06.08.1960 - Górnik Zabrze - Odra Opole 1:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
6 sierpnia 1960 (sobota), godzina 18:00
1. liga 1960, 15. kolejka
Górnik Zabrze 1:2 (0:1) Odra Opole Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Stanisław Biernacki (Kraków)
Widzów: ok. 15 000
Herb.gif HerbOdraOpole.gif


Wilczek 79
0:1
0:2
1:2
Jarek 34
Blaut 49
Joachim Szołtysek (52. Bernard Śliwka)
Edward Olszówka
Stefan Florenski
Henryk Hajduk
Marian Olejnik
Jan Kowalski
Henryk Szalecki (32. Henryk Blaga)
Ernest Pol
Edward Jankowski
Erwin Wilczek
Roman Lentner
SKŁADY Franciszek Kściuk
Henryk Prudło
Henryk Brejza
Ryszard Wrzos
Zygfryd Blaut
Franciszek Klik
Wolfgang Skopek
Eugieniusz Piechaczek
Franciszek Stemplowski
Engelbert Jarek
Norbert Gajda
Trener: Augustyn Dziwisz Trener: Teodor Wieczorek

Dodatkowe informacje

  • W 66. minucie Ernest Pol nie wykorzystał rzutu karnego podyktowanego za faul na nim (Kściuk obronił).

Relacja

Sport

Obrońcy tytułu wśród drużyn "środka"

Zabrze. Górnik przegrał na swoim boisku. Przegrał spotkanie, które mógł przynajmniej zremisować. Przed przerwą miał bowiem więcej z gry, również w końcówkę wywalczył sobie przewagę w polu. Poza tym dwie poprzeczki i słupek świadczyć mogą o pechu. No i wreszcie rzut karny w 66 min za faul na Pohlu. Poszkodowany będąc sam wykonawcą umożliwił Kściukowi obronę niezbyt silnego strzału.

A więc pech? Nie, nie pech. O ile jeszcze poprzeczki i słupki mogą świadczyć o szczęściu Odry, to zmarnowanie rzutu karnego było prostą konsekwencją słabej dyspozycji strzałowej Pohla, któremu nie należało powierzać egzekucji. Nadawał się do niej lepiej Lentner, gdyż był on jedynym napastnikiem Górników posiadającym dynamit w nogach.

Górnik przegrał spotkanie taktycznie. Oczywiście, Opolanie wiedzieli co może ich czekać w Zabrzu i nastawili się z góry na dokładne krycie. Ale szczelność bloku obronnego, formującego się szczególnie ściśle przed przerwą była właśnie wynikiem ślamazarnej gry napadu zabrskiego, który hamując tempo, umożliwiał przeciwnikom koncentracje. Zła gra formacji ofensywnej nie miała swojego źródła jedynie w słabej formie Jankowskiego. Środkowy napastnik nie był orłem, ale nie raził tak bardzo na tle całej reszty. Cóż z tego że Pohl starał się rozgrywać jeśli zbyt długo przetrzymywał piłkę, zbyt wiele wózkował a gdy już wreszcie doszedł do strzału to był ona anemiczny. Takimi „bombami” nie tylko Kściuka, ale i mniej wprawnego bramkarza trudno zmusić do kapitulacji. Raz podobał nam się Ernest w całej pełni, kiedy będąc sam przed bramką przejął trudna piłkę i sprytnie skierował ją w róg. Tym razem był to jednak pech, ze otarła się o słupek i weszła w pole. Poza tym strzały Pohla wskazywały, ze nie jest on w pełni sił.

