12.03.1978 - Górnik Zabrze - Zawisza Bydgoszcz 0:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
12 marca 1978
1. liga 1977/78, 23. kolejka
Górnik Zabrze 0:0  Zawisza Bydgoszcz Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Włodzimierz Bródka (Gdańsk)
Widzów: 8 000
Herb.gif HerbZawiszaBydgoszcz.gif

Andrzej Fischer
Zygmunt Bindek
Henryk Wieczorek
Bernard Jarzina
Józef Kurzeja
Zygfryd Szołtysik
Emil Szymura
Joachim Hutka
Adam Popowicz (46 Jerzy Radecki)
Edward Socha (72 Janusz Marcinkowski)
Stanisław Gzil
SKŁADY
Andrzej Brończyk
Jan Marchewka
Jerzy Szczeszak
Adam Walczak
Stanisław Sobieralski
Andrzej Woronko
Jan Stypułkowski
Henryk Holewa
Stefan Majewski
Mieczysław Cirkowski (79 Andrzej Jędrzejczak)
Adam Kuryło (79 Bogdan Nuckowski)
Trener: Władysław Żmuda Trener: Wiesław Gałkowski

Relacje

Sport

Zawisza osiągnął cel

Zabrze. – W czterech poprzednich występach w Zabrzu bydgoszczanie nie zdobyli ani jednego punktu. W niedzielę wywieźli ze stadionu cenny dla nich remis, ale było to maksimum tego, co mogli osiągnąć, zważywszy fakt, że w ciągu 90 minut gry nie stworzyli praktycznie ani jednego zagrożenia dla bramki Fischera i nie oddali też w jego kierunku ani jednego strzału z prawdziwego zdarzenia. Już to samo mówi wymownie o rozwoju wydarzeń na zabrzańskim stadionie. Goście przyjechali wyłącznie po jeden punkt i la każdego stało się to oczywiste już po kilkunastu minutach gry. W przodzie pozostawili tylko osamotnionego Kuryłę, który w tej sytuacji prawie w ogóle nie dochodził do podań, a większość sił zgrupowano przed polem karnym, przy czym Majewski roztoczył troskliwą, indywidualna opiekę nad najgroźniejszym – teoretycznie – napastnikiem Górnika, Gzilem. Wobec tak przesadnie asekuranckiej taktyki gości górnicy mieli oczywiście ułatwione zadanie, mogąc angażować w akcje zaczepne zwielokrotnione siły. Uzyskali też w pierwszej połowie meczu wyraźną przewagę, która po przerwie zamieniała się momentami w formalne oblężenie pola karnego Zawiszy. Cóż z tego jednak, skoro potrafiłby nadać akcją odpowiednią dynamikę scementować poczynania partnerów. Jeden Szołtysik starał się grać rozważnie i zatrudnić szturmujących kolegów mierzonymi podaniami, ale i on wkrótce opadł z sił i zniknął w ogólnej szarzyźnie. Później jego rolę przejął Szymura, niezwykle pracowity w polu i jako jedyny nie stroniący od strzałów z dystansu. Właśnie z jego strony groziło znakomicie broniącemu Brończykowi największe niebezpieczeństwo, ale bydgoski bramkarz wychodził zwycięsko z największej opresji, a w paru sytuacjach dopisało mu także szczęście. Gospodarze popełniali jednak od początku spotkanie zasadniczy błąd, który legł u źródła ich mało efektowniej gry. Zamiast rozciągnąć grę na skrzyła i próbować sformować zapory obronne rywali szybką, urozmaicona grą, pchali się przeważnie, chaotycznie środkiem murawy, gdzie było największe zagęszczenie niebieskich koszulek bydgoszczan.

Mimo wszystko jednak górnicy posiadali sporo znakomitych sytuacji i spokojnie mogli rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść. Pierwsza nadarzyła się już w 11 minucie, kiedy Gzil ładnie wypuścił Sochę. Brończyk był jednak bardzie zdecydowany i wybiegiem aż na linię „16” zażegnał niebezpieczeństwo. Później bramkarz Zawiszy jeszcze wielokrotnie dał próbkę swych dużych możliwości. Szczere uznanie widzów zyskał zwłaszcza za obronę wolnego, egzekwowanego przez Szymurę a odległości 35 metrów, kiedy wypiąstkował piłkę na korner oraz tuż po przerwie gdy po akcji lewą strona i serii obustronnych kiksów. Socha strzelił z najbliższej odległości. Brończk ekwilibrystycznie paradą zdołał dosięgnąć piłki. Najlepszą wszak okazję przechylenia szali na swoja stronę zmarnowali gospodarze w 81 minucie gry. Radecki raz jedne zmylił czujność obrońców, strzelił wzdłuż bramki, lecz Gzil spóźnił się z decyzją i piłka przeszłą mu koło czubka buta, chociaż wystarczyło lekko ją dotknąć.

Zbigniew Łagódka, Sport nr 51 (5159) z 13 marca 1978