07.03.1971 - Górnik Zabrze - Gwardia Warszawa 3:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
7 marca 1971
Puchar Polski 1970/71, 1/4 finału
Górnik Zabrze 3:1 (1:0) Gwardia Warszawa Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Marian Kustoń (Poznań)
Widzów: 5 000
Herb.gif HerbGwardiaWarszawa.gif
Szołtysik 37
Banaś 57
Wilczek 79
1:0
2:0
3:0
3:1



Gzil 84

Hubert Kostka
Jan Wraży
Stanisław Oślizło
Jerzy Gorgoń
Henryk Latocha
Zygfryd Szołtysik
Alojzy Deja (46 Erwin Wilczek)
Hubert Skowronek
Jan Banaś
Jerzy Wilim
Władysław Szaryński
SKŁADY
Pocialik
Sroka
Jurczak
Kraska
Szymanowski
Wiśniewski
Dawidczyński
Wawrowski (Stanisław Gzil)
Szymczak
Szarama
Masztaler
Trener: Ferenc Szusza Trener: Jurij Kuzniecow

Relacje

Kronika Górnika Zabrze

Warunki atmosferyczne towarzyszące spotkaniu, były delikatnie mówiąc niekorzystne. Jednak mimo kilkustopniowego mrozu, silnego nieprzyjemnego wiatru i zaśnieżonej murawy, sędzia Kustoń z Poznania zdecydował, że pojedynek zostanie rozegrany. Swoją decyzję argumentował brakiem sprzeciwu obu drużyn. Mimo, że w spotkaniu nie zagrał Włodzimierz Lubański (kontuzja), trójkolorowi pokazali, że nawet w beznadziejnych warunkach potrafią odnieść wysokie zwycięstwo. Linia obronna spisywała się tego dnia bez zarzutów. Tylko "dzięki" chwili (bądź co bądź zrozumiałego już) rozluźnienia w końcówce, rywal zdobył się na strzelenie trafienia honorowego. O ile defensywa nie miała sobie nic do zarzucenia, tak piłkarze grający w ataku nie mogli uznać spotkania za znakomite. Zarówno Wilim, jak i Szaryński swoją postawą nie zachwycili. Jedynie trzeci ustawiony z przodu formacji Banaś wykazał kunszt godny uwagi. Nawet trudne warunki nie spowodowały przeszkody na zdobycie kolejnego trafienia na własne konto. Przyjezdni z kolei mimo przegranej zostali ocenieni przez ekspertów bardzo wysoko. Chwalono ich wolę walki, boiskową ambicję oraz szybkość w budowaniu akcji.

Sport

Próba generalna Górnika na „czwórkę”.

Zabrze – Cztery dni przed pojedynkiem z Manchesterem piłkarze Górnika odbyli ostatni, bojowy test. Partnerem była warszawska Gwardia, stawką – awans do półfinałów Pucharu Polski. Wygrali górnicy 3:1 (1:0), ale nie wynik był tego wieczoru najistotniejszy. Szło przede wszystkim o uzyskanie odpowiedzi na intrygujące pytanie: Jak Górnik wykorzystał czas dzielący go od meczu z Manchesterem? W jakiej formie i dyspozycji staje do ciężkiej próby z obrońcą PEZP?

Odpowiedź byłaby jasna, gdyby nie anormalne dla futbolu warunki, w jakich rozegrano spotkanie z Gwardią. Krótko przed godz. 17 termometr wskazywał minus 7 stopni, wiał mroźny, przejmujący wiatr, murawa przypominała narciarski stadion na Kirach. Sponad 8000 obecnych tylko jeden człowiek nie miał żadnych wątpliwości, co do tego, że w tych warunkach można rozgrywać ważny mecz piłkarski. Był nim sędzia p. Kustoń z Poznania.

– „Ponieważ PZPN zalecał, aby spotkanie się odbyło, a zespoły nie wyraziły przed pierwszym gwizdkiem żadnego sprzeciwu, nie było podstaw do odwoływania pojedynku” – powiedział nam.

Przysłowie powiada, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Może to istotnie lepiej, że sędzia meczy Górnik – Manchester, notabene Grek, wykaże mniej tolerancji dla nienormalnej o tej porze roku pogody piłkarskiej w Polsce.

Mimo wszystko mieliśmy w ten sobotni wieczór dostatecznie dużo podstaw do zadowolenia. Oczywiście dzięki Górnikowi. Jeszcze parę dni temu zabrzanie pławili się w hiszpańskim słońcu. Opaleni, w czerwono – białych koszulkach, białych spodenkach i ciemnobeżowych rajtuzach, na które naciągnięto białe skarpety, prezentowali się doskonale, za co otrzymali od ponad 5 tysięcy widzów frenetyczne oklaski. Towarzyszyły one później akcjom zabrzan bardzo często. Ponieważ Gwardia, po jugosłowiańskim poligonie, okazała się idealnym partnerem, łatwo się domyśleć, że widowisko szybko pozwoliło człowiekowi zapomnieć o śniegu, mrozie i wietrze.

