06.09.1961 - Górnik Zabrze - Zawisza Bydgoszcz 6:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
6 września 1961 (środa) - godzina 17:15
1. liga 1961, 20. kolejka
Górnik Zabrze 6:1 (3:0) Zawisza Bydgoszcz Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Jan Maciarz (Kraków)
Widzów: 7 000
Herb.gif HerbZawiszaBydgoszcz.gif
Jankowski 32 g
Jankowski 37 g
Jankowski 43
Pol 49 k

Lentner 85
Pol 90 k
1:0
2:0
3:0
4:0
4:1
5:1
6:1




Frąckiewicz 66

Hubert Kostka
Antoni Franosz
Stanisław Oślizło
Edward Olszówka)
Stefan Florenski (46 Ginter Gawlik)
Jan Kowalski
Erwin Wilczek
Ernest Pol
Edward Jankowski
Hubert Kulanek
Roman Lentner
SKŁADY
Henryk Rosiński (46 Edmund Rychlewicz)
Bronisław Szlinter
Hubert Fiałkowski
Ryszard Harmata
Józef Rembecki
Jan Góral
Bronisław Waligóra
Kazimierz Frąckiewicz
Jerzy Sułkowski
Sławomir Spychalski
Waldemar Chmara
Trener: Augustyn Dziwisz Trener: Kristóf Scharle

Relacje

Sport

„Wywiad” Nicholsona trafił w próżnię.

Zabrze. – Ogólnie oczekiwano, że spotkanie lidera z Zawiszą będzie generalną próbą zabrzan przed środowym pojedynkiem z Tottenham Hotspur w PKME. Spodziewano się „pokazówki”, rekordowego zwycięstwa a tymczasem nic z tych rzeczy nie było. Górnik wygrał wprawdzie wysoko, ale grał bez polotu, na stojąco, w niczym nie potwierdzając relacji z Mielca o wyszlifowanej na wysoki połysk formie przeciwko Anglikom.

Czy należy wobec tego zrewidować wyrażone poprzednio opinie i przyoblec się zawczasu w żałobne szaty? Nikomu tego nie radzimy. Wprost przeciwnie. Nie mamy do górników żadnych pretensji o blady mecz z Zawiszą. Po pierwsze dlatego, że słabość przeciwnika jest zaraźliwa i gorzej gra się z gorszym partnerem niż lepszym.

Bydgoszczanie zaś byli w środę partnerem, z którym w ogóle nie szło normalnie grać. Zaraz po rozpoczęciu meczu wojskowi oddelegowali do obrony dziewięciu zawodników nie mając żadnych ambicji strzeleckich. Nawet gdy ich 2 „napastnicy” przechodzili za połowę boiska, oddawali piłkę co rychlej do tyłu pomocnikom lub obrońcom. Czy w takiej sytuacji można krytykować zabrzan, że nie „szarpali” i nie podkręcali tempa a czyhali jedynie na błędy rywali? W meczach ligowych obowiązuje poza tym zasada „wygrać i zdobyć 2 punkty” a z osiągnięciem tego celu zabrzanie nie mieli żadnych problemów.

Jest również drugi powód, który usprawiedliwia „ulgową taryfę” lidera i tłumaczy dlaczego Górnik nie zrobił widowni przyjemności ujawnienia próbek formy zarezerwowanej na środowy mecz z Anglikami. Tym powodem był coach Tottenhamu, p. Nicholson. Anglik śledził uważnie na trybunie każde zagranie zawodników Górnika,, czynił liczne notatki i rysunki najbardziej częstych zagrań zabrzan. Należy więc przypuszczać, że i z tego względu Pohl i jego koledzy wykazywali wstrzemięźliwość, nie chcąc się dać rozszyfrować przed meczem. Jeśli był to rzeczywiście manewr taktyczny dla zmylenia czujnych oczu angielskiego eksperta, należy go tylko pochwalić.

Tak czy inaczej, o tym, jak jest przygotowany Górnik do meczów z Tottenhamem, nie sposób mówić na tle środowego spotkania z Zawiszą. Odpowiedź na to pytanie da nam dopiero murawa chorzowskiego giganta.

Zabrzanie raz jeszcze wystąpili bez Musiałka, który nie wyleczył się jeszcze z kontuzji w meczu z Legią. Zastąpił go, podobnie jak w Mielcu, junior Kulanek. Chłopak ma rzeczywiście talent, ale warunki fizyczne nie predestynują go jeszcze do występów w ligowym zespole. Musiałek jednak – jak nas informowano – ma już być na środę całkowicie zdolny do gry i tę wiadomość należy oczywiście przyjąć z radością.

Pozostałych zawodników Górnika trudno oceniać normalną miarą. Wydaje się mimo wszystko, że pewien regres formy ma miejsce u Kowalskiego (chaotyczność), podobnie jak zwyżkę u Floreńskiego. Daleki od swoich dawnych możliwości jest jeszcze Gawlik, który wystąpił po przerwie. Wielka szkoda, bo jego warunki fizyczne predestynowałyby go w pierwszym rzędzie do gry z rosłymi i twardymi Anglikami.

Zawisza zaprezentował się w Zabrzu katastrofalnie pod każdym względem. Jest to bezwzględnie nasz najsłabszy zespół ligowy i nic dziwnego, że już na długo przed zakończeniem rozgrywek jego los został przesądzony. Piłkarze bydgoscy nie mają nie tylko zielonego pojęcia o nowoczesnym futbolu, ale pozbawieni są nawet ambicji i woli walki. Krótko mówiąc – rozpacz!

(TB)