09.04.1967 - Polonia Bytom - Górnik Zabrze 0:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
9 kwietnia 1967
1. liga 1966/67, 17. kolejka
Polonia Bytom 0:0  Górnik Zabrze Bytom
Sędzia: Karolak (Łódź)
Widzów: 30 000
HerbPoloniaBytom.gif Herb.gif
Brol
Krawczyk
Brodacki
Winkler
Zygmunt Anczok
Orzechowski
Grzegorczyk
Janik
Krasucki
Liberda
Jóźwiak
SKŁADY Hubert Kostka
Norbert Gwosdek
Rainer Kuchta
Stanisław Oślizło
Jan Kowalski
Alfred Olek
Tadeusz Wanat (Ernest Pol)
Zygfryd Szołtysik
Jerzy Musiałek
Włodzimierz Lubański
Erwin Wilczek
Trener: Józef Majcher

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Druga połowa meczu była transmitowana przez telewizję. Niektóre fragmenty z pewnością przypadły telewidzom do gustu, szkoda jednak, że nie mogli oni oglądać na szklanym ekranie pierwszej części spotkania. Wtedy gra stała bowiem na znacznie wyższym poziomie, akcje zmieniały się błyskawicznie, obaj bramkarze byli dość często zatrudniani. Był to dobry i szybki mecz, bezwzględnie najlepszy ze wszystkich rozegranych w tym roku na Śląsku i być może na innych krajowych boiskach. Spotkanie obejrzało 20 tys. widzów.

Sport

Pasjonujący pojedynek „odwiecznych” rywali Wielkie derby nie tylko z nazwy

BYTOM. To był naprawdę „mecz prawdy”. Dla niepokonanej na wiosnę Polonii, dla obrońcy tytułu, dla siedmiu wybrańców trenera państwowego M. Matyasa. Wreszcie dla blisko 30.000 widzów, którzy wędrując z jednego stadionu na drugi daremnie szukali dotąd wielkich emocji. Znaleźli je dopiero wczoraj na stadionie Polonii, na którym odwieczni rywale, zgodnie z tradycją wielkich derbów Śląska naszej ligi uraczyli ich prawdziwą piłkarską ucztą.

Polonia grała w ustawieniu 4-2-4, górnicy 4-3-3 – Znowu zobaczymy murowanie bramki – mówili malkontenci zanim sędzia dał znak do rozpoczęcia gry. Szybko jednak zmienili zdanie i włączyli się w do chóru, który oklaskiwał udane zagrania obydwu rywali. – Najpierw natarli zabrzanie (przebój Lubańskiego) w odpowiedzi pod bramką Kostki wyrósł Krasucki, Oślizło powstrzymał rozpędzonego Jóźwiaka, a defensywa Polonii nie bez trudu zlikwidowała dwie groźne akcje, których autorami był duet Lubański – Musiałek. Ta para miała stale obok siebie wyjątkowo wczoraj aktywnego Wilczka, a w obwodzie „dochodzącego” do ataku Szołtysika. Wanat otrzymał specjalne zadanie: miał paraliżować ruchy Grzegorczyka, nie pozwolić mu swobodnie rozgrywać piłki: zaś trzeci nominalny pomocnik – Olek ani na krok nie odstępował Liberdy. Trener Kalocsai wiedział z której strony jego jedenastce grozi największe niebezpieczeństwo i dlatego starał się wyłączyć z gry najsilniejsze ogniwa bytomian. To fakt, że zarówno Grzegorczyk jak i Liberda mieli ograniczoną swobodę działania, ale mogli za to zatruwać życie górniczej obronie Janik, Jóźwiak i Krasucki. I dlatego tak z jednej jaki z drugiej strony obserwowaliśmy ciekawe, nierzadko pełne polotu akcje, ostre strzały, udane parady bramkarzy. Nie szczędzono więc braw ani gospodarzom, ani gościom.

W 16 minucie Krasuckiego zawiódł refleks, w 17 – Liberda tylko na moment uwolnił się spod kontroli Olka i z woleja (po rzucie rożnym) strzelił w słupek/ Później Orzechowski po rozegraniu piłki z Janikiem wypracował świetną pozycję Krasuckiemu (20 min.) a w 27 – po rzucie wolnym (egzekwował Liberda) aż dwu polonistów znalazło się za górniczym murem. Kostka był sprytniejszy od Grzegorczyka… Wymieniliśmy tzw. stuprocentowe okazje Polonii/ Nie brakowało ich również po przeciwnej stronie, gdzie buszowała trójka: L-M-W. Dwukrotnie Lubański posłał piłkę obok celu, trzy razy udanie interweniował Brol. Kiedy na drugą część spotkania włączyła się telewizja, piłkarze jakby na złość telewidzom spuścili nieco z tonu, nie walczyli już z taką werwą jak w pierwszej części. To jednak nie była żadna złośliwość z ich strony. Po prostu dało o sobie znać mordercze tempo pierwszych 45 minut, grząska nawierzchnia boiska oraz wymiana Wanata na Pola. Trener Kalocsai trochę chyba przechytrzył sprawę puszczając w bój Ernesta, który zniechęcony dwoma nieudanymi zagraniami pasował. Niemniej jednak i w tej odsłonie zawodnicy obydwu zespołów starali się przechylić szalę na swoją stronę. Żadnej z drużyn nie udało się zdobyć zwycięskiego gola, chociaż okazji ku temu nie brakowało. Orzechowski bowiem trafił w słupek, a drugi jego strzał minimalnie minął cel. Lubański (71 min.) po wymanewrowaniu obrońców miał już przed sobą tylko Brola, ale zbyt długo zwlekał z decyzją ułatwiając zadanie bramkarzowi Polonii…

0:0 Sympatycy piłkarstwa nie mają zaufania do takich wyników. Bezbramkowy rezultat wielkich derbów miał jednak tak barwną, oprawę, zawierał tyle elementów futbolowej sztuki w dobrym wydaniu, iż trudno mieć pretensje do tego „salomonowego” wyniku. Zresztą opiekunowie Polonii i Górnika pretensji takich nie zgłaszali. „Dobrze jest jak jest” – mówili po mecz. Wszyscy byli bowiem zadowoleni.

Chyba najbardziej trener Matyas. Oślizło grał bezbłędnie Lubański i Musiałek (zwłaszcza w pierwszej połowie) – ma dobrym reprezentacyjnym poziomie. Szołtysik pracował za dwóch. Do Anczoka nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Często inicjował groźne rajdy , ba zatrudniał nawet Kostkę. Liberda i Grzegorczyk nie mieli łatwego życia, ale nikt nie może powiedzieć, że zawiedli.

Po meczu powiedzieli: Józef Majcher – trener Polonii: To był dobry mecz, chociaż było w nim za dużo filozofii. Mieliśmy więcej pozycji i zwycięstwo różnicą jednej bramki chyba nam się należało.

Marian Olejnik – kierownik techniczny Górnika: Liczy się wynik, ale ważniejsza jest zwyżka formy zabrzan. Nareszcie zaczęli grać w stylu… Górnika

Stanisław Penar, Sport nr 41 10 kwietnia 1967r.