11.09.1965 - Szombierki Bytom - Górnik Zabrze 0:3

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
11 września 1965
1. liga 1965/66, 8. kolejka
Szombierki Bytom 0:3 (0:2) Górnik Zabrze Bytom, stadion Polonii
Sędzia: Konczer (Gdańsk)
Widzów: 6 000
HerbSzombierkiBytom.gif Herb.gif
0:1
0:2
0:3
Musiałek 17
Wilczek 36
Szołtysik 51
Marek Ochman
Stanisław Cygan
Pośpiech
Paweł Hajnisz
Piotr Strzelczyk
Wilim II
Helmut Śladek (46 min. Potrawa)
Mandziara
Jerzy Wilim
Wieczorek
Nowak
SKŁADY Jan Gomola
Waldemar Słomiany
Stanisław Oślizło
Edward Olszówka
Stefan Florenski
Jan Kowalski
Jerzy Musiałek
Erwin Wilczek
Zygfryd Szołtysik
Ernest Pol (46 min. Rainer Kuchta)
Roman Lentner
Trener: Suchy Trener: Władysław Giergiel

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

"Wyż formy zabrzan, 3:0 nad wicemistrzem!" - pisały gazety... Niemal tradycyjnie górnicy słaby mecz przepletli świetnym. Mistrzowie, po tygodniowym zgrupowaniu w chorzowskim PTTK-u, imponowali świeżością i energią. Zwłaszcza pierwsza połowa była popisem skutecznej gry, "cała drużyna chodziła jak precyzyjny zegarek". Pewne dwa punkty pozwalały spoglądać na ligowych rywali z wyższością...

Sport

Ryzykowne plany trenera Griegiela. Forma na LASK przyszła w porę.

Tygodniowe zgrupowanie w chorzowskim PTTK dało mistrzowi Polski bardzo dużo. Wyjeżdża do Linzu naładowany nową energią i wzbogacony o dwa punkty w lidze. Zainkasował je bez specjalnego trudu. Pokonał Szombierki 3:0 górując nad nimi wyraźniej niż w jakimkolwiek z dotychczasowych pojedynków. Przekonywująca zwłaszcza była gra zabrzan w pierwszej połowie. Zademonstrowali wówczas wiele naprawdę udanych akcji, imponując szybkością i pomysłowością zagrań. Jeśli tak wypadną w Linzu powinni z LASK-iem bezwzględnie wygrać.

Przed przerwą zabrzanie nie mieli słabych punktów. Cała drużyna chodziła jak precyzyjny zegarek, rozgrywając piłkę przeważnie z piuerwszego uderzenia i operując prostopadłymi podaniami we właściwych momentach. Obrona Szombierek nie mogła sobie z tymi akcjami absolutnie poradzić. Napastnicy Górnika wypracowywali więc jedną pozycję za drugą. Znamienne jednak, że obydwie bramki nie padły wcale z tych stuprocentowych pozycji. Przy pierwszej zawinił Hajnisz, przy drugiej Wilczek otrzymał wydatną pomoc ze strony Pośpiecha, a następnie bramkarza Ochmana. Wynik 2:0 do przerwy nie skrzywdził jednak Szombierek. Błędy Hajnisza, Pośpiecha i Ochmana były jedynie konsekwencją rozgardiaszu w obronie gospodarzy pod wpływem falowych uderzeń zabrzan.

W drugiej połowie mistrz Polski wyraźnie pofolgował. Nie było to jednak następstwem braku kondycji. Po prostu zabrzanie strzelili już w 50 minucie trzecią bramkę i mając zapewnione zwycięstwo, zwinęli żagle. Zwolnili tempo, grali wyłącznie na utrzymanie wyniku. Od tej chwili spotkanie straciło zupełnie na wartości. Szombierki przejęły inicjatywę i uzyskały wyraźną przewagę, ale nie umiały z niej zrobić żadnego użytku. Nie uzyskały nawet honorowej bramki mimo wielu ku temu okazji. Najlepsze zmarnował Potrawa, pudłując dwukrotnie w sytuacjach sam na sam z Gomolą.

