08.04.1970 - Górnik Zabrze - Gwardia Warszawa 0:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
8 kwietnia 1970
1. liga 1969/70, 16. kolejka
Górnik Zabrze 0:0  Gwardia Warszawa Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Marian Kustoń (Poznań)
Widzów: 20 000
Herb.gif HerbGwardiaWarszawa.gif
(1-4-3-3)
Hubert Kostka
Rainer Kuchta
Stanisław Oślizło
Jerzy Gorgoń
Stefan Florenski
Erwin Wilczek
Zygfryd Szołtysik
Alojzy Deja (58 Hubert Skowronek
Jan Banaś
Włodzimierz Lubański
Władysław Szaryński
SKŁADY (1-4-3-3)
Zbigniew Pocialik
Jan Sroka
Roman Jurczak
Ryszard Kielak
Adam Lipiński
Stanisław Dawidczyński
Ryszard Szymczak
Bogdan Wiśniewski
Edward Biernacki
Krzysztof Marczak
Bohdan Masztaler (23 Marian Szarama)
Trener: Michał Matyas Trener: Jurij Kuzniecow

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Wynik tego spotkania w żadnym wypadku nie odzwierciedlał tego, co się działo na boisku. Nie mówił przynajmniej o przewadze klasy drużyny Zabrzan. To oni dyktowali tempo i posiadali przewagę już od pierwszych minut. Być może zgubiła ich zbytnia nonszalancja i zlekceważenie przeciwnika. Mimo zmasowanej obrony drużyny gości, Górnicy co rusz dochodzili do sytuacji bramkowych, razili jednak nieskutecznością. Bohaterem meczu był Pocialik, bramkarz Gwardii, który uratował swój zespół od porażki. Mimo, że górnicy mieli przewagę nie potrafili zdobyć do końca środka pola i nie zdołali już zdobyć bramki.

Sport

ZABRZE. Rewanżowy mecz z Parmą zaciążył na przebiegu tego pojedynku. Olek i Latocha zostali na widowni, bo odczuwali jeszcze jakieś dolegliwości i nie można było ryzykować odnowienia kontuzji przed próbą sił na stadionie Śląski. Publiczność liczyła na kolejne punkty Górnika, ale na swych pupilów patrzyła przede wszystkim pod kątek ich przyszłych pojedynków z Landinim i Peiro. A sami górnicy? Chwilami przypominali kogoś, kto obudzony w środku nocy dowiaduje się ze zdumieniem, iż musi natychmiast rozegrać mecz. Byli senni i ociężali, chcieli zainkasować obydwa punkty kosztem jak najmniejszego wysiłku.

Założenie - jeśli spojrzeć na kalendarz i zbliżający się termin meczu z Romą - nie było źle. Sęk w tym, że chciano je zrealizować przy pomocy błędnej metody. Gdyby w I połowie Górnik zdobył jedną lub dwie bramki, to później mógłby sobie pozwolić na zwalnianie tempa, na budowanie akcji w rytmie wolnego, angielskiego walca, na zabawy w “kotka i myszkę”. Potrzebny był większy wysiłek i precyzja zagrań linii środkowej, potrzebne było przyśpieszanie akcji, błyskawiczne wychodzenie na pozycje i większe zdecydowanie w pojedynkach z obrońcami Gwardii. Tylko w ten sposób można było sforsować świetnie zresztą spisujących się blok obronny stołecznych piłkarzy.

Górnicy liczyli, że w ciągu 90 minut piłka znajdzie jakąś drogę do siatki Pocialika. I rzeczywiście nawet w I połowie “bramkowych” sytuacji było sporo, ale Lubański (dwukrotnie), ani Wilczek, ani Szołtysik nie potrafili ich wykorzystać. Gwardia górując nad Górnikiem szybkością, zwinnością i tzw. grą bez piłki, nie myślała jednak ograniczać się do obrony własnego przedpola. Lepiej kontrolowała środkową strefę boiska (niezmordowany Szymczak!), atakowała często czwórkę, a nawet piątką zawodników. Miała także murowaną okazję do uzyskania prowadzenia, ale po sprokurowaniu przez Szołtysika rzutu karnego, Biernacki strzelił w aut.

Wskazówki zegara biegły coraz szybciej. Po przerwie Górnik nareszcie wzmocnił tempo. Na bramkę Pocialika posypały się “atomowe” strzały Kuchty (z rzutu wolnego) Szaryńskiego. Gwardzista niemal w ostatniej chwili zdążył wyłapać “główkę” Lubańskiego, a prawie na linii bramkowej obronił potężny strzał “Florka” w ostatniej minucie. Na tablicy pozostał jednak wynik bezbramkowy. Zdenerwowanie jest bowiem zawsze wrogiem precyzji, a w miarę upływu minut w szeregach wielokrotnego mistrza Polski nerwy coraz częściej dawał znać o sobie. Długotrwałe oblężenie bramki Gwardii w II połowie nie przyniosło żadnych efektów.

Nie ma sensu odkrywać starych prawd, ale Górnik jest bez wątpienia bardziej klasowym, o niebo lepiej wyszkolonym technicznie zespołem. Skąd więc takie różnice w sumie ocen na korzyść Gwardii? A no stąd, że gwardziści wykonali swoje zadania taktyczne w stu procentach, w przeciwieństwie do gospodarzy. Zademonstrowali w Zabrzu nie tylko betonową obronę, ale także umiejętność przechodzenie do ofensywy (oprócz zawodników linii środkowej celował w tym młody obrońca Sroka). Przypomnieli, że w futbolu szybkość i ruchliwość zawodników nie będących aktualnie w posiadaniu piłki, to potężna broń, która może pokrzyżować szyki nawet najlepszym. I tak się stało…

L.DRABIŃSKI,Sport Nr 41 (3282), Piątek, 10 kwietnia 1970 r.