09.06.1962 - Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 3:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
9 czerwca 1962 (sobota)
1. liga 1962, 10. kolejka
Górnik Zabrze 3:1 (1:0) Ruch Chorzów Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Stefan Wilczyński (Gdańsk)
Widzów: 30 000
Herb.gif HerbRuchChorzow.gif
Lentner 17

Jankowski 75
Pol 90 k
1:0
1:1
2:1
3:1

Polok 62
Hubert Kostka 2,5
Stefan Florenski 1 (34 Antoni Franosz 2)
Stanisław Oślizło 3
Edward Olszówka 1,5
Ginter Gawlik 2,5
Jan Kowalski 2
Erwin Wilczek 2
Zygfryd Szołtysik 1,5
Edward Jankowski 2
Ernest Pol 4
Roman Lentner 3,5
SKŁADY Ryszard Wyrobek 2,5
Eugeniusz Pohl 1,5
Mieczysław Siemierski 2
Alojzy Łysko 2,5
Antoni Nieroba 2
Zygmunt Pieda 2
Kazimierz Polok 1,5
Bernard Bem 2,5
Eugeniusz Lerch 2,5
Roman Kasprzyk 1
Eugeniusz Faber 3,5
Trener: Feliks Karolek Trener: Sándor Tatrai

Dodatkowe informacje

  • Spotkanie ligowe z Ruchem nr 14 (derby nr 24).
  • Spotkanie ocenione na 4 gwiazdki według Sportu (obok piłkarzy noty według tegoż dziennika).

Relacja

Przed rewanżowym spotkaniem sezonu 1962 Górnik przebywał we Francji już z nowym trenerem, Feliksem Karolkiem. Dziwisz został zwolniony za nieprzestrzeganie dyscypliny w klubie. Kibice martwili się, czy taka eskapada w okresie gier mistrzowskich nie odbije się zabrzanom czkawką. Drużyna mogła wyjść z rytmu, a w kraju czekał na nich już przecież chorzowski Ruch, z którym rywalizowali o tytuł mistrzowski w grupie I. Mecz miał zostać rozegrany jednak w Zabrzu, co niewątpliwie było atutem górników.

Wszelkie obawy rozwiały się na boisku. Były to bowiem wspaniałe derby. Błyskotliwe rajdy Eugeniusza Fabera, wspaniałe parady Ryszarda Wyrobka i Huberta Kostki, niezrównane ucieczki Romana Lentnera z idealnie wymierzonymi dośrodkowaniami, wreszcie mądra, dojrzała strategia Ernesta Pola – wszystko to zapisało się trwale w pamięci tych, którzy oglądali sobotni pojedynek w Zabrzu. Największe jednak przeżycie dla 30 tysięcy widzów stanowił bez wątpienia okres między 46 a 75 minutą gry. Emocje narastały wówczas w iście geometrycznym postępie. Pierwsza połowa upłynęła co prawda pod znakiem przewagi zabrzan, lecz wszyscy na trybunach zdawali sobie sprawę, że przewaga bramki nie gwarantowała górnikom zwycięstwa. Świadomi tego faktu byli również piłkarze drużyny mistrza Polski. Ernest Pol, który występował wówczas w roli kapitana i jubilata (sto spotkań w barwach Górnika), rzucił na szalę walki całą swoją energię i wszystkie swoje umiejętności. Zabrzanie postawili wszystko na jedną kartę, pragnąc przede wszystkim zdobyć drugą bramkę.

