11.03.1970 - Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 1:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj

14. kolejka

Spotkanie ligowe nr 30 (derby nr 43) – 11 marca 1970 (środa)

Ruch Chorzów 1:1 (0:0) Górnik Zabrze

3 gwiazdki „Sportu”

Frekwencja: ponad 25 000

Sędzia: Środecki (Wrocław)

Strzelcy bramek:

0-1 - Erwin Wilczek 51 min.

1-1 - Edward Herman 79 min.

Skład i noty Ruchu wg „Sportu”:

Henryk Pietrek 2, Antoni Piechniczek 2, Antoni Nieroba 1,5, Zygmunt Maszczyk 3, Bernard Bem 2,5, Eugeniusz Nagiel 2, Bronisław Bula 3, Józef Gomoluch 2,5, Joachim Marx 2,5, Edward Herman 2,5, Eugeniusz Faber 2,5

Trener Tadeusz Foryś

Skład i noty Górnika wg „Sportu”:

Jan Gomola 2,5, Rainer Kuchta 2, Stefan Florenski 3, Stanisław Oślizło 3,5, Jerzy Gorgoń 2,5, Zygfryd Szołtysik 5, Erwin Wilczek 4, Alfred Olek 2, Jan Banaś 2,5, Włodzimierz Lubański 2,5, Władysław Szaryński 1,5

Trener Michał Matyas

Pierwszy bój roku 1970. Górnik, opromieniony osiągnięciami zagranicznymi, mający sporo szans na półfinał PEZP, z nowym szkoleniowcem – Michałem Matyasem, stanął do walki z krajowym rywalem, Ruchem Chorzów, prowadzonym od przerwy zimowej przez Tadeusza Forysia. Mecz ten wywołał olbrzymie zainteresowanie i był ostatnim sprawdzianem zabrzan przed spotkaniem z Lewskim Sofia.

Mimo ogromnych wysiłków działaczy Ruchu, murawa nie prezentowała się najlepiej. Był to jednak środek mroźnej zimy, ale mecz mógł być rozegrany. Na trybunach zasiadło ponad 25 tys. widzów, pod koniec spotkania chyba nawet 30 tys. Wszyscy, nawet sympatycy niebieskich oglądali ten inauguracyjny pojedynek przede wszystkim przez pryzmat Lewskiego. Wiadomo, punkty ligowe były ważne, zwłaszcza w spotkaniach dwu pretendentów do wysokich lokat, ale wszyscy żyli zbliżającym się rewanżem z Bułgarami.

Pojedynek z Ruchem wykazał, że w takiej formie na początku sezonu, zawodnicy Zabrza nie znajdowali się już dawno. Umiejętności przystosowania się do gry na lodzie i błocie, bogaty repertuar krótkich, w razie potrzeby długich podań, wielka inwencja w grze, dojrzałość taktyczna – oto atuty, które poparte dobrą kondycją i szybkością powinny przeważyć szalę na ich korzyść już w pierwszych minutach po wznowieniu drugiej połowy. Wtedy wyższość górników nie podlegała dyskusji. Przeprowadzili oni kilka akcji, które wywołały uznanie na widowni. Wiele indywidualnych zagrań Zygfryda Szołtysika, Erwina Wilczka czy Jana Banasia nagradzano oklaskami. W spotkaniu tym brylował Zygfryd Szołtysik. Z wielką swobodą biegał po całym boisku, w mig wyczuwał intencje kolegów. Dzielnie sekundował mu Wilczek, strzelec bramki. W obronie pierwsza lokata należała się Stanisławowi Ośliźle. Spokój, przegląd sytuacyjny, bezbłędna gra głową zjednały mu powszechne uznanie.

Dobrze zaprezentowali się nie tylko górnicy, ale i chorzowianie, którzy pokazali wielką ambicję, szybkość i kondycję. Wprawdzie w okresach, kiedy inicjatywa należała do gości, niebiescy nie mogli poważniej zagrozić bramce Gomoli, ale gdy po zdobyciu wyrównującej bramki odzyskali typowy dla nich animusz, na finiszu przynajmniej nie chcieli się zadowolić jednym punktem. W ich szeregach brak było jednak tej klasy piłkarza jak Szołtysik, Wilczek, Oślizło czy Banaś. Edward Herman toczył ustawicznie boje z obrońcami, ale z jego waleczności na plus zapisać trzeba tylko wyrównującą bramkę. Zwiódł on Jerzego Gorgonia, następnie zmylił Oślizłę i Jan Gomola nie miał nic do powiedzenia. Joachim Marx był bardziej aktywny w pierwszej części, w przeciwieństwie do Eugeniusza Fabera, który częściej dawał o sobie znać po przerwie. W drugiej linii najlepiej grali Józef Gomoluch i Bronisław Bula. Notę Eugeniusza Nagiela, podobnie jak i Antoniego Piechniczka obniżały skłonności do gry faul. Ich ostre wejścia odczuli kilkakrotnie Szołtysik i Lubański. W sumie mecz był ciekawy, pełen napięcia.

Po inauguracji Górnik zajmował drugie miejsce, ze stratą dwóch punktów do Legii. Trzeci Ruch miał jedno oczko mniej. Na trzy kolejki przed zakończeniem sezonu dokonano jednak w zespole zabrzan zmiany trenera. Nowym został już piąty Węgier w Górniku, Ferenc Szusza. Zmęczony pucharowymi grami zabrzanie mimo to ustąpili po raz kolejny krajowego prymatu – mistrzem znów została Legia, chorzowianie zaś zajęli drugą pozycję.