08.09.1963 - Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 2:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
8 września 1963 (niedziela)
1.liga 1963/64, 6. kolejka
Ruch Chorzów 2:0 (2:0) Górnik Zabrze Chorzów - Stadion Śląski
Sędzia: Wilczyński(Gdańsk)
Widzów: 25 000
HerbRuchChorzow.gif Herb.gif
Bem 18
Bem 21
1:0
2:0

Jan Barow
Eugeniusz Pohl
Józef Janduda
Alojzy Łysko
Antoni Nieroba
Zygmunt Pieda
Kazimierz Polok
Jerzy Michajłow
Eugeniusz Lerch
Bernard Bem
Eugeniusz Faber
SKŁADY
Hubert Kostka
Stefan Florenski
Waldemar Słomiany
Edward Olszówka
Ernest Pol
Jan Kowalski
Joachim Czok
Erwin Wilczek
Zygfryd Szołtysik
Jerzy Musiałek
Roman Lentner (46 Włodzimierz Lubański)
Trener: Sándor Tatrai Trener: Ewald Cebula


Pol w pojedynku z Jandudą. Przypatrują się Michajłow i Nieroba. (Fot. Jerzy Bydliński [w:] „Sport” nr 110 11.09.1963, s. 1)

6. kolejka

Spotkanie ligowe nr 17 (derby nr 29) – 8 wrzesień 1963 (niedziela)

3 gwiazdki „Sportu”

Skład i noty Ruchu wg „Sportu”:

Jan Barow 2,5, Eugeniusz Pohl 2, Józef Janduda 2,5, Alojzy Łysko 2,5, Antoni Nieroba 2, Zygmunt Pieda 2, Kazimierz Polok 2, Jerzy Michajłow 2, Eugeniusz Lerch 1,5, Bernard Bem 2,5, Eugeniusz Faber 3

Trener Sándor Tatrai

Skład i noty Górnika wg „Sportu”:

Hubert Kostka 1,5, Stefan Florenski 1,5, Waldemar Słomiany 2, Edward Olszówka 1,5, Ernest Pol 3, Jan Kowalski 2, Joachim Czok 1,5, Erwin Wilczek 1, Zygfryd Szołtysik 1, Jerzy Musiałek 2, Roman Lentner 1 (46. Włodzimierz Lubański 0,5)

Trener Edwald Cebula

W kolejnym sezonie, Ruch zmierzył się z Górnikiem w Chorzowie na półmetku jesieni. Obrońca tytułu był aktualnym liderem tabeli, ubiegłoroczny wicemistrz z kolei plasował się dopiero na 12. miejscu. Zabrzanie znajdowali się w znakomitej formie, chorzowianie przegrywali mecz za meczem. Teoretycznie faworytem był jeden. Górnicy przestrzegali jednak przed nadmiernym optymizmem. Wiedzieli bowiem, że pewnego dnia niebiescy przebudzą się i zaczną szybko awansować . Czy właśnie w tym spotkaniu? W klubie liczono, że do tego nie dojdzie. Drużyna wróciła bowiem do równowagi po powrocie z USA i zaczęła grać, tak jak powinna . Prestiżowa stawka meczu stanowiła jednak poważny bodziec dla chorzowian, którzy wyjątkowo starannie przygotowywali się do meczu na zgrupowaniu na Stadionie Śląskim. Jedynym zmartwieniem trenera Tatrai był brak Alojzego Łyski i Kazimierza Poloka. Wbrew pozorom po serii niespodziewanych porażek w obozie Ruchu nie panowała ani panika, ani żałoba. Owszem, działacze byli zmartwieni, ale nikt nie załamywał rąk. – Zabrzanie „leżą” Ruchowi, toteż liczymy jeśli nie na oba, to co najmniej na jeden punkt . – mówił przed meczem sekretarz klubu, p. Wierzbicki.

Po raz kolejny boisko zweryfikowało wszelkie przedmeczowe typowania. Górnik przegrał bez żadnego „ale”. Chorzowianie grali tak, jak wiosną. Zniknęła gdzieś apatia, cała drużyna walczyła z niezwykłą ambicją. A i pod względem przygotowania kondycyjno-psychicznego chorzowianie górowali zdecydowanie nad mistrzem Polski. Górnicy mieli na swe usprawiedliwienie nieobecność Stanisława Oślizły, który w spotkaniu reprezentacji Polski z Norwegią doznał kontuzji. Liczono jednak na napastników Górnika i Stefana Florenskiego, który początkowo zajął miejsce Oślizły. Zarówno on, jak i zabrski atak jednak zawiedli oczekiwania. Florenski walczył co prawda ambitnie, ale bez właściwego przeglądu sytuacyjnego, wskutek czego Eugeniusz Lerch, względnie Bernard Bem wypracowywali sobie dość łatwo dogodne pozycje. Dopiero, gdy „Florek” dwukrotnie nie pokrył przy rzutach rożnych Bema i Ruch zdobył dwie bramki – pozycję stopera objął Waldemar Słomiany. Od tej pory gra tyłów zabrzan wzbudzała większe zaufanie, ale końcowy wynik był już przesądzony. Potwierdziła się więc tylko opinia, że 50% ówczesnej siły Górnika stanowił Oślizło. Gdyby był na boisku, bramki na pewno by nie padły.

Cały zespół Ruchu grał bardzo dobrze. Wszyscy gracze bez wyjątku wnieśli istotny wkład w końcowy sukces. Bramkarz Jan Barow bronił bardzo przytomnie. W obronie doskonale spisywali się Józef Janduda, Alojzy Łysko i Antoni Nieroba. Trójka ta doskonale się rozumiała, mając o tyle ułatwione zadanie, że Jerzy Michajłow całkowicie niemal wyłączył z gry Zygfryda Szołtysika. W ataku chorzowian pierwszoplanową parę tworzyli Eugeniusz Faber i zdobywca dwóch bramek Bernard Bem. Dynamiką zagrań i ruchliwością zwracał uwagę również Kazimierz Polok. Reszta spisała się w sumie nieźle.

W Górniku był natomiast tylko jeden zawodnik z prawdziwego zdarzenia – Ernest Pol. Przez większą część meczu występował on w roli rozgrywającego i z zadania wywiązał się doskonale. Pamiętał o skrzydłowych, wystawiał idealnie prostopadłe piłki Jerzemu Musiałkowi i Erwinowi Wilczkowi. Wszystko na nic. W pierwszej linii Górnika nie było zawodnika, który umiałby dostroić się do Pola i wykorzystać jego podania. W takich warunkach Pol nie mógł sam zmienić wyniku meczu. Po przerwie przeszedł na miejsce Szołtysika, ale nie miał nadal z kim grać.

Porażka sprawiła, że Górnik stracił fotel lidera, zrównując się punktami z Szombierkami i Zagłębiem. Dwa dni później, Edward Cebula otrzymał do pomocy Feliksa Karolka i Huberta Skolika, co było swego rodzaju votum nieufności dla trenera. Trójka ta pracowała jednak tylko do końca rundy jesiennej. W styczniu 1964 zatrudniono bowiem kolejnego Węgra, Ferenca Farsanga.

Ruch, mimo wygranej, pozostał na 12. miejscu, ale od tego meczu gra drużyny wyraźnie się poprawiła. Działacze postanowili jednak rozstać się z trenerem Tatrai. W ostatnich trzech meczach na ławce zasiadł Franciszek Tim, niegdyś piłkarz niebieskich, natomiast przygotowania do wiosny prowadził już Augustyn Dziwisz.