było. Styl gry zabrzan po przerwie nie mógł istotnie zachwycić. Z drugiej jednak strony należy pamiętać i o tym, że górnicy prowadząc 2:0, dawali z siebie tylko tyle, ile wymagała sytuacja. A że nie wymagała zbyt wiele, trudno mieć do nich pretensje, że oszczędzali swe siły na następne spotkania. Górnicy zaczęli bardzo dobrze. W pierwszej połowie gry budowali akcje z rozmachem, szybko zdobywali teren i łatwo wypracowywali sytuacje strzałowe.

Bardzo dobrze rozgrywał piłki Pohl, świetne momenty mieli Lentner i Jankowski, w pomocy błyszczał Gawlik, a niewiele ustępował mu Kowalski. Prawdziwym jednak filarem zabrskiego zespołu był w ciągu całego spotkania stoper Oślizło. Na nim kończyły się z reguły wszystkie zagrania Stali i od niego zaczynały się akcje górników. W drugiej połowie meczu gdy atak zabrzan „odpoczywał” sam jeden Oślizło wystarczał, aby Kostce nie groziło nawet przez chwilę poważniejsze niebezpieczeństwo. Miał on oczywiście ułatwione zadanie wobec szablonowej gry napastników Stali, niemniej stoper zabrzan był tym piłkarzem, na którym najczęściej koncentrowała się uwaga widowni. Zdecydowanie słabe punkty górników stanowili Wilczek, Olszówka i boczni obrońcy – Hajduk, i Franosz. Co dzieje się właściwie z tym Wilczkiem? Z meczu na mecz jest coraz gorszy, hamuje akcje, psuje idealne podania. Jeszcze trochę, a nasza wielka nadzieja stanie się podwórkowym piłkarzem. Mimo bezsprzecznej wyższości zabrzan w pierwszej połowie meczu, obydwie ich bramki trzeba położyć na karb obrony sosnowieckiej. Przy pierwszej Śpiewak zagapił się i Jankowski otrzymał podanie w „lukę”, po którym nie miał żadnych trudności z ulokowaniem piłki w siatce. Jeszcze większa wina obarcza obrońców Stali przy drugiej bramce. Znajdując się przy piłce pomocnik sosnowiczan Fulczyk podciął niepotrzebnie Pohla, za co sędzia Siejka podyktował rzut wolny z szesnastu metrów. W tym momencie stalowcy pokazali jak nie należy robić „muru”. Ernest oddał piekielnie ostrą bombę, przy której Skiba schował głowę i piłka poszła prosto w górny róg bramki. Inna sprawa, że wynik 2:0 nie krzywdzi gospodarzy. Zabrzanie mieli co najmniej cztery pozycje, z których równie dobrze mogli uzyskać strzeleckie trofea.

(TB), Sport nr 93 z 7 sierpnia 1961