11.03.1973 - Górnik Zabrze - ROW Rybnik 1:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
11 marca 1973
1. liga 1972/73, 14. kolejka
Górnik Zabrze 1:0 (0:0) ROW Rybnik Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Adam Szura (Wrocław)
Widzów: ok. 20 000
Herb.gif HerbROWRybnik.gif
Skowronek 90 1:0
Jan Gomola
Henryk Holewa
Jerzy Gorgoń
Jan Wraży
Zygmunt Anczok
Lucjan Kwaśny
Zygfryd Szołtysik
Hubert Skowronek
Andrzej Szarmach
Włodzimierz Lubański
Władysław Szaryński (46 Jan Banaś)
SKŁADY Witold Szyguła
Stanisław Sobczyński
Józef Golla
Paweł Konsek
Henryk Wieczorek
Józef Gach
Ryszard Błachut
Henryk Zdebel
Henryk Wita
Eugeniusz Lerch
Andrzej Frydecki
Trener: Jan Kowalski

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Gra mistrza Polski była daleka od doskonałości. W jego poczynaniach brakowało szybkości, pomysłowości w rozwiązaniu akcji ofensywnych. Było natomiast zbyt wiele złych podań i przestojów, innymi słowy, górnicy na pewno nie zaprezentowali futbolu, jakiego od nich oczekiwano. I co jest niepokojące - wszyscy bez wyjątku kandydaci do reprezentacji na mecz z Walią, nie wykazali wysokiej formy. Anczok już dawno nie grzeszył tak słabym przeglądem sytuacji, jak właśnie w niedzielnym spotkaniu; dawał się ogrywać. Szarmach i Lubański byli mało bojowi, nie próbowali się uwalniać od swoich opiekunów, w sumie wypadli poniżej możliwości. Najkorzystniejsze wrażenie sprawiał Gorgoń. Niewiele brakowało, a na boisku z Zabrzu doszłoby do sensacyjnego podziału punktów. ROW miał ambicje wywiezienia punktu i był bliski zrealizowania zamiaru. Bronił się dzielnie, okresami całkowicie zahamował atak Górnika. Nie dość na tym - w drugiej połowie przez 15 minut posiadał inicjatywę. Dość często stwarzał sporo zamieszania pod bramką lidera ekstraklasy. W historii bojów Górnika i ROW-u, mistrzowie Polski chyba nigdy dotąd nie mieli tak dużego kłopotu w uzyskaniu zwycięstwa. Sam fakt, że jedna bramka, dająca Górnikom 2 punkty, strzelona została zaledwie 60 sekund przed zakończeniem gry, ma swoją wymowę. Po centrze ze skrzydła Szarmach trafił w poprzeczkę, obita piłka dostała się na głowę Gorgonia, który sprytnie posłał ją pod samą bramkę. Tutaj nieobstawiony Skowronek nie miał trudności z uzyskaniem celnego trafienia. W tej sytuacji rybniczanie popełnili bez wątpienia błąd, ale w sumie swą postawą mogli imponować.

Sport

ZABRZE. Po powrocie z Południowej Ameryki górnicy rozegraliszereg kontrolno-sparingowych spotkań, w których na ogół spisywali się dobrze,demonstrując wiele pomysłowych i szybkich zagrań. Należało więc przypuszczać, że są na dobrej drodze do uzyskani już na początku rozgrywek wysokiej formy. Niestety, wszystkich wcześniejszych pochwał nie potwierdził pierwszy ligowy pojedynek rundy wiosennej.Gra mistrza Polski była daleka od doskonałości. W Jego poczynaniach brakowało szybkości, pomysłowości w rozwiązywaniu akcji ofensywnych. Było natomiast zbyt wiele złych podań, przestojów innymi słowy, górnicy na pewno nie zaprezentowali futbolu. Jakiego od nich oczekujemy. I co jest niepokojące — wszyscy bez wyjątku kandydaci do reprezentacji na mecz z Walią nie wykazywali wysokiej formy. Anczok już dawno nie grzeszył tak słabym przeglądem sytuacji, jak właśnie w niedzielnym spotkaniu: dawał się ogrywać, nie zawsze w porę zdążał z powrotem pod własna bramkę po akcjach ofensywnych. Szołtysik grał chwilami zbyt statycznie nie rzadko uruchamiał sprytnymi i precyzyjnymi podaniami kolegów z pierwszej linii, wiele razy gubił palkę, źle podawał. Patrząc na jego grę miało się wrażenie. Jakby nie osiągnął w pełni sprawności fizycznej i szybkościowej. Szarmach i Lubański byli mało bojowi, nie próbowali się uwalniać od swoich opiekunów, w sumie wypadli poniżej możliwości. Najkorzystniejsze wrażenie sprawiał Gorgoń. Ale i on nie ustrzegł się błędów, w sytuacjach gdy nikt go nie atakował, miał sporo niecelnych podań. Jakie nie powinny się zdarzać tej klasy piłkarzowi. Reasumując: kilkanaście dni przed wyjazdem do Cardiff na pierwszy pojedynek z Walia wybrańcy trenera Górskiego z Górnika Zabrze nie wzbudzali swoją postawą pełnego zaufania.Niewiele brakowało, a na boisku w Zabrzu doszłoby do sensacyjnego podziału punktów, ROW miał ambicje wywiezienia z Zabrza jednego punktu i był bliski zrealizowania zamiaru. Bronił się. dzielnie, okresami całkowicie zaszachował atak Górnika. Nie dość na tym — w drugiej połowie przez co najmniej 15 min. posiadał inicjatywę, Dość często stwarzał sporo zamieszania pod bramką lidera ekstraklasy. Postawa podopiecznych trenera Wieczorka była dla wszystkich zaskoczeniem. Zespół nie zląkł się mistrza Polski na jego własnym boisku. Potrafił walczyć z nim jak równy z równym. M. in. dlatego, że rybniczanie są dobrze przygotowani do sezonu i to pod każdym względem, imponują szybkością w rozgrywaniu akcji ofensywnych, potrafią udanie stosować pressing, mają przegląd sytuacji, w historii bojów Górnika i ROW mistrzowie Polski chyba nigdy dotąd nie mieli tak dużego kłopotu w uzyskaniu zwycięstwa. Sam fakt. że jedna bramka, dająca Górnikom 2 pkt strzelona została zaledwie 50 sek. przed zakończeniem gry ma wymowę.Po centrze ze skrzydła Szarmach trafił w poprzeczkę, odbita piłka dostała się na głowę Gorgonia, który sprytnie posłał ją pod samą bramkę. Tutaj nieobstawiony Skowronek nie miał trudności z uzyskaniem celnego trafienia. W tej sytuacji rybniczanie popełnili bez wątpienia błąd, ale w sumie swą postawa mogli imponować. W ich zespole wszyscy walczyli niesłychanie ambitnie, a Wieczorek jeszcze raz wykazał, że robi systematyczne, duże postępy. Otrzymał on zadanie opiekowania się Lubańskim. Ze swej roli wywiązał się znakomicie. Czołowy snajper Górnika miał bardzo małą swobodę i w ciągu meczu zaledwie dwukrotnie uwolnił się od swojego opiekuna i poważnie zagroził bramce ROW. Z tego chłopca polskie piłkarstwo może mieć niebawem duża pociechę. Bardzo udany był także debiut w ekstraklasie 13-letniego go napastnika Wisły.Gra w sumie nie była ciekawa. Pierwsza akcję, która ożywiła trybuny miała miejsce w 13 minucie. Holewa wystawił idealnie piłkę Lerchowi, na szczęście jednak dla górników napastnik ROW nie wykorzystał... prezentu, W 24 min. Szaryński znalazł się sam na sam z Szygułą lecz fatalnie spudłował.Po zmianie stron też było mało strzałów i akcji godnych uwagi, dopiero w 76 minucie gospodarze mieli kolejna okazję: po rzucie wolnym Lubańskiego. Szyguła wypuścił piłkę z rak. a Skowronek huknął z 3 metrów nad poprzeczką