Górnik wystąpił w składzie najbardziej zbliżonym do tego, w jakim w środę wybiegnie naprzeciw Anglikom. A więc: w bramce Kostka, w obronie od prawej: Wraży, Oślizło, Gorgoń, Latocha; w drugiej linii: Skowronek, Deja, Szołtysek, a w ataku: Banaś, Wilim, Szaryński.

Uważny czytelnik od razu spostrzeże brak Lubańskiego. Niestety, nie ma żadnej gwarancji, że Włodek będzie mógł grać w środę. Lekarze czynią wszystko, by nasz najlepszy piłkarz odzyskał możliwość występu. Na razie nie podjęto decyzji. Przesądzać niczego nie należy, ale trzeba sobie zdać sprawę z tego, że zdrowie piłkarza jest zawsze ważniejsze od największych nawet korzyści doraźnych.

Uwzględniając stan boiska należy wyrazić zadowolenie przede wszystkim ze świeżości widocznej w każdej niemal akcji zabrzan. Górnicy byli jak gdyby głodni futbolu, rozbiegani, dynamiczni, pełni rozmachu i woli walki. Te walory rzucały się w oczy najbardziej, były widoczne dla każdego, a w połączeniu z dobrą kondycją psychiczną i fizyczną stanowią optymistyczny fundament nadziei w obliczu środowej próby.

Po ciężkiej, wielotygodniowej pracy, poprzedzającej mecz z Manchesterem, Górnik zrobił w sobotę solidne wrażenie. Znać, że wykorzystał czas do maksimum. Imponująco zaprezentował się w bramce Kostka. Choć niezbyt często zatrudniony, dwukrotnie popisał się kapitalnymi interwencjami.

W obronie nie widać żadnej skazy, choć chwila przestoju, jaka nastąpiła, a którą natychmiast wykorzystali gwardziści, nie może w środę mieć miejsca. Oślizło wydaje się być na najlepszej drodze po reprezentacyjną formę. Wraży i Gorgoń byli szybcy, sprawni i dostatecznie dokładni, u Latochy ani śladu skutków, nękających tego pechowego piłkarza, kontuzji.

W drugiej linii oglądaliśmy dwa zestawienia. Pierwsze stanowiła trójka występująca do przerwy w składzie: Skowronek, Deja, Szołtysik. Każdy w tym tercecie reprezentuje inne walory. Polot i fantazję Szołtysika oraz bojowość Skowronka próbował uzupełnić wysoko oceniany w Hiszpanii Deja. W trudnych warunkach czuł się gorzej, wskutek czego w drugiej połowie sięgnięto po Wilczka. Zmiana okazała się bardzo szczęśliwym przedsięwzięciem. Pan Erwin wniósł na boisko dodatkową porcję świeżości, która wsparta charakterystyczną dla tego piłkarza wysoką kulturą gry, świetnym przeglądem sytuacyjnym i skutecznością, stanowi cenny walor.

Najwięcej zastrzeżeń można mieć do przedniej linii, pozbawionej, jak już wspomnieliśmy, Lubańskiego. Banaś wydaje się w tej formacji atutową kartą Górnika. Na śniegu czuł się nie mniej dobrze, niż na słońcu w Hiszpanii, gdzie zyskał wysokie oceny. Wilim, mimo najlepszych chęci, nie spełnił oczekiwań, ale jego wola walki była godna uznania. Najmniej przekonała nas postawa Szaryńskiego. Filigranowy piłkarz czuł się na śliskiej murawie zupełnie źle. Ma najmniejszy wkład w zwycięstwo nad Gwardią. Jest w obliczu środowego pojedynku najbardziej kontrowersyjnym piłkarzem Górnika.

Parę słów o Gwardii, która uczyniła wszystko, aby stworzyć przeciwnikowi idealne warunki ciężkiej próby generalnej przed pojedynkiem z Anglikami. Gwardziści dowiedli, że nie przespali zimy. W arcytrudnych warunkach zaprezentowali się znakomicie, a za wolę wali, szybkość i bojowość należy im się wysoka ocena. Rola warszawian w ligowej wiośnie będzie prawdopodobnie całkiem inna niż jesienią.

Sobotni nokturn oglądał także przebywający w Polsce na urlopie niedawny profesor górników, dr Geza Kalocsai. Szybkość i świeżość górników stanowią – zdaniem Kalocsai’a – walory, które mogą w środę zadecydować o wyniku pierwszego aktu ćwierćfinału Górnik – Manchester City.

Okres poprzedzający środowy występ wykorzystają górnicy na ostatnie przygotowania. W klubie panuje atmosfera pełnej mobilizacji. Świadomość wielkiej szansy jest dla każdego piłkarza i działacza bodźcem do wytężonej pracy. Oby tylko dopisała pogoda, oby natura nie zmarnowała wielkiego wysiłku szerokiego sztabu ludzi.

Janusz Jeleń, Sport, nr 37 z 8 marca 1971r.