09.04.1994 - Górnik Zabrze - Zawisza Bydgoszcz 5:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
9 kwietnia 1994 (sobota), godzina 16:00
1. liga 1993/94, 22. kolejka
Górnik Zabrze 5:0 (4:0) Zawisza Bydgoszcz Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Sławomir Redziński (Zielona Góra)
Widzów: 4 499
Herb.gif HerbZawiszaBydgoszcz.gif
Mielcarski 1 g
Bałuszyński 13 g
Grembocki 18
Kubik 22
Bałuszyński 59 k
1:0
2:0
3:0
4:0
5:0
Yellow card.gif Wesołowski, Grzelak
Marek Bęben
Tomasz Hajto
Tomasz Wałdoch
Mirosław Staniek
Jacek Grembocki (69 Dariusz Koseła)
Arkadiusz Kubik
Jerzy Brzęczek
Piotr Jegor
Henryk Bałuszyński
Grzegorz Mielcarski (51 Andrzej Orzeszek)
Marek Szemoński
SKŁADY Robert Matuszewski
Grzegorz Wódkiewicz
Grzegorz Wesołowski
Piotr Grzelak
Sławomir Kempa
Krzysztof Arndt
Mirosław Drączkowski (60 Jacek Kot)
Mirosław Rzepa
Sławomir Wojciechowski
Grzegorz Pawłuszek
Krzysztof Stefański
Trener: Hubert Kostka Trener: Romuald Szukiełowicz

Dodatkowe informacje

  • Bramka Grzegorz Mielcarskiego padła w 44. sekundzie spotkania.

Relacja

Sport

Pogrom

Piłkę od środka wprowadzili do gry goście. Szybko jednak stracili nad nią kontrolę i po chwili Bałuszyński znalazł się na lewym skrzydle, zacentrował na przedpole Matuszewskiego, który nie zareagował na dośrodkowanie, a w dodatku fatalnie interweniował przy strzale głową z bardzo ostrego kąta Mielcarskiego. Bramkarz Zawiszy już miał piłkę w rękach, żeby po chwili wyciągnąć ją zza linii. Działo się to dokładnie w 44 sekundzie.

Przetrzebiony kartkami Zawisza w tym momencie został rzucony na kolana. Wszystkie misternie układane plany gry na remis, bronienia wyjściowego wyniku, w tym momencie straciły rację bytu, a ponieważ goście nie za bardzo wiedzieli, czym tamte plany zastąpić, zaczął się festiwal bramek strzelanych przez zabrzan. W 13 min. spod chorągiewki oznaczającej miejsce skąd wybija się rzuty rożne zacentrował Mielcarski. Piłka leciała długo i spadła na linię piątki. Nie było tam Matuszewskiego, tylko Bałuszyński, który głową podwyższył rezultat. W 18 min. po faulu na Bałuszyńskim, który mijając Wesołowskiego wychodził już na pozycję sam na sam z bramkarzem, obrońca gości otrzymał żółtą kartkę. To nie był jednak koniec kary. Jegor huknął z wolnego z 20 metrów, Matuszewski odbił piłkę prosto pod nogi Grembockiego i ten dobitką poprawił rezultat.

W 22 min. oglądaliśmy najładniejszą akcję meczu. Bałuszyński minął Arndta, pognał po linii szesnastki równolegle do bramki w kierunku środka boiska. Podał w gąszczu nóg do Szemońskiego, a ten z klepki zagrał do Kubika. Podanie było mierzone. Zabrzanin znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarze gościm 7 metrów od bramki. Strzelił z pierwszej piłki i było 4-0.

W 37 min. po akcji Brzęczek - Jegor swoją debiutancką bramkę mógł strzelić Szemoński, ale nie trafił w piłkę, a w 38 min. do pierwszej interwencji po strzale Stefańskiego zmuszony został Bęben.

Po przerwie wbrew oczekiwaniom kibiców z Zabrza nie było jednak „dobijania” rywala. Wręcz przeciwnie. Bydgoszczanie momentami nawiązywali równorzędną walkę. Na strzał Kubika w 48 min. z 20 metrów w poprzeczkę odpowiedzieli bombą Wojciechowskiego z wolnego. Piłka przełamała ręce Bębnowi i wyszła na róg, po którym przez chwilę zapachniało honorowym golem, ale Stefański nie zdołał umieścić piłki w siatce z 5 metrów. W 55 min. Jegor spróbował z wolnego zaskoczyć Matuszewskiego, ale tym razem bydgoszczanin na raty złapał piłkę niemal w okienku. Później Rzepa umożliwił Bębnowi pokazanie jego umiejętności i efektowny strzał z 25 metrów został obroniony równie efektowną paradą (61 min.). W 63 min. Stefański na 7 metrach zaskoczony tym, że piłka spadła mu pod nogi nie potrafił strzelić celnie, a w 79 min. Pawłuszek po minięciu Hajty podał idealnie Stefańskiemu, który przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem Górnika trafiając go w nogę.

Ostatni akcent należał jednak do zabrzan. W 59 min. ustalił wynik meczu wykonując rzut karny, po wejściu Wesołowskiego w Grembockiego, Bałuszyński, a w 85 min. Szemoński znakomicie wszedł z piłką w pole karne i uderzył w pełnym biegu w okienko „krótkiego” rogu. Matuszewski tym razem jednak był na posterunku.

Jerzy Dusik, Sport nr 70 z 11 kwietnia 1994 r.