06.05.2000 - Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 1:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
6 maja 2000 (sobota), godzina 16:30
1. liga 1999/2000, 26. kolejka
Górnik Zabrze 1:2 (0:1) Ruch Chorzów Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Stanisław Żyjewski (Leszno)
Widzów: 7 536
Herb.gif HerbRuchChorzow.gif

Kompała 57 k
0:1
1:1
1:2
Śrutwa 44 g

Paluch 68
Gacek 24 (F) Yellow card.gif Dżikia 12 (F), Śrutwa 56 (NS), Jamróz 73 (F)
Red card.gif Wierzchowski 18 (ręka poza polem karnym)
(1-3-6-1)
Andrzej Bledzewski 5
Jacek Wiśniewski 3 (46 Marcin Brosz 2)
Maciej Krzętowski 4
Robert Kolasa 4
Michał Probierz 4
Tomasz Prasnal 4
Grzegorz Bonk 4 (79 Stanisław Wróbel n.)
Rafał Szwed 4
Adam Kompała 4
Piotr Gierczak 4
Daniel Gacek 3 (46 Shingi Kawondera 2)
SKŁADY (1-3-5-2)
Jakub Wierzchowski 0
Marcin Baszczyński 7
Maciej Mizia 6
Marek Wleciałowski 7
Piotr Włodarczyk ? (89 Michał Lorens n.)
Bartłomiej Jamróz 5
Łukasz Surma 6
Mamia Dżikia n. (19 Marek Matuszek 5)
Sławomir Paluch 8
Krzysztof Bizacki 6
Mariusz Śrutwa 7 (78 Marcin Folga n.)
Trener: Mieczysław Broniszewski Trener: Edward Lorens

Dodatkowe informacje

  • Spotkanie ligowe z Ruchem nr 84 (derby nr 107).
  • Spotkanie ocenione na 2 gwiazdki według Sportu (obok piłkarzy noty według tegoż dziennika).
  • Według innego źródła widzów około 11 000.
  • Od 19. minuty w bramce Ruchu stał Marek Matuszek.

Relacja

Sędzia Żyjewski na ziemi w otoczeniu piłkarzy Ruchu. (Fot. Jerzy Kleszcz [w:] „Sport” nr 95 z dnia 9.05.2000, s. 1)
Wydarzeniom na boisku towarzyszyły dramatyczne sceny na trybunach. (Fot. Jerzy Kleszcz [w:] „Sport” nr 95 z dnia 09.05.2000, s. 9)
Bilet meczowy.

Rewanżowe wielkie derby Śląska rozgrywane były kilka dni po uroczystościach 80-lecia OZPN w Katowicach. Nie spodziewano się jednak pięknego widowiska, a raczej przewidywano, że najważniejszy będzie wynik, nie piękno gry.

Dla górników było to jedno z najważniejszych spotkań w sezonie. Kibice trójkolorowych przeżyli wiosną wiele rozczarowań, dlatego po serii słabych wyników, skończył się w Zabrzu czas trenera Jana Żurka. Na krótko zastąpił go Józef Dankowski, ale wkrótce do Zabrza powrócił Marcin Bochynek. Pracował jedynie 3 tygodnie. Prezes Stanisław Płoskoń zdecydował się więc na Mieczysława Broniszewskiego. Przyprowadził on ze sobą Rafała Szweda, który okazał się świetnym „jokerem”. Wygrana z Ruchem miała pozwolić więc trójkolorowym zapomnieć o meczach, w których drużyna grała poniżej oczekiwań, tym bardziej, że na boisku wystąpić mógł najsilniejszy skład. Chorzowianie do Zabrza udawali się z kolei pełni optymizmu. Chcieli wygrać, walczyli bowiem wciąż o miejsce w europejskich pucharach. Za kartki wystąpić nie mógł jednak Robert Górski, natomiast z powodu kontuzji: Rafał Kwieciński i Mariusz Masternak.

Cel udało się osiągnąć chorzowianom. Po raz trzeci w historii wygrali na stadionie Górnika. Sukces był tym większy, że odniesiony w liczebnym osłabieniu. Od 18 minuty, gdy Jakub Wierzchowski – ratując zespół przed utratą gola – ujrzał czerwoną kartkę za zagranie rękoma poza polem karnym, goście musieli radzić sobie w dziesiątkę. Mimo to, atakowali częściej i bardziej pomysłowo.

