07.05.1967 - Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 4:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
Bramka! Lubański podnosi ręce na znak ogromnej radości. Bramkarz Ruchu leży na ziemi, obok niego Piechniczek. [Fot. Jerzy Bydliński [w:] „Sport” nr 53 z dnia 8.05.1967, s. 1)

20. kolejka

Spotkanie ligowe nr 24 (derby nr 36) – 7 maja 1967 (niedziela, godz. 17.00)

Górnik Zabrze 4:1 (3:1) Ruch Chorzów

3 gwiazdki „Sportu”

Frekwencja: 35 000

Sędzia: Majdan (Warszawa)

Strzelcy bramek:

1-0 - Włodzimierz Lubański 5 min.

2-0 - Jerzy Musiałek 16 min.

3-0 - Erwin Wilczek 19 min.

3-1 - Edward Herman 25 min.

4-1 - Zygfryd Szołtysik 74 min.

Skład i noty Górnika wg „Sportu”:

Hubert Kostka 2, Rainer Kuchta 2, Stanisław Oślizło 2,5, Edward Olszówka 2,5, Henryk Latocha 2, Joachim Kubek 1 (46. Alfred Olek 1), Zygfryd Szołtysik 2,5, Tadeusz Wanat 2, Jerzy Musiałek 2,5, Włodzimierz Lubański 3,5, Erwin Wilczek 2

Trener Géza Kolocsay

Skład i noty Ruchu wg „Sportu”:

Henryk Pietrek 2,5, Maksymilian Czenczek 0,5 (46. Eugeniusz Lerch 1), Antoni Nieroba 1,5, Antoni Piechniczek 1,5, Alojzy Łysko 1,5, Zygmunt Maszczyk 2, Bronisław Bula 2, Jan Rudnow (nie podano), Józef Gomoluch 2, Edward Herman 1,5, Eugeniusz Faber 2

Trener Teodor Wieczorek

Program meczowy

Przed rewanżem liga powoli wkraczała w decydującą fazę. Trener Kalocsay dwoił się i troił, aby zabrzanie obronili tytuł. Wiosną jego podopieczni strzelali średnio tylko jedną bramkę na mecz. Spowodowane to było przejściem zespołu na grę „klasyczną brazylianą” z 7 zawodnikami w defensywie. Inna sprawa, że poziom rozgrywek zdecydowanie się podniósł i nikt nie mógł liczyć już na „spacerki”, czy „taryfę ulgową”. Z kolei podopieczni trenera Wieczorka, nie wystartowali do wiosennej rundy najlepiej. Szybko jednak podnieśli się po dwóch pierwszych porażkach, złapali swój właściwy rytm, by przed meczem derbowym zajmować drugie miejsce, ze stratą dwóch punktów do liderującego Górnika.

Zabrska twierdza nadal pozostała jednak niezdobyta, nie udał się więc pościg Ruchu za Górnikiem. W meczu wiosny lider rozprawił się z niebieskimi łatwiej, niż można się było spodziewać. Zabrzanom wystarczyło bowiem 30 minut ostrego natarcia, aby zapewnić sobie zwycięstwo i dwa punkty.

Zadziwiła jednak przede wszystkim chorzowska drużyna. Trzykrotnie bowiem zmieniała formę w trakcie spotkania. Przez pierwsze 20 minut gry, niebiescy sprawiali żałosne wrażenie. Atak istniał jedynie z nazwy, druga linia popełniała seryjne błędy, a już istna tragedia panowała w tyłach. Nic dziwnego, że w 19 minucie Górnik prowadził 3:0. Pierwsza bramka padła przy współudziale najpierw Maksymiliana Czenczka, a następnie Antoniego Piechniczka, Antoniego Nieroby i Henryka Pietrka. Zaczęło się od nieodgwizdania spalonej pozycji Erwina Wilczka. Nic by jednak nie było, gdyby Czenczek wykazał większe zdecydowanie i nie doprowadził do rzutu rożnego. Idealnie wykonane dośrodkowanie Wilczka spadło wprost na głowę niepilnowanego Włodzimierza Lubańskiego i było 1:0. Drugi „szkolny” błąd popełniła chorzowska defensywa przy bramce strzelonej przez Erwina Wilczka. Bramka ta uzyskana została po błyskawicznie rozegranym rzucie wolnym z odległości 16 metrów. Obrońcy Ruchu i tym razem „zaspali”. Utworzyli jakiś niekompletny mur, zapominając o kryciu znajdujących się na wolnych pozycjach przeciwników. Jednym z nich był Wilczek, który po otrzymaniu podania podciągnął kilka metrów i strzelił nie do obrony. Również drugi w kolejności gol zabrzan był wynikiem ogromnego chaosu panującego w tym okresie w szeregach chorzowian. Rozpoczął go przegrany pojedynek Buli z Szołtysikiem. Zabrzanin przekazał piłkę Lubańskiemu, ten „wypuścił” Musiałka na wolną pozycję i było 2:0 Biedny Bula złapał się po tym nieszczęściu za głowę, ale tak samo winni utraty bramki Piechniczek i Nieroba. Napastnicy Górnika dali im pokazową lekcję szybkości, której chyba długo nie zapomnieli.

Metamorfoza chorzowian nastąpiła po 20 minutach. Wystarczyło, aby Bula z Gomoluchem zaczęli dokładniej rozgrywać piłkę, a sytuacja na boisku uległa radykalnej zmianie. Statystujący dotychczas atak niebieskich przejął inicjatywę, szturmując coraz groźniej przedpole bramkowe Kostki. W 25 minucie bramkarz Górnika musiał skapitulować po główce Hermana. Niewiele nawet brakowało, aby wkrótce było 3:2. Chorzowianie bez przerwy nacierali, wypracowując wiele dogodnych pozycji strzałowych. Dobra gra Ruchu trwała jednak tylko do 65 minuty. Potem niebiescy opadli z sił i do głosu znów doszli górnicy. Przeważali już do końcowego gwizdka sędziego, a przeprowadzając szereg bardzo efektownych akcji, mieli kilka doskonałych okazji do podwyższenia wyniku. Wykorzystali tylko jedną. W 74 minucie Pietrek wybił piłkę po strzale Lubańskiego wprost pod nogi nadbiegającego Szołtysika, który oczywiście nie miał żadnych trudności z ulokowaniem jej w siatce.

Zwycięstwo przypadło górnikom zasłużenie. Wygrali niedzielne derby przede wszystkim dlatego, że potrafili wykorzystać słabość obrony Ruchu w początkowym okresie spotkania. Zabrzanie stanowili poza tym bardziej wyrównany zespół. Mieli też w swych szeregach wybitniejsze indywidualności. Najbardziej rzucającą się w oczy stanowił Lubański. Podobali się również Musiałek, Szołtysik, Oślizło i bardzo pracowity Wanat. Mecz miał różne oblicza. Były w nim okresy bardzo dobre, ale były też i zdecydowanie kiepskie. Zawiódł przede wszystkim Ruch i dlatego wielkie derby Śląska nie dostarczyły tym razem wielkich emocji. Inaczej było poza boiskiem. Po raz pierwszy w trakcie meczu zagrała orkiestra dęta. Pozwoliła ona sobie jednak na ogromny nietakt, odgrywając drużynie chorzowskiej… marsz pogrzebowy. Oburzenie było ogromne.

Ligę ostatecznie znów wygrał Górnik, ale Ruch również uplasował się na wysokiej, trzeciej pozycji.