10.05.1987 - Śląsk Wrocław - Górnik Zabrze 1:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
10 maja 1987 (niedziela)
1. liga 1986/87, 25. kolejka
Śląsk Wrocław 1:1 (0:0) Górnik Zabrze
Sędzia: Janusz Eksztajn (Warszawa)
Widzów: 25 000
HerbSlaskWroclaw.gif Herb.gif

Marciniak 62
0:1
1:1
Cyroń 49
Boguszewski Yellow card.gif Pałasz
(1-4-4-2)
Andrzej Kirsza
Waldemar Tęsiorowski
Paweł Król
Modest Boguszewski
Stefan Machaj
Zbigniew Mandziejewicz (60 Aleksander Socha)
Ryszard Tarasiewicz
Andrzej Rudy
Waldemar Prusik
Jacek Nocko
Dariusz Marciniak (72 Mariusz Stelmach)
SKŁADY (1-4-4-2)
Józef Wandzik
Jacek Grembocki
Józef Dankowski
Marek Piotrowicz
Marek Kostrzewa
Andrzej Pałasz
Waldemar Matysik
Ryszard Komornicki
Jan Urban
Ryszard Cyroń (80 Marek Majka)
Andrzej Iwan
Trener: Henryk Apostel Trener: Antoni Piechniczek

Relacja

Sport

Dwie połowy

Rozpocznę od krótkiego komentarza. Zarówno Śląsk jak i Górnik w ciągu ostatnich siedmiu dni rozegrali po trzy mecze, w tym jeden pucharowy. W trudnejszej sytuacji byli gospodarze, gdyż musieli wyjeżdżać do Gdańska i Szczecina. Na dodatek Myśliński powrócił do Widzewa, a Góra, choć jest zdrowy jak rydz, nie może grać, gdyż skończył służbę wojskową i jego przejście z Górnika Wałbrzych do Śląska jest w trakcie załatwiania.

Jan Tomaszewski który był komentatorem telewizyjnym, zapytał mnie po meczu: Czy w ogóle była pierwsza połowa tego pojedynku? Pytanie to często padało również z trybun, gdyż 25 tysięcy widzów twierdziło, że był to mały deszcz z dużej chmury i więcej oczekiwali po popisach ścisłej czołówki. Kibic ma swoje życzenia i pragnienia, zaś piłkarze swoje plany. Górnik rozpoczął od gry z pełnym szacunkiem wobec gospodarzy. Wrocławianie byli jednak bardziej nastawieni bojowo, ale popełnili w pierwszych minutach wiele niedokładności i zabrzanie mogli spokojnie kontrolować wydarzenia na środku boiska. Piotrowicz nie odstępował na krok Marciniaka, często go trzymając wpół, na co sędzia w ogóle nie reagował. Brak celnych podań pomiędzy piłkarzami Śląska był okazją dla zabrzan, którzy wywalczyli kolejno sześć rzutów rożnych, a ponadto mieli jedną świetną okazję do uzyskania prowadzenia. W 11 minucie Urban przeprowadził rajd z głębi boiska i dopiero prawie na linii bramkowej Kirsza rzucił mu się pod nogi. Gospodarze jakoś szybko wrócili do równowagi i obrona zaczęła grać skuteczniej. Jednak w 35 minucie Król przegrał na środku pojedynek z Iwanem, ale skończyło się na kolejnym rzucie rożnym. Druga połowa meczu uzasadnia notę trzech gwiazdek. Był to już zupełnie inny futbol, w którym nie brakowało obustronnych ataków, podbramkowych spięć i co najważniejsze – bramek. W 49 minucie Pałasz podał ukosem piłkę do Cyronia, który ograł Kirszę wybiegającego z bramki. Strata gola nie zniechęciła Śląska, przeciwnie – akcje tej drużyny zaczęły nabierać rozmachu i z kolei Górnik musiał zwrócić większą uwagę na obronę. W 58 minucie Rudy pozostawił za sobą o kilka metrów zabrzańskich obrońców, ale na linii strzału znalazł się Wandzik. Wejście na boisko Sochy jeszcze bardziej podkręciło tempo. Wreszcie Marciniak potrafił wyswobodzić się z zapaśniczych objęć Piotrowicza i uzyskał wyrównanie. Zachował się on bardzo przytomnie, znajdując miejsce do strzału, choć był blokowany przez obrońców Górnika. Później obserwowaliśmy kolejną akcję Marciniaka, serię strzałów Tarasiewicza i w 76 minucie pomocnik Śląska o mało co nie zdobył prowadzenia. Piłka uderzona z bliska głową trafiła w Wandzika.

Remis nie krzywdzi żadnej z drużyn. Na konferencji prasowej Antoni Piechniczek powiedział: Obawialiśmy się Śląska, który na swoim boisku jest zawsze groźny. Nastawiliśmy się na strzelenie bramki, wiedząc, że jak padnie gol, to wywalczymy remis. Według moich opinii – dodał trener zabrzan – żaden z ośmiu kadrowiczów nie zawiódł. Mam duże uznanie przede wszystkim dla Marciniaka, który wie, jak trzeba się ustawiać w ataku i stale absorbować obrońców. Henryk Apostel: Zmieniłem Marciniaka dlatego, że uskarżał się na ból w pachwinie, a nie chciałem go zbytnio forsować. Łączenie Pucharu Polski z ligą i reprezentacją to trudna sprawa.

Maciej Bilewicz, Sport nr 90 z dnia 11.05.1987r