08.11.1970 - Górnik Zabrze - Legia Warszawa 3:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
8 listopada 1970, godzina 16:00
1. liga 1970/71, 11. kolejka
Górnik Zabrze 3:1 (1:1) Legia Warszawa Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Edward Norek (Kraków)
Widzów: 25 000
Herb.gif HerbLegiaWarszawa.gif
Lubański 6

Niedziółka 61 s
Skowronek 65 k
1:0
1:1
2:1
3:1

Stachurski 35
(1-4-3-3)
Jan Gomola
Jan Wraży
Jerzy Gorgoń
Stanisław Oślizło
Hubert Skowronek
Zygfryd Szołtysik
Erwin Wilczek
Alojzy Deja
Jerzy Wilim
Włodzimierz Lubański
Władysław Szaryński
SKŁADY (1-4-3-3)
Władysław Grotyński
Władysław Stachurski
Feliks Niedziółka
Andrzej Zygmunt
Antoni Trzaskowski
Wiesław Korzeniowski
Bernard Blaut
Kazimierz Deyna
Jan Pieszko
Jan Małkiewicz (82 Janusz Przybyła)
Robert Gadocha
Trener: Ferenc Szusza Trener: Edmund Zientara

Relacje

Kronika Górnika Zabrze

Wysoki poziom, wielkie emocje, zasłużony sukces Zabrzan. "Derby" ćwierćfinalistów europejskich pucharów, na które czekały tysiące zwolenników obydwu naszych eksportowych jedenastek, były godne dwu wielkich rywali. Prowadzenie zdobyli Górnicy w 6. minucie po bramce Lubańskiego. Szybko zdobyta bramka miała poważny wpływ na dalszy przebieg pojedynku, w którym inicjatywa stale należała do gospodarzy. W 35. minucie po rzucie wolnym Legia doprowadziła do remisu. W 61. minucie po chytrym zagraniu Wilczka, Niedziółka został zmuszony do interwencji, która kończy się golem samobójczym. Wynik spotkania zostaje ustalony po rzucie karnym wykonywanym przez Skowronka. Emocji co nie miara, wiele zaskakujących akcji i strzałów, pięknych parad bramkarzy.

Sport

Pierwsza porażka obrońcy tytułu. Dzielna postawa Katowic i awans Zagłębia S.!

Nie ma już w Ekstraklasie niepokonanych drużyn. Jako ostatnia „padła” Legia. W najciekawszym spotkaniu jesieni, w którym zmierzyli się ćwierćfinaliści europejskich pucharów triumfował Górnik 3:1. Przewaga lidera nad rywalami poważnie zmalała. Legia wyprzedza Ruch o dwa punkty i Górnika o cztery. Dużo to i zarazem bardzo mało. Porażka wojskowych na pewno przyczyni się do uatrakcyjnienia rozgrywek. Walka o tytuł rozpoczyna się właściwie od początku. Spotkanie w Zabrzu stało na wysokim poziomie. Obydwaj rywale zapomnieli o trudach ciężkich spotkań w PEMK i PEZP i wnieśli się na wyżyny piłkarskiego kunsztu. Dotyczy to przede wszystkim zabrzan, którzy w pewnych okresach grali wyśmienicie. Najlepiej Lubański, który w klasyfikacji „Sportu” otrzymał najwyższą ocenę – piątkę.

W Zabrzu triumfowała większa dojrzałość i lepsza skuteczność finalisty PEZP, w Chorzowie górą wzięła kolosalna ambicja katowiczan. Do przerwy przegrywali z niebieskimi 0:2 i wydawało się, że nic nie jest w stanie odwrócić niekorzystnego dla nich przebiegu walki. Goście nie dali jednak za wygraną. Walczyli zacięcie i zbierali później piękne owoce. Remis z wiceliderem wywalczony w dodatku na jego boisku jest na pewno sporym sukcesem jedenastki Katowic.

Pracowicie odrabiają również straty ze startu piłkarze sosnowieckiego Zagłębia. Wczoraj pokonali Polonię, w czym największą zasługę miał Andrzej Jarosik. Zdobywca „Złotych butów” sezonu 1969/70 odzyskał wielką formę. Strzelał niezawodnie. Był dyrygentem i egzekutorem. Zwycięstwo ucieszyło zwolenników sosnowiczan, kolejna porażka zmartwiła sympatyków Polonii. Bytomianom wyjątkowo nie wiedzie się w tym sezonie. Po 1:2 nad Brynicą spadli na przedostatnie miejsce w tabeli!

Szombierki wygrały z wałbrzyskim Zagłębiem, beniaminek z Mielca zapomniał już zdaje się już o skutkach kryzysu, czego najlepszym dowodem była dobra postawa w Szczecinie zakończona zdobyciem jednego punktu. Skromne konto punktowe powiększyła wreszcie warszawska Gwardia, a Wisła i Stal Rzeszów zadowoliły się wynikiem nierozstrzygniętym.

Za tydzień przedostatnia kolejka, nowe emocje ligowego finiszu. Kto będzie jego reżyserem? Być może Górnik, który gra nareszcie pełnią swoich wielkich możliwości.

(SP)

Sport 2

Piątka dla Lubańskiego. Widowisko godne ćwierćfinalistów PE.

Zabrze. Wysoki poziom, wielkie emocje, zasłużony sukces zabrzan. „Derby” ćwierćfinalistów europejskich pucharów, na które czekały tysiące zwolenników obydwu naszych eksportowych jedenastek były godne dwóch wielkich rywali. Okazało się, że bardzo szybko zregenerowali oni siły po trudach środowych rewanżów PEMK i PEZP i uraczyli widzów pięknym widowiskiem. Zacięta walka trwała przez pełne 90 minut. Nawet w okresie, kiedy Skowronek pewnie wyegzekwował jedenastkę i wydawało się, że losy spotkania zostały przesądzone, Legia nie dawała za wygraną. W końcówce uzyskała nawet sporą przewagę, ale obrona Górnika ze wszystkich opresji wychodziła zwycięsko.

W 85 min. Pieszko zdobył nawet bramkę, ale znalazł się na pozycji „spalonej” i sędzia bramki nie uznał. Wcześniej doskonałym strzałem popisał się Stachurski, jednak Gomola był na posterunku. I w ten sposób niezwyciężony dotąd lider ekstraklasy zszedł z boiska pokonany!

Zwycięstwo górników było w pełni zasłużone. Dyktowali oni od początku warunki, kontrolowali grę, wypracowali znacznie więcej pozycji, z których mogły paść bramki. Na dobrą sprawę już po kwadransie mogli prowadzić 2:0. Włodzimierz Lubański, aktor nr 1 spotkania, popisał się w 14 min. kapitalnym strzałem głową, ale piłka minimalnie minęła słupek. Wcześniej dogodną pozycję zmarnował Wilim. W tym okresie legioniści tylko raz, dzięki Stachurskiemu zagrozili poważniej Gomoli.

Prowadzenie zdobyli górnicy już w 6 min. Zdobywcą bramki był Lubański, jej współautorem Wilczek. Szybko zdobyta bramka miała poważny wpływ na dalszy przebieg pojedynku, w którym inicjatywa stale należała do gospodarzy. Legia starała się grać czujnie w defensywie, dokładnie w środku pola i szybko w ataku. Dobre założenia nie zdały jednak egzaminu, przede wszystkim z winy drugiej linii. Zabrakło w niej kontuzjowanego w środowym spotkaniu Ćmikiewicza, znacznie gorzej niż ze Standardem grał Deyna. Legionista bardzo rzadko decydował się na strzał z dystansu. Lukę starał się wypełnić pracowity Korzeniowski, ale nie mógł on sprostać wszystkim obowiązkom.

