11.05.1969 - Górnik Zabrze - Wisła Kraków 3:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
11 maja 1969, godzina 17:00
1. liga 1968/69, 20. kolejka
Górnik Zabrze 3:1 (1:1) Wisła Kraków Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Ryszard Suwiński (Gdańsk)
Widzów: 18 000
Herb.gif HerbWislaKrakow.gif

Deja 42
Lubański 53
Szołtysik 83
0:1
1:1
2:1
3:1
Adamus 21
(1-4-3-3)
Hubert Kostka
Rainer Kuchta (27 Jerzy Musiałek)
Stefan Florenski
Stanisław Oślizło
Jerzy Gorgoń
Henryk Latocha
Alojzy Deja
Erwin Wilczek
Zygfryd Szołtysik
Włodzimierz Lubański
Hubert Skowronek
SKŁADY
Stroniarz
Monica
Wójcik
Kawula
Musiał
Kotlarczyk
Lendzion (? Hausner)
Krawczyk
Adamus
Polak(? Studnicki)
Skupnik
Trener: Géza Kalocsay Trener: Gyula Teleký

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Mecz ten miał dać odpowiedź, czy poprzednie porażki były wynikiem chwilowej niedyspozycji czy dużego kryzysu. Jednak zwycięstwo Górnika było gładkie i nie mogło dać adekwatnej odpowiedzi na to pytanie. Goście grali anemicznie w ataku, nawet po zdobytej bramce, która nie dodała im wiary. Górnik przyspieszył jednak dopiero w trzecim kwadransie. Jedna z akcji zakończyła się kapitalnym uderzeniem Deji, po którym padła pierwsza bramka. Drugi gol mógł być rozstrzygającym, choć wydawało się, że losy spotkania jeszcze długo będą się ważyć. Później gra toczyła się głównie pod polem karnym Wisły, co było efektem przyspieszenia tempa przez zabrzan. Kilka akcji Szołtysika z Lubańskim i Wilczkiem zostały nagrodzone brawami. Jedna z nich zakończyła się ostatnią bramką w tym meczu.

Sport

Rehabilitacja lidera w meczu z Wisłą

ZABRZE. Porażki zabrzan w Wałbrzychu i Wrocławiu zrobiły swoje, 18.000 zwolenników ośmiokrotnego mistrza przyszło obejrzeć mecz z Wisłą, który miał dać odpowiedź na pytanie, czy przegrane z outsiderami ekstraklasy były wynikiem chwilowej niedyspozycji, czy też zapowiedzią dłuższego kryzysu. Gładkie zwycięstwo nad wiślakami trudno uważać za miarodajną odpowiedź. Górnik wygrał w łatwy sposób, chyba nawet łatwiejszy, niż tego oczekiwał. Krakowianie nie zmusili go do gry na pełnych obrotach nawet w okresie kiedy Adamus zdobył dla nich prowadzenie.

Mając w zapasie bramkę goście nadal grali w ataku anemicznie, jakby onieśmieleni renomą rywala. Bramka Adamusa nie dodała im otuchy. Nie poderwała również, co ciekawe, zabrzan. Nadal nie angażowali oni pełni sił, wolno rozgrywali piłkę. Przyśpieszyli grę dopiero w trzecim kwadransie i wówczas zobaczyliśmy kilka akcji rzadkiej piękności. Jedna zakończyła się kapitalnym strzałem Dei w samo „okienko”. Kiedy wydawało się, że losy spotkania długo będą się ważyć, padło rozstrzygnięcie. Było ono w dużej mierze „zasługą” Kawuli i Stroniarza. Najpierw w posiadaniu piłki był stoper Wisły, ale wyłuskał mu ją sprytnie Lubański i przerzucił do pustej bramki.

Zachęceni takim obrotem sprawy górnicy, jakby chcieli wszystkich przekonać, że ich zwycięstwo nie było przypadkowe, podkręcili tempo i wówczas gra toczyła się przeważnie w obrębie szesnastki wiślaków. Kilka akcji „Małego” z Lubański i Wilczkiem nagrodzono oklaskami przy „otwartej kurtynie”. Trójka ta grała na pamięć, z pierwszej piłki, szybko pomysłowo. Krakowska defensywa zaczęła się coraz bardziej uginać pod ich naporem i wreszcie w 83 minucie pękła. Szołtysik strzelił z dalszej odległości, nadał piłce fałsz i wpadła ona do siatki. Do końca już zabrzanie kontrolowali przebieg wydarzeń. Oddali przed końcem inicjatywę gościom, ale atak wiślaków nie był w stanie zaskoczyć górniczej defensywy. Wprawdzie występujący po dłuższej przerwie Oślizło nie znajduje się jeszcze w reprezentacyjnej formie, jednak jego koledzy, a zwłaszcza Floreński grali bez zarzutu.

Zabrzanie rozpoczęli mecz w dość eksperymentalnym ustawieniu. Na lewej obronie grał Gorgoń, Latocha występował w drugiej linii. Trener Kalocsai wycofał jednak z gry niedysponowanego Kuchtę i wówczas na prawej stronie zastąpił go Latocha, a partnerem Dei i Wilczka został Musiałek. Szołtysik tym razem przez cały czas grał w przodzie, stanowiąc największe zagrożenie dla krakowian. Wyraźnie rozegrał się po przerwie i wówczas nie miał równego sobie piłkarza na boisku. „Mały” w przeciwieństwie do Lubańskiego, nie uznawał przestojów w grze, angażował się we wszystkie akcje. Dobry mecz rozegrał Deja, Skowronek pracował za dwóch, ale większych efektów nie osiągnął. W sumie Górnik zaprezentował przyzwoity pozom. Jak twierdzą ci, którzy obserwowali jego niefortunny występ we Wrocławiu, grał o dwie klasy lepiej. A więc nie ma mowy o kryzysie - „Moi podopieczni włożyli w pojedynek tyle wysiłku, ile tego wymagał przeciwnik” - mówił po meczu trener Kalocsai. Trzeba bowiem pamiętać, że pięciu piłkarzy grało w środę w Rotterdamie i siłą rzeczy musieli się trochę oszczędzać.

Jeszcze bardziej oszczędzali się wiślacy. Szczególnie ich napastnicy ze Skupnikiem i Lendzionem na czele. Zamiast po zdobyciu prowadzenia przyśpieszyć tempo i szukać wielkiej szansy w ataku, krakowianie schowali głowy w piasek. Dziwna to trochę taktyka zespołu, który ma już zagwarantowany spokojny byt w lidze.

ST. PENAR, SPORT nr 55 z 12 maja 1969r