08.03.1980 - Zagłębie Sosnowiec - Górnik Zabrze 2:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
8 marca 1980
1. liga 1979/80, 16. kolejka
Zagłębie Sosnowiec 2:2 (1:0) Górnik Zabrze Sosnowiec
Sędzia: Jan Marchwiński (Gdańsk)
Widzów: 10 000
HerbZaglebieSosnowiec.gif Herb.gif
Tochel 39


Sączek 82
1:0
1:1
1:2
2:2

Curyło 55 g
Pałasz 70
Yellow card.gif Dolny

Marek Bęben
Konopka
Koterwa
Zarychta
Lula
Pytel (70 Łakomiec)
Tochel
Klamra (66 Wojciech Sączek)
Koczuba
Mazur
Mikołajów
SKŁADY
Waldemar Cimander
Bernard Jarzina
Jerzy Gorgoń
Tadeusz Dolny
Ireneusz Lazurowicz
Joachim Hutka
Henryk Wieczorek (29 Marian Zalastowicz)
Stanisław Curyło
Emil Szymura
Edward Socha
Andrzej Pałasz
Trener: Andrzej Strejlau Trener: Władysław Żmuda

Dodatkowe informacje

Program meczowy.

Relacje

Sport

Górnicze derby na dobrym poziomie

Sosnowiec. Górnicze derby dostarczyły widzom wielu emocji, stały na dobrym poziomie, a podział punktów właściwie satysfakcjonuje obydwu rywali. Tak się złożyło, iż w premierze nie mogli wystąpić m.in. Wojciech Rudy, Jerzy Dworczyk i Zbigniew Sączek co z pewnością miało wpływ na postawę sosnowieckiego Zagłębia. Ale w Górniku rychło odnowiła się kontuzja Henrykowi Wieczorkowi i druga linia zabrzan doznała osłabienia. W sumie jednakże wspomniane absencje nie miały decydującego wpływu na końcowy rezultat. Istotniejsze, że dwaj zasłużeni ligowcy potrafili — u progu sezonu — zaprezentować widzom futbol dojrzały, poparty dobrym przygotowaniem kondycyjnym i szybkościowym.

Zagłębie pierwsze znalazło się w opałach i to już w pierwszych sekundach pojedynku. Błyskawiczny atak zabrzan zakończył pięknym strzałem Wieczorek, ale Bęben popisał się skutecznym piąstkowaniem, piłka znalazła się w posiadaniu rozpędzonego Hutki, który bez wahania ostro strzelił. I tym razem Bęben popisał się znakomitym refleksem. Zagłębie powoli opanowywało sytuację, przy czym główny akcent kładziono na przejęcie batuty w środku pola. A tam zabrzanie ani rusz nie chcieli ustąpić, głównie za sprawą świetnie dysponowanego duetu Hutka — Szymura.

Po przeciwnej stronie reprezentacyjna para Mikołajów – Mazur nie potrafiła znaleźć wspólnego języka, każdy z nich próbował na własną rękę zaskoczyć Cimandra. Bilski tego był w 15 min. Mikołajów, jednakże nadmiernie „podniósł" piłkę przenosząc ponad poprzeczką. Próbował swych sił, w roli strzelca, Jarosław Konopka i nawet dwukrotnie omal nie zdobył prowadzenia. Strzelał z dystansu Koczuba, próbował Pytel – wszystko na nic. Aż tu nagle w 38 min. sosnowiczanie objęli prowadzenie. Akcję rozpoczął Mazur, w głównej roli wystąpił Tochel aczkolwiek miał przeciwko sobie Jarzinę i Gorgonia. Strzał Tochela w „długi" róg był przedniej marki.

Po przerwie zabrzanie wzmocnili i tak już szybkie tempo gry. Prawą stroną poszedł dynamicznie Socha, którego dośrodkowanie – wzdłuż bramki – przejął na głowę Curyło i za moment na świetlnej tablicy widniał już remis 1:1. Zagłębie niespodziewanie oddało inicjatywę rywalowi, jakby zniechęcone, w każdym razie już bez animuszu. Zabrzanie grali coraz lepiej, efektowniej, wreszcie Pałasz – w popisowy sposób – poszedł na przebój zdobywając ostrym strzałem gola dla Górnika! To był zimny prysznic dla Zagłębia, które w ciągu niespełna 60 sekund (!) doprowadziło do wyrównania. Piękna, szybka akcja i Wojciech Sączek wpakował piłkę do siatki. Do końca trwała uporczywa walka o zmianę wyniku, lecz ani Zagłębiu, ani gościom nie udało się przechylić szali zwycięstwa.

Rzecz jasna największe zainteresowanie w tym meczu budziła postawa trójki reprezentantów kraju czyli Mazura, Mikołajowa i Pałasza. Charakterystyczne, że wszyscy trzej grali coraz lepiej im bliżej końca meczu. Mimo wszystko korzystniej od tej trójki zaprezentował się Emil Szymura, piłkarz o świetnym przeglądzie sytuacji. Dość długo skutecznie z nim rywalizowali dwaj sosnowiczanie, mianowicie Jarosław Konopka i Krzysztof Tochel. Pierwszy, nosząc na plecach, numer (4) Rudego jednak rzadko decydował się na dublowanie skrzydłowego, a przy „główce” Curyły nie był bez winy. Natomiast Tochel przez trzy kwadranse błyszczał, później znikał z pola widzenia, by po pewnym czasie znowu dać znać o swoich możliwościach. A na koniec pocieszający objaw: obydwa zespoły stawiały na atak choć z ustawienia pozornie wynika, że grano ostrożnie. W momentach ataku Zagłębie miało w przodzie 4 – 5, nawet 6 graczy, podobnie jak Górnik. W żadnym okresie spotkania rywale nie stosowali gry asekuracyjnej „na wynik”. A więc zapowiedź zmian na lepsze w lidze?.

P.M, Sport nr 49, 10 marca 1980