06.11.1988 - Górnik Zabrze - Legia Warszawa 2:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
6 listopada 1988 (niedziela), godzina 17:00
1. liga 1988/89, 14. kolejka
Górnik Zabrze 2:1 (0:0) Legia Warszawa Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Kazimierz Orłowski (Lublin)
Widzów: 12 000
Herb.gif HerbLegiaWarszawa.gif

Urban 56 k
Urban 62 g
0:1
1:1
2:1
Dziekanowski 52
Yellow card.gif Dziekanowski 37
Józef Wandzik
Piotr Jegor (44 Dariusz Koseła)
Marek Piotrowicz
Joachim Klemenz
Robert Grzanka
Robert Warzycha
Piotr Rzepka
Ryszard Komornicki
Jan Urban
Andrzej Orzeszek (52 Waldemar Kamiński)
Krzysztof Baran
SKŁADY Zbigniew Robakiewicz
Tomasz Arceusz
Zbigniew Kaczmarek
Dariusz Kubicki
Dariusz Wdowczyk
Leszek Pisz
Kazimierz Buda
Krzysztof Iwanicki
Stanisław Terlecki
Andrzej Łatka
Dariusz Dziekanowski
Trener: Marcin Bochynek Trener: Andrzej Strejlau

Relacja

Bilet meczowy.

Sport

Gra nerwów

Mecze Górnika z Legią należą od wielu lat do najciekawszych propozycji ligowych. Zawsze mają bowiem szerszy niż aktualna sytuacja w tabeli kontekst. Teraz doszła też obietnica przedłużenia emocji aż do pucharowego dwumeczu. W Zabrzu można się było więc w niedzielę spodziewać wszystkiego, tylko nie tak słabo dysponowanego i przestraszonego arbitra. Momentami, aż trudno było uwierzyć, że Kazimierz Orłowski nie prowadzi spotkania ligowego po raz pierwszy. Całe szczęście, że poza kilkoma wyjątkami piłkarze zachowali niezbędną część wzajemnego szacunku dla siebie, bo inaczej Marcin Bochynek jak i Andrzej Strejlau mogliby mieć poważne trudności ze skompletowaniem składów na najbliższy trening.

Bezkarne przepuszczenie kilku fauli doprowadziło w konsekwencji do sytuacji w 37 minucie, kiedy to zdenerwowany Dariusz Dziekanowski sfaulował bez piłki Jegora. Kopnięcie było na tyle silne i celne, że Jegor opuścił boisko. Sędzia długo się zastanawiał jak na to zdarzenie zareagować, wreszcie pokazał Dziekanowskiemu żółtą kartkę. Pod koniec spotkania raczył zaś arbiter nie zauważyć bezpardonowego ataku Klemenza na nogi Dziekanowskiego.

Nie sposób było więc oczekiwać, że będzie to widowisko wspaniałe, akcje płynne, a każdy z zawodników uzyska dużą swobodę na murawie. Faul jest ostatecznym, ale skutecznym wyjściem z większych opresji, tym bardziej zaś w spotkaniu, w którym sędzia chce z obu stron widzieć jak najmniej.

Niemal od początku do końca przewagę miał Górnik. Była to jednak przewaga iluzoryczna, bo większość akcji kończyła się w bezpiecznej odległości od bramki Robakiewicza. Na dobrą sprawę trudno byłoby w pierwszej połowie wskazać więcej niż dwie odbiegające od schematu akcje. Te dwie zaś to rajd Orzeszka zakończony niecelnym strzałem i fatalne pudło Dziekanowskiego z odległości 5 metrów po znakomitym podaniu Iwanickiego.

Jest swego rodzaju paradoksem, że w spotkaniu dwóch prezentujących najdojrzalszy w kraju futbol zespołów bramki padły po nieprawdopodobnych wręcz błędach. W 52 min. Piotrowicz po raz kolejny wykręcił super numer. Z właściwą sobie beztroską, zapominając, że jest ostatnim stoperem, wdał się w finezyjne dryblingi z Dziekanowskim. Legionista tylko na taki prezent czekał. Być może gdyby gościom udało się nieco dłużej utrzymać prowadzenie, nie musieliby wyjeżdżać z Zabrza bez punktów. Ale już w cztery minuty później rozpędzony Komornicki został zastopowany w polu karnym przez Terleckiego i Urban nie miał po chwili żadnych problemów z celnym strzałem z 11 metrów. W 61 min. wydawało się, że akcja Komornickiego nie przyniesie żadnych korzyści, tymczasem jednak będący już w posiadaniu piłki obrońcy warszawscy pozwolili ją sobie łatwo odebrać, by następnie nie przeszkodzić ani w dośrodkowaniu Baranowi, ani w oddaniu pięknego strzału głową Urbanowi. Kolejne bramki nie padły, choć okazji ku temu nie brakowało. Trzykrotnie blisko szczęścia był Kamiński.

Mirosław Nowak, Sport nr 217 (7867), 7 listopada 1988