Jak na złość cała reszta zaraziła się grą „w chodzonego”. Wilczek który podobał nam się kiedyś. Dla swojego młodocianego temperamentu również gubił się w niepotrzebnych sztuczkach technicznych, nic dziwnego, że Lentner, który wykazywał najwięcej wigoru niewiele mógł zdziałać, gdyż nie zawsze otrzymywał piłki. Kunktatorstwem marnowano sytuacje, nadające się na zaskoczenie. A wreszcie w pierwszej połowie grano z uporem jedną stroną, unikając długich przerzutów, które pojawiły się dopiero wówczas, gdy miało się nóż na gardle. Gdyby Górnik grał od pierwszej chwili tak jak w kilkunastu ostatnich minutach, kiedy piłkę oddawano znacznie szybciej, przerzucano ją i szukano pozycji bramkowych, wówczas nie straciłby obu punktów.

Błędem było chyba również ustawienie Pohl-Szalecki względnie Blaga i Wilczek–Lentner. Czy nie należało z miejsca zostawić Ernesta na lewym łączniku, jak zrobiono to w drugiej połowie? Szalecki nie zdołał nas przekonać, a do Blagi trudno mieć pretensje. Pomoc Kowalski-Olejnik przez długi okres grała bardzo dobrze. Imponował nam szczególnie swoją niezmordowaną pracowitością Olejnik. Kowalski grał rozsądnie i pozostawił dobre wrażenie. Luki jakie powstawały od czasu do czasu na środku pola, były wynikiem niechęci łączników do cofania się.

W obronie Floreński nie jest jeszcze w swej najlepszej formie nie widzieliśmy przede wszystkim dawnej szybkości toteż Jarek mógł swobodnie przejechać wzdłuż obrońców i z lewej strony strzelić spokojnie w prawy róg. Olszówka miał sporo dobrych momentów i kilka słabszych, a Hajduk, którego powitano gwizdami nie był bynajmniej gorszy. Jako całość defensywa nie była dostatecznie szczelna i nie dawała sobie rady z szybkimi przerzutami, stosowanymi przez napastników Odry.

Szołtysek nie był może winien utracie bramek, ale jego gra nie budzi zaufania. Wyrzuca piłki w pole często nie celnie, a co gorsza, nie troszczy się o nie więcej i spokojnie odwraca się tyłem, nie zdając sobie sprawy, że sprytny przeciwnik zaskoczy go momentalnym strzałem, którego lotu nawet nie zobaczy. Zastępujący go Śliwka robił co mógł i jak mógł. A braków stylowych ma sporo.

Odra grała mądrze wykorzystując taktyczne błędy przeciwnika. Obrońcy ostro blokowali, Klik z pomocy pilnował pieczołowicie Pohla, Wrzos, Pudło i Brejza energicznie wkraczali nie dopuszczając napastników Górnika do swobodnego strzału i wykorzystując jego kunktatorstwo. Blaut potwierdził naszą opinie, ze jest obiecującym piłkarzem. Już znacznie wcześniej polował na bramkę, jednak nie wyszło mu. Czuliśmy, ze jak dojdzie do strzału, to bramkarz Górnika nie będzie miał powodu do radości. I tak też się stało. Strzał ze stosunkowo dalekiego dystansu był ostry i trudny do odparowania. Atak opolan grał rozsądnie. Nie bawił się w zawiłe kombinacje lecz szybkimi długimi piłkami zdobywał z rozmachem teren. Trójka środkowa Gajda-Jarek-Piechaczek dobrze się zrozumiała, była zdecydowana i energiczna. Operowano głównie wypadami, pamiętając o blokowanie w obronie. Jedynie po przerwie był krótki okres ciągłej ofensywy opolan. Skrzydła mniej rzucały się w oczy. Stemplowski lepszy niż Skopek. W całości Odra mimo optycznej przewagi górników nie pozostawiła wrażenia drużyny, która wygrała jedynie szczęściem. Opolanie dobrze wywiązali się ze swojego zadania, prezentując bardzo dobre kwalifikacje piłkarskie. Kibice Odry mieli pretensje o podyktowanie rzutu karnego. Niestety, za faul na polu karnym jest tylko jedna kara i ta była słuszna, taj jak dręczyło nas pytanie, czy faul Hajduka w 19 minucie nie miał znamion przewinienia karnego.

Tadeusz Maliszewski, Sport nr 104, 7 sierpnia 1960