Ruch jednak nie myślał o złożeniu broni. Tylko na początku meczu chorzowianie ograniczali się do ochrony swego przedpola. Po przerwie po każdym ataku zabrzan następował groźny kontratak niebieskich. Górnicy powoli słabli. Atak Górnika praktycznie już nie istniał. Chorzowianie przeprowadzali akcje niczym na taśmie produkcyjnej. W 62 minucie jedna z akcji chorzowian zakończyła się centrą Eugeniusza Fabera do Kazimierza Poloka. Obrońca Górnika Henryk Olszówka, wykonał nieudane nożyce i prawoskrzydłowy Ruchu strzelił celnie w górny róg. 1:1. W tym momencie było widać, ilu zwolenników Ruchu przybyło do Zabrza. Przez 10 następnych minut na boisku istniał tylko jeden zespół. Kiedy wydawało się, że kwestią czasu jest druga bramka dla piłkarzy Sándora Tatraia, cofnięty głęboko Ernest Pol wypuścił nagle w bój długim prostopadłym podaniem Edwarda Jankowskiego. Wydawało się, że „Jana” jest bez szans, mając przed sobą Antoniego Nierobę i Alojzego Łyskę. Nieroba jednak wahał się z decyzją, a kiedy ją podjął, było już za późno. Chwila szamotaniny i Jankowski został sam z piłką, mając otwartą drogę do bramki. Krótki bieg, strzał w przeciwległy róg obok wybiegającego Ryszarda Wyrobka i 2:1 dla Górnika. Tak rozstrzygnęły się losy derbów. Utrata bramki całkowicie załamała Ruch i ostatni kwadrans należał już wyłącznie do gospodarzy. W 90 minucie górnicy podwyższyli jeszcze wynik na 3:1. Sędzia Wilczyński podyktował jedenastkę za rękę jednego z obrońców Ruchu na polu karnym, a niezawodnym egzekutorem rzutu był Ernest Pol.

Zwycięstwo górników było w pełni zasłużone. Mieli zespół bardziej wyrównany i dojrzały. Świetnym dyrygentem ich gry był Ernest Pol, organizujący akcje ofensywne i koordynujący grę obronną. Takiego piłkarza brakowało niebieskim. Ponadto wybrali oni złą taktykę. Przy niepewnej obronie defensywnej plan gry, nastawiony na wybicie z uderzenia górników, równał się samobójstwu. Tak też było w istocie. Pozostawienie przez chorzowian tylko trzech zawodników w ataku pozwoliło zabrzanom w pełni rozwinąć skrzydła. Poważnym błędem trenera Ruchu było również trzymanie na boisku Romana Kasprzyka. Od pierwszych chwil meczu widać było, że jest on zupełnie niedysponowany, toteż po przerwie należało bezwzględnie wypróbować na tej pozycji Alojzego Gasza.

Mimo obaw sympatyków trójkolorowych, wielki pościg Ruchu za Górnikiem załamał się więc w Zabrzu. Nie liczyła się już także warszawska Legia, wojskowi zremisowali w derbach stolicy z Gwardią i nadzieje na wyprzedzenie Górnika musieli odłożyć przynajmniej do nadchodzącej jesieni. Na placu boju zostały więc tylko 2 drużyny: Górnik i Zagłębie Sosnowiec. Zabrzanie mieli przewagę 2 punktów, jednakże Zagłębie mogło ją jeszcze zniwelować, wygrywając w kolejnych meczach z Górnikiem na Stadionie Ludowym i Ruchem w Chorzowie . Sosnowiczanom udało się pokonać Ruch, nie poradzili sobie już jednak z górnikami, w związku z czym w finale mistrzostw zagrali podopieczni Feliksa Karolka. W rozstrzygającej próbie ich rywalem była bytomska Polonia. W pierwszym meczu na Stadionie Śląskim poloniści wygrali aż 4:1 (2:1), w rewanżu na stadionie Ruchu ekipa Górnika zdołała uzyskać 2:1 (0:1), ale strat nie odrobiła.

Chorzowianie natomiast ostatecznie zajęli 4. miejsce w grupie i w fazie mistrzowskiej zagrali o 7. lokatę z Arkonią Szczecin. Pierwszy mecz przegrali 0:2 (0:1), drugi wygrali „tylko” 2:1 (2:0), przez co byli dopiero ósmą drużyną tego sezonu.