08.03.1997 - Górnik Zabrze - Odra Wodzisław Śląski 2:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
8 marca 1997 (sobota), godzina 14:30
1. liga 1996/97, 20. kolejka
Górnik Zabrze 2:1 (1:0) Odra Wodzisław Śląski Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Mirosław Ryszka (Warszawa)
Widzów: 5 235
Herb.gif HerbOdraWodzislawSlaski.gif
Szemoński 28 g

Sowisz 77 s
1:0
1:1
2:1

Paluch 50 g
Szemoński, Hajto, Gruszka Yellow card.gif Wieczorek, Staniek
(1-3-5-2)
Dariusz Klytta
Tomasz Hajto
Grzegorz Lekki
Łukasz Gorszkow
Piotr Gruszka
Arkadiusz Matejko
Dariusz Dźwigała
Arkadiusz Kampka (63 Grzegorz Bonk)
Mieczysław Agafon
Piotr Rocki (63 Andrij Griszczenko)
Marek Szemoński (59 Marcin Kuźba)
SKŁADY (1-3-5-2)
Paweł Primel
Mirosław Staniek
Piotr Jegor
Piotr Sowisz
Paweł Sibik (63 Marcin Malinowski)
Mirosław Szwarga
Ryszard Wieczorek
Roman Skorupa
Jacek Polak
Krzysztof Zagórski (38 Jan Woś)
Sławomir Paluch
Trener: Henryk Apostel Trener: Marcin Bochynek

Dodatkowe informacje

Bilet meczowy.
  • Niektóre źródła podają liczbę widzów oscylującą wokół 7 000.

Relacja

Sport

PECH SOWISZA

Gdyby z meczu, który rozegrany został w Zabrzu, pokazać wszystko oprócz bramek, prawdopodobnie nikt nie wskazałby jako zwycięzcę drużynę gospodarzy. Tyle że w piłce po ostatnim gwizdku sędziego liczą się tylko bramki, a tych, o jedną więcej strzelili zabrzanie. Choć nie do końca.

Była 77 minuta gry, kiedy na prawej stronie boiska znalazł się z piłką Grzegorz Bonk. Piłkarz ten wszedł na boisko kwadrans wcześniej i zdecydowanie ożywił grę Górnika. Bonk płasko dośrodkował piłkę na pole karne, piłki chciał sięgnąć Kuźba, jednak uprzedził go Piotr Sowisz. Obrońca Odry wślizgiem chciał wybić piłkę na róg i niefortunnie trafił do własnej bramki. I nawet jeżeli Sowisz po meczu nie był przekonany czy tak było, bramkę zapisujemy właśnie jemu. Takiego obrotu sprawy trudno się było spodziewać, bo to Odra, mimo starań Górnika, sprawiała lepsze wrażenie. Pozycja tej drużyny w tabeli nie jest przypadkiem. Zespół poukładany, gra szybką i ofensywną piłkę. Co ciekawe, choć to dla zabrzan był mecz o życie, w pierwszym kwadransie przeważali właśnie goście. W siódmej minucie Odra wykonywała rzut rożny, piłka trafiła na głowę eks-zabrzanina Stańka, który z siedmiu metrów trafił w poprzeczkę. Sześć minut później wodzisławianie zmarnowali kolejną wyborną okazję. Po dośrodkowaniu Polaka, sam na sam z Klyttą był inny piłkarz, mający za sobą przeszłość spędzoną w Zabrzu. Krzysztof Zagórski trafił w bramkarza. Zostając przy temacie, bardzo dobry mecz rozegrali w Zabrzu Jegor oraz Paluch (w przeszłości również Górnik).

Górnik, po którego grze było widać, że stawką meczu jest o wiele więcej niż tylko trzy punkty, początkowo bardzo niewyraźny, między 25 a 28 minutą przeprowadził dwie wzorcowe akcje. Tę pierwszą zaczął Hajto, którego 30-metrowy cross trafił na głowę Kampki. Kapitan Górnika tylko zgrał piłkę a Agafon (kiedyś Odra) strzelił z powietrza minimalnie obok słupka. Trzy minuty później padł gol. Akcję zaczął jeszcze raz Hajto, a jednym z wielu udanych rajdów popisał się najlepszy tego dnia na boisku Gruszka. Do dośrodkowania najwyżej wyskoczył Szemoński i było 1-0. Przed przerwą jeszcze trzy sytuacje bramkowe mieli goście, jednak bez efektów.

Druga połowa zaczęła się dla Odry wspaniale. Już pięć minut po jej rozpoczęciu, Jan Woś z lewej strony zacentrował piłkę na pole karne, gdzie Paluch, mimo asysty Gorszkowa, strzelił głową pod poprzeczkę. Ten sam piłkarz jeszcze dwukrotnie mógł pokonać Klyttę. W 58 min ładny wolej po rzucie rożnym poszybował nad poprzeczką, a potem jeszcze przy stanie 1-1, Paluch skiksował po składnej kontrze całej drużyny. Górnik przy stanie 1-1 sprawiał wrażenie zagubionego, choć trafne okazały się zmiany jakich dokonał trener Apostel. Z jednej strony zabrzanie musieli wygrać, z drugiej zdawali sobie sprawę z siły rywala, który w każdej chwili mógł strzelić drugą bramkę. W końcu, w wyżej opisanych okolicznościach, gol jednak padł. Przez ostatnie dziesięć minut piłka praktycznie nie opuszczała pola karnego Górnika, choć oprócz sporego zamieszania, sytuacji bramkowych przyjezdni nie zdołali sobie wypracować.

ZDANIEM PIŁKARZA, PIOTR GRUSZKA: - Myślę, że już w ostatnim meczu jesieni z Ruchem pokazałem formę, jakiej się ode mnie oczekuje. Trochę byłem zaskoczony faktem, że nie wyszedłem na boisko w Warszawie. Dziś pokazałem, że jestem tej drużynie potrzebny i wierzę, że tak będzie stale. Najbardziej jestem oczywiście zadowolony z dośrodkowania, po którym Marek Szemoński strzelił bramkę. W końcu to moje główne zadanie. Przepracowałem zimę bardzo solidnie, bez żadnych kontuzji i urazów, a że kilku doświadczonych kolegów nie gra... W zespole jest konkurencja, a szanse w zimie mieliśmy wszyscy równe. Dziś mieliśmy nóż na gardle i to było widać, ale z meczu na mecz będzie lepiej.

MECZ NA GŁOSY:

Marcin BOCHYNEK: - Na pewno nie zrobiliśmy sobie w Zabrzu wstydu. Pokazaliśmy piłkę ofensywną i nowoczesną, atakowaliśmy non stop. Tym większa szkoda, że straciliśmy bramkę po golu samobójczym. Choć z drugiej strony, aż tak tej porażki nie przeżywam.

Henryk APOSTEL: - Górnik jest w dołku. Dołek jest konsekwencją miejsca w tabeli. Dlatego, żeby było normalnie, zespół potrzebuje czasu i punktów. Jeżeli złapiemy oddech, będziemy grali inaczej, o tym jestem przekonany. Ważne są punkty, choć gra pozostawia wiele do życzenia. Czasami była niezła, czasami zła, a nawet tragiczna.

Dariusz Czernik, Sport nr 48 z dnia 10 marca 1997r.