Drugą linię, o klasę lepszą, posiadali zabrzanie. Postawa tej formacji stanowiła główny atut ćwierćfinalisty PEZP. Brylował w niej tym razem Wilczek. Bardzo pracowity, dokładny, do końca wytrzymał ostre tempo. Był on współautorem dwu bramek. Przy pierwszej wypracował pozycję Lubańskiemu, przy drugiej chytrym zagraniem zmusił Niedziółkę do niefortunnej interwencji, która zakończyła się drugą bramką. Dobrze grał również Szołtysik. Panował on niepodzielnie w środkowej strefie, stoczył wiele zwycięskich pojedynków ze znacznie silniejszymi fizycznie przeciwnikami. Pracował na całej szerokości i długości boiska. „Mały” zapomniał już o skutkach niedawnej kontuzji.

Najlepszym piłkarzem na boisku był jednak Lubański. Wielka formę zademonstrował już w rewanżu z Goeztepe. To, co pokazał wczoraj, przeszło najśmielsze oczekiwania. Błyskotliwy, szybki, bardzo dynamiczny, ogrywał jak chciał swoich opiekunów. Najpierw Zygmunta, który nie przebierał w środkach, później Niedziółkę. Obrońcy Legii nie widząc innego wyjścia, często go faulowali. W 49 min. tylko tolerancji słabego arbitra mogą zawdzięczać, że nie zarobili rzutu karnego. Zygmunt podciął Lubańskiego w momencie, kiedy składał się do strzału, ale p. Norek wycofał piłkę na linię „szesnastki”, przyznając jedynie rzut wolny. Dopiero przy stanie 2:1, w 65 min. zdecydował się na jedenastkę. Po faulu Niedziółki na Lubańskim innej decyzji być nie mogło. Trudno więc zrozumieć dlaczego legioniści ostro protestowali.

Wytworzyła się niezbyt przyjemna sytuacja, na boisku i widowni. Na bieżnie spadło kilka butelek. Rozumiemy zdenerwowanie części widzów, ale nawet najbardziej krzywdzące decyzję arbitra nie upoważnia do protestowania w ten sposób!

P. Norek niestety nie stanął na wysokości zadania. Gdyby od początku trzymał w karbach piłkarzy, zanotował nazwiska najbardziej krewkich (w pierwszym rzędzie Zygmunta), walka toczyłaby się na pewno w bardziej sportowej atmosferze. Wydział Sędziowski PZPN powinien mieć większe rozeznanie w aktualnej formie ligowych arbitrów. Wówczas na tak poważne spotkanie wysłałby bardziej doświadczonego sędziego. Wspaniałe widowisko miałoby przyjemniejszą oprawę.

Górnik osiągnął na finiszu ligowej jesieni wysoką formę. Nikt się nie oszczędza, wszyscy posiadają doskonałą kondycję, ochotę do walki. Wczoraj odstawał od kolegów tylko Deja, który niepotrzebnie przytrzymywał piłkę, zwalniał tempo akcji ofensywnych. Wielkiego dnia nie miał również Wilim, ale usprawiedliwia go przerwa w treningach i grze.

Emocji było co niemiara. Wiele zaskakujących akcji, wiele strzałów, pięknych parad bramkarzy. W ogóle poziom wysoki godny dwu drużyn, którym zawdzięczamy piękne sukcesy w europejskich pucharach. Wielkim reżyserem „derbów” ćwierćfinalistów PEMK i PEZP był Lubański, który znajduje się w wybornej dyspozycji. W nagrodę otrzymał piątkę – maksymalną ocenę challenge’u o „Złote buty”.

Po meczu powiedzieli:

Andrzej Zientara: Górnik osiągnął wysoką formę i wygrał zasłużenie. Mecz był bardzo dobry. Mam pretensje do arbitra, który zbyt jednostronnie oceniał faule.

Ferenc Szusza: Jestem zadowolony z postawy wszystkich zawodników. Szczególnie zaimponować musiała ofiarna gra, wola walki. Okresami górnicy grali bardzo dobrze. Jestem przekonany, że będą grać jeszcze lepiej. Nie mogę zrozumieć dlaczego kilku piłkarzy Legii pomyliło twardość w grze z brutalnością. Nie widziałem jeszcze wojskowych grających tak ostro.

St. Penar, Sport, nr 159 z 9 listopada 1970r.