10.09.1977 - Polonia Bytom - Górnik Zabrze 0:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
10 września 1977 (sobota), godzina 16:00
1. liga 1977/78, 8. kolejka
Polonia Bytom 0:2 (0:1) Górnik Zabrze Bytom, stadion Polonii
Sędzia: Jan Łazowski (Warszawa)
Widzów: 12 000
HerbPoloniaBytom.gif Herb.gif
0:1
0:2
Gzil 20
Szołtysik 74
Hubert Chwolik
Edward Racki
Marian Ostafiński
Jan Wrona
Jan Górski
Andrzej Król (63 min. Olma)
Jarosław Studzizba
Czesław Bryłka (41 min. Marian Grociak)
Edward Lonka
Józef Rochnia
Marian Zalastowicz
SKŁADY Waldemar Cimander
Bernard Jarzina
Jerzy Gorgoń
Henryk Wieczorek
Ireneusz Lazurowicz
Joachim Hutka (80 min. Janusz Marcinkowski)
Zygfryd Szołtysik
Józef Kurzeja
Adam Popowicz
Jerzy Radecki (63 min. Marian Wasilewski)
Stanisław Gzil
Trener: Jerzy Nikiel Trener: Hubert Kostka
Bilet meczowy.
Program meczowy.

Relacja

Sport

Triumf rutyny i dojrzałości

Górnik powstrzymał marsz w górę tabeli beniaminka naszej ekstraklasy i uczynił to w stylu znamionującym nadal duże możliwości tej drużyny. Cóż z tego, że Polonia przystąpiła do tego meczu z ogromną wolą walki, grała ambitnie, starając się do końca odwrócić zły los. Zabrzanie byli tego dnia znacznie lepiej usposobieni, dyktowali własne warunki gry, panowali suwerennie nad sytuacją, demonstrując piłkę nożną konstruktywną i skuteczną, a taktyką i dojrzałością przewyższali gospodarzy co najmniej o klasę. Chwilami odnosiło się wrażenie, że to nauczyciel egzaminuje swego ucznia, tak znaczna była różnica umiejętności i futbolowej wiedzy.

Pozornie przewagę i inicjatywę posiadali bytomianie, był to jednak przysłowiowy dym bez ognia. Niemal wszystkie ich akcje kończyły się bowiem w okolicach pola karnego, gdyż szablonowe, łatwe do rozszyfrowania, a przy tym dość wolnym tempie przeprowadzane ataki nie przysparzały twardo interweniującej czwórce zabrzańskich obrońców większych kłopotów. Irytująca była także skuteczność poczynań gospodarzy. Najczęściej grano wszerz lub do tyłu, w dodatku przeważnie górą, co było wodą na młyn dla rosłych defensorów Górnika. Nic dziwnego, że poloniśći niezmiernie rzadko dochodzili do czystych pozycji, a i te nieliczne zmarnowali w nonszalancki sposób, w czym celowali zwłaszcza Rochnia i Zalastowicz. Jedynym efektem ambitnych, acz choatycznych wysiłków gospodarzy były seryjnie egzekwowane kornery. Działo się tak przede wszystkim w pierwszej połowie, bowiem po zmianie stron z każdą upływającą minutą malał rozmach ich akcji.

Górnik zaimponował – jak juz wspomnieliśmy – rutyną i dojrzałością taktyczną w rozegraniu sobotniej partii, ale we wszystkich pozostałych elementach piłkarskiego wtajemniczenia także górował nad rywalem. Dysponował solidną obroną, pracowitymi, mądrze grającymi zawodnikami drugiej linii oraz szybkim przebojowym Gzilem w ataku, który nawet w pojedynkę potrafił napędzić sporo strachu bytomskim defensorom. To właśnie dzięki dobrzej grze zabrzan oceniliśmy to spotkanie na trzy gwiazdki. Różnica klasy była tak znaczna, że na dobrą sprawę bytomianie powinni być zadowoleni, iż skończyło się na utracie tylko dwóch goli. Błyskawiczne kontry flankami siały bowiem stałe zamieszanie w szeregach niepewnej obrony bytomian, a jeszcze jednej bramki sędzia nie uznał, dopatrując się dyskusyjnego ofsajdu Gzila, któremu znakomicie nagrał piłkę Wasilewski. Pisząc o dobrej postawie wszędobylskiego Gzila, trzeba od razu dodać iż miał on godnego partnera w osobie Szołtysika i właśnie ten duet zademonstrował w sobotę najwięcej nieszablonowych zagrań. "Małemu" trafiły się wprawdzie niecelne podania, ale w każdej fazie pojedynku był on strategiem i dyrygentem swojego zespołu, wiedział zawsze skąd ma nastąpić uderzenie. Przy pierwszej bramce właśnie Szołtysik rozpoczął akcję, piłka jak po sznurku wędrowała z lewej flanki na prawą – przy zupełnie biernej postawie obrońców Polonii – otrzymał ją Gzil, Chwolik obronił strzał lecz wobec dobitki był już bezradny. Drugi gol, pieczętujący zasłużony sukces zabrzan, był wyłącznie zasługą "Małego". Otrzymał piłkę gdzieś w okolicach linii środkowej boiska, przedarł się aż na pole karne, zwiodł Rackiego i Ostafińskiego i z najbliższej odległości nie dał bramkarzowi żadnych szans. Ładna, efektowna bramka, ale też obrońcy Polonii byli w tym momencie jedynie biernymi obserwatorami popisu najstarszego piłkarza na murawie...

Zbigniew Łagódka, Sport nr 177 z dnia 12.09.1977r