Miejsce stopera, wobec absencji nadal kontuzjowanego Masternaka, zajął ponownie kapitan drużyny Maciej Mizia. Podobnie, jak grający obok niego obrońcy Marek Wleciałowski i Marcin Baszczyński, nie pozwalał rywalom na wiele. Bardzo dobrze radził sobie również Sławomir Paluch. Aktywny zarówno pod własną bramką, jak i pod bramką rywali, występował tym razem jako lewy pomocnik. Na prawej stronie nieźle wypadł Piotr Włodarczyk. Atak stworzyli tym razem Krzysztof Bizacki i Mariusz Śrutwa. Ten drugi liczył przed meczem na wpisanie się na listę strzelców i faktycznie tak się stało. Na minutę przed końcem pierwszej połowy, po krótko wykonanym rzucie rożnym Surmy i Bizackiego, najwyżej skoczył do piłki. Bramkarz Górnika był bezradny. Wyglądało na to, że Ruch nie pozwoli sobie odebrać prowadzenia. I być może tak właśnie by się stało, gdyby nie sytuacja z 56 minuty. Paluch wybił piłkę biegnącemu do niej Probierzowi, lecz słabo prowadzący te zawody Stanisław Żyjewski wskazał na rzut karny. To rozjuszyło piłkarzy Ruchu, którzy doskoczyli z pretensjami do arbitra. Po chwili sytuacja na boisku wróciła do normy, niestety wręcz odwrotnie było na trybunach, gdzie policja musiała użyć gumowych kul. Wkrótce zaogniona sytuacja uspokoiła się, ale niesmak pozostał. Byłby znacznie większy, gdyby Ruch nie zdołał potwierdzić swojej dominacji drugim golem. Na szczęście dla chorzowian najlepszy na placu gry Paluch sprawił, że wysiłek jego kolegów nie poszedł na marne. W 68 minucie ograł w polu karnym Macieja Krzętowskiego i pokonał Andrzeja Bledzewskiego. W końcówce było widać, że zmęczeni chorzowianie marzyli już tylko o końcowym gwizdku sędziego. W ich poczynaniach brakowało już zdecydowania, co mogło się skończyć wyrównującym golem, ale groźny strzał Kawondery pewnie wyłapał Marek Matuszek.

Górnikom nie pomógł więc nawet fakt, że przez 72 minuty grali z przewagą jednego zawodnika. Mógł to być jednak argument tylko w wypadku, gdyby oba zespoły prezentowały podobny poziom. Tym razem różniło ich dobre kilka klas. Trener Broniszewski zagęścił środek pola, gdzie ustawił aż sześciu piłkarzy. Niespodzianką był występ Piotra Gierczaka na lewej pomocy. W ataku zagrał praktycznie osamotniony Daniel Gacek, w pierwszej połowie najjaśniejsza postać w drużynie gospodarzy. Spotkań nie wygrywa się jednak ilością, ale jakością. Tej w wykonaniu Górnika zabrakło. Zabrzanie zaczęli jednak nawet obiecująco. Przez kwadrans grali agresywnie, stworzyli parę sytuacji pod bramką Wierzchowskiego. Kilka nieprzeciętnych zagrań pokazał Grzegorz Bonk, który dwukrotnie idealnymi podaniami obsłużył Gacka. Drugie zakończyło się interwencją Wierzchowskiego poza polem karnym, zagraniem piłki ręką i czerwoną kartką. Wydawało się, że Górnik uzyskał atut, tymczasem stało się… odwrotnie. Po zejściu z boiska Dżikii i zmianie taktyki chorzowian, gospodarze tracili pomysł na grę. Niby atakowali, jednak podobnie jak w poprzednich meczach, robili to bardzo statycznie i bez żadnej koncepcji. Z czasem, kiedy Ruch przestał grać tak uparcie wysokie piłki, które padały najczęściej łupem Jacka Wiśniewskiego, błędy zaczęła popełniać również defensywa. W końcu padł gol. Do tej pory Śrutwa nigdy nie strzelił Górnikowi bramki, jeśli opiekował się nim Wiśniewski. W sobotę ta passa została jednak przerwana.

Zmiany dokonane przez trenera Broniszewskiego w przerwie niczego nie zmieniły. Gacek narzekał na kontuzję, Wiśniewski nie spełnił oczekiwań trenera. Shingi Kawondera i Marcin Brosz wypadli słabiej od poprzedników. Nie pomógł prezent arbitra i podyktowanie rzutu karnego. Adam Kompała strzelił trzynastą bramkę w tym sezonie. Kilka minut później Górnik stworzył najlepszą okazję w całym spotkaniu. Kiedy mało kogo na trybunach interesował mecz, a policja strzelała do kibiców i goniła fanów zabrzan, po podaniu Kawondery sam na sam z Matuszkiem był Gierczak. Piłkarz Górnika nie trafił jednak czysto w piłkę. Nie było jednak wątpliwości, że lepszy jest Ruch. Wykorzystując szybkość i umiejętność gry kombinacyjnej, chorzowianie bardzo łatwo radzili sobie z piłkarzami Górnika. Szwankowała asekuracja, nie było piłkarza, który uporządkowałby grę w drugiej linii, w końcu za zagrywanie piłki wziął się Robert Kolasa. Jedyny celny strzał z akcji zabrzanie oddali jednak dopiero w 88 minucie.

O ile zwycięstwa Ruchu można się było spodziewać, to tego, co działo się w trakcie meczu nie przewidziano nawet w najczarniejszym scenariuszu. Piłkarze Ruchu, niezadowoleni z decyzji arbitra o podyktowaniu rzutu karnego dla Górnika, gremialnie rzucili się w stronę sędziego. Po chwili arbiter przewrócił się i według zapisu telewizyjnego Canal+ był przez piłkarzy kopany. Kiedy po kilkunastu sekundach wstał, ukarał żółtą kartką Mariusza Śrutwę, a powinien był przerwać mecz i usunąć sprawców z boiska. Co więcej, kilka minut po meczu Żyjewski powiedział dziennikarzom, że nie został kopnięty, tylko poślizgnął się na rzuconej z trybun serpentynie, czym tylko się ośmieszył. Później zaprzeczył jednak, że coś takiego powiedział. Sprawa trafiła do Wydziału Dyscypliny PZPN, a sprawcy zamieszania zostali surowo ukarani. Marcin Baszczyński został zawieszony na 8 miesięcy, a Mariusz Śrutwa na 6. Sędzia Żyjewski został natomiast zdyskwalifikowany na 3 miesiące w zawieszeniu. Dodatkowo odebrano mu prawo do rozstrzygania meczów na szczeblu centralnym. Nałożono również na kluby grzywnę w wysokości 15 tys. zł dla Górnika i 10 tys. zł dla Ruchu za zachowanie „szalikowców”. Kibice chorzowian otrzymali zakaz uczestniczenia w meczach wyjazdowych swej drużyny, w Zabrzu ograniczono liczbę widzów do trybuny głównej i 2000 osób poza nią.

W tym czasie, gdy na boisku zawodnicy wymierzali na własną rękę sprawiedliwość na arbitrze, na trybunach trwała prawdziwa „wojna”. Półtora tysiąca kibiców Ruchu zaczęło łamać ławki, policja zaczęła strzelać, użyła również armatek wodnych, paliły się podpalone serpentyny, trwała gonitwa policji z kibicami Górnika. Kilkanaście osób zostało rannych. Po meczu chuligani próbowali „wyładować się na ulicach miasta”. Obrzucono policjantów kamieniami, ranny został jeden funkcjonariusz. Uszkodzony został również policyjny radiowóz i wóz strażacki. Zatrzymano ponad 20 zadymiarzy, z czego kilkunastu pijanych odwieziono do izby wytrzeźwień. W trybie nagłym zamknięto również stadiony Górnika i Ruchu. Wojewoda Marek Kempski odrzucił jednak wnioski policji, zlecił jedynie poprawę warunków bezpieczeństwa na obu obiektach.

Wydarzenia na boisku i poza nim przełożyły się na stosunki pomiędzy prezesami obu klubów, Stanisławem Płoskoniem i Krystianem Rogalą. Obu panom „puściły” nerwy i powiedzieli pod swoim adresem kilka mocnych słów, zarzucając „podkupywanie” sędziego i piłkarzy.

Ruch, po derbach, nadal nie stracił szans na tytuł mistrza Polski, a już na pewno miał realne szanse na 2. miejsce. W czterech ostatnich meczach niebiescy zdobyli jednak tylko 4 punkty i zakończyli sezon „dopiero” na 3. pozycji. Górnik natomiast do końca walczył o utrzymanie, ale na szczęście obronił status zespołu ekstraklasy, a królem strzelców z dziewiętnastoma golami na koncie został Adam Kompała.