12.09.1989 - Górnik Zabrze - Juventus Turyn 0:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
12 września 1989 (wtorek), godzina 20:00
Puchar UEFA 1989/90, 1/32 finału
Górnik Zabrze 0:1 (0:0) Juventus Turyn Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Kurt Röthlisberger (Szwajcaria)
Widzów: 19 633
Herb.gif HerbJuventusTuryn.gif
0:1 Zawarow 72
Yellow card.gif Schillaci
(1-4-4-2)
Józef Wandzik
Tomasz Wałdoch
Józef Dankowski
Mirosław Staniek
Piotr Jegor
Piotr Brzoza
Piotr Rzepka
Zenon Lissek
Dariusz Koseła (88 Ryszard Kraus)
Krzysztof Zagórski (67 Bogusław Cygan)
Ryszard Cyroń
SKŁADY (1-4-5-1)
Stefano Tacconi
Pasquale Bruno
Daniele Fortunato
Sergio Brio
Luigi de Agostini
Angelo Alessio
Giancarlo Marocchi
Siarhiej Alejnikau
Rui Barros
Ołeksandr Zawarow
Salvatore Schillaci (76 Pierluigi Casiraghi)
Trener: Zdzisław Podedworny Trener: Dino Zoff
Bilet meczowy.
Program meczowy.
Błąd przy generowaniu miniatury: Brak pliku
Składy.

Przed meczem

Sport

Górnik Zabrze bez Warzychy

Jako pierwszy bo już jutro o 20, pucharowe rozgrywki rozpocznie najbardziej doświadczony z polskich zespołów w europejskich bojach Górnik Zabrze. Jego rywalem w Pucharze UEFA jest słynny włoski klub Juventus Turyn.

– Jak przygotowują się do tego startu podopieczni Zdzisława Podedwornego?

Od niedzieli jesteśmy w Buku – odpowiada szkoleniowiec zabrzan. – Tam będziemy przebywać, aż do ostