11.04.1981 - Widzew Łódź - Górnik Zabrze 2:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
11 kwietnia 1981
1. liga 1980/81, 21. kolejka
Widzew Łódź 2:1 (0:1) Górnik Zabrze Łódź
Sędzia: Lech Paprocki (Poznań)
Widzów: 20 000
HerbWidzewLodz.gif Herb.gif

Grębosz 80
Surlit 86
0:1
1:1
2:1
Curyło 28
Żmuda, Jeżewski Yellow card.gif Zalastowicz

Klepczyński
Plich (81. Mierzwiński)
Grębosz
Żmuda
Możejko
Tłokiński
Zdzisław Rozborski
Jeżewski (59. Janisz)
Surlit
Romke
Smolarek
SKŁADY
Aleksander Famuła
Bogdan Gunia
Tadeusz Dolny
Waldemar Matysik
Marian Zalastowicz
Adam Ossowski
Krzysztof Szwezig
Stanisław Curyło
Erwin Koźlik
Edward Socha
Andrzej Pałasz
Trener: Jacek Machciński Trener: Zdzisław Podedworny

Relacja

Program meczowy.

Wielce pechowo przegrali w jaskini lwa zabrzanie. Dość nieoczekiwanie dla zgromadzonej publiczności to górnicy, pewnie ustawieni w obronie i wyprowadzający groźne ataki, sprawiali lepsze wrażenie. Błyszczał zwłaszcza Pałasz, z którym kompletnie nie umiał sobie poradzić Żmuda. To właśnie on przeprowadził akcję, którą na gola zamienił Curyło. Prawdziwy dramat górników rozegrał się między 80. a 86. min. Najpierw Grębosz sfinalizował akcję Smolarka (na boisku leżał kontuzjowany Dolny), a chwilę potem Surlit huknął z rzutu wolnego z 30. metrów - piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki obok zrozpaczonego Famuły. Załamanie górników pogłębiły wieści z Sosnowca - Zagłębie pokonało opolską Odrę i ponownie zepchnęło zabrzan w otchłań strefy spadkowej...

Sport

Pechowa porażka Górnika

ŁÓDŹ. Wygrana lidera w Mielcu, piękna pogoda i ciągła popularność Górnika w Łodzi zrobiły swoje i nic dziwnego, że padł tegoroczny rekord publiczności na widzewskim stadionie. Kilka tysięcy zdegustowanych kibiców nie wytrzymało jednak nerwowo i wyszło na kwadrans przed końcem meczu. Oni nie będą wierzyli nawet dzisiejszym gazetom, że mecz wygrali gospodarze. Do przerwy Górnik prowadził 0 – 1, a widzewiacy zdobyli dwie kartki dając pokaz swej nieudolności, nerwowości i chaotycznych działań. Inna sprawa, że pierwsza tak zwana stuprocentowa okazja zdobycia prowadzenia należała do łodzian: Surlit efektowny rajd zakończył podaniem do wybiegającego Tłokińskiego, a ten stworzył wymarzoną sytuację Romkemu, który z trzech metrów trafił w bramkarza. Dwie minuty później Żmud zlekceważył ambitnego Pałasza, dał mu się wyprzedzić i szarpnął napastnika z tyłu za koszulkę, co uniemożliwiło zabrzaninowi samotną akcję na bramkę Klepczyńskiego (żółta kartka dla Żmudy). Pałasz jednak nie kapitulował i pozbawiony indywidualnego opiekuna, szybkością i polotem stwarzał największe zagrożenie. W 28 min. po jego dryblingu, piłkę otrzymał Curyło i strzelił z lewej strony, zdobywając prowadzenie. Górnik zwolnił akcję i opóźniał wykonywanie stałych fragmentów gry. Przy takiej okazji chcący szybciej wyrzucić piłkę z autu Jeżewski, otrzymał żółtą kartkę za szarpanie poza boiskiem z Curyłą. W 31 min. udana akcja łodzian zakończyła się podaniem Surlita do Tłokińskiego który posłał piłkę minimalnie obok słupka. Po przerwie Widzew nie zrażony takim obrotem sprawy, atakował uparcie mimo że nadal nic mu się nie udawało , nawet podania. Wyjątkiem był 30-metrowy przerzut Jeżewskiego do Tłokińskiego, lecz waleczny, ale odczuwający kontuzję pomocnik Widzewa przegrał pojedynek z wybiegającym Famułą (49 min.). Wielu kibiców pogodziło się już z porażką, gdy nastąpił nieoczekiwany zwrot wydarzeń. W starciu ze Smolarkiem urazu doznał Dolny, który leżał 5 metrów przed linią końcową. Piłka wróciła na połowę Widzewa, skąd wyprowadzono kontratak. Obrońcy Górnika zachowywali się tak, jakby zapomnieli, że z tyłu leży ich kapitan. Przytomnie wykorzystał to Smolarek (o spalonym nie mogło być mowy), zwiódł bramkarza i podał do nadbiegającego Grębosza, który wyrównał – mimo interwencji...Dolnego. Gdyby zawodnik Górnika wycofał się wcześniej poza linię końcowa, to bramka by nie padła. Na 4 minuty przed końcem prawdziwy dramat gości. Pomocnik Widzewa – Surlit potwierdził, że jest jednym z nielicznych, a może jedynym piłkarzem polskiej ligi, który potrafi czysto klasycznie strzelić wolnego bez pseudomody na „rogale”, „fałsze” i „podkręcenia”. Strzelił on z blisko 30 metrów, piłka mimo muru Górnika, trafiła w słupek i wpadła do siatki. Trener Podedworny i jego piłkarze byli kompletnie złamani. Rzeczywiście byli drużyną, która przegrała najbardziej pechowo, mimo że dysponowała bojowością, szybkością i rozmachem. Najlepszym piłkarzem był zabrzanin Pałasz. Pocieszeniem dla młodych zabrzan niech będzie to, że otrzymali sumę indywidualnych not w Złotych butach wyższą od lidera. Sędzia prowadzący spotkanie pozbawiony był kondycji i refleksu, nie nadążał za akcjami, zbyt często mylił się, zwłaszcza przy ocenie gry ciałem.

BOGUSŁAW KUKUC, Sport Nr 62 (5899), Poniedziałek 13 kwietnia 1981 r.