Ulgowa taryfa zabrzan po przerwie nie była w smak publiczności. Niektórzy obserwatorzy obliczyli nawet zmarnowane okazje Szombierek i doszli do wniosku, że Górnik miał wiele szczęścia, że zdobył dwa punkty. Gruba przesada! Ilością niewykorzystanych pozycji nie wolno się w żadnym wypadku sugerować. Nie można również krytykować zabrzan, że mając 3 bramki przewagi przestali się wysilać. Mieli ku temu pełne prawo, a nawet obowiązek w obliczu występu w PKME.

Winę za monotonię drugiej połowy ponoszą więc przede wszystkim Szombierki. Miały tyle dogodnych szans zmniejszenia rozmiarów porażki, że gdyby wykorzystały przynajmniej jedną, zmusiłoby to Górnika do innej gry.

W szczegółowej ocenie zwycięzców trzeba podkreślic następujące momenty:

1)ERNEST POL wykazał po raz nie wiadomo który, że jest nieoceniony w roli stratega. Grał tylko jedną połowę (nie jest jeszcze całkowicie zdrów) ale miał bodaj największy udział w dezorganizowaniu obrony przeciwnika.

2)KOWALSKI wystąpił w roli ofensywnego pomocnika. Wywiązał się ze swych obowiązków dobrze, wykazując, że funkcja ta odpowiada mu bardziej niż rola drugiego stopera.

3)GOMOLA w bramce był po zejściu z boiska Pola najlepszym obok Szołtysika piłkarzem Górnika. Wkrótce po rozpoczęciu gry uchronił zabrzan przed utratą niechybnej bramki (czego omal nie przypłacił kontuzją), a w drugiej połowie błysnął serią interwencji najwyższej klasy. Bronił w manierze Jaszina, równie dobrze na linii jak i na przedpolu bramkowym. Sprawił nam dużą satysfakcję. Przed meczem trener Giergiel długo się zastanawiał czy go wystawić i dopiero na naszą radę i na... "naszą odpowiedzialność" Gomola wyszedł na boisko.

4)Nowy nabytek Górnika – KUCHTA ze Śląska Wrocław, którego trener Giergiel widzi w najbliższej przyszłości na pozycji drugiego stopera, nie rzucał się specjalnie w oczy. Z pełniejszą oceną jego możliwości trzeba poczekać do następnego meczu. Nie wydaje się jednak, aby mógł poważniej zagrozić pozycji "Florka", który w pierwszej połowie tworzył z Oślizłą niezwykle zgraną i dobrze uzupełniającą się parę.

5)Na korzyść Górnikowi wyszła roszada MUSIAŁEK – WILCZEK. Musiałek grał na prawej flance bezwzględnie lepiej niż na łączniku przeciwko Legii, i na tej pozycji powinien również wystąpić przeciwko LASK-owi

Pożegnaliśmy sięc Górnika pełni optymizmu. Pewne obawy mamy tylko o planowaną przez trenera Giergiela... taktykę.

Oświadczył, że w spotkaniu z LASK-iem zamierza położyć główny nacisk na grę obronną. Po co? Z tego co wiemy o Austriakach mistrz Polski jest bezwzględnie drużyną lepszą od LASK-u. Piłkarze z Linzu stanowią jednak zespół niezwykle bojowy, któremu nie można oddać inicjatywy bez ryzyka poważniejszych konsekwencji. Dowodem choćby sobotni mecz zabrzan z polskim odpowiednikiem LASK-u – Szombierkami. Jak długo górnicy atakowali, przeciwnik niewiele miał do powiedzienia. Wystarczyło jednak by po zdobyciu trzeciej bramki przeszli do defensywy, a sytuacja na boisku uległa radykalnej zmianie. Wynik 0:3 świadczy tylko pozornie o dobrej postawie zabrzańskich tyłów. W istocie (od chwili, gdy miejsce Florka zajął Kuchta) nie grały one za pewnie, czego efektem były liczne pozycje strzałowe napastników Szombierek oraz liczne interwencje Gomoli. Innymi słowy zabrzanie nie mogą nastawiać się w Linzu na grę obronną. Główną ich siłę stanowi atak i w nim muszą szukać rozstrzygnięcia. Miejmy nadzieję, że w licznej ekipie działaczy Górnika do Linzu znajdzie się ktoś, który wytłumaczy trenerowi Giergielowi, że pomiędzy mistrzem Polski a... wrocławskim Śląskiem jest jednak pewna różnica.

(TB), Sport nr 109 z dnia 13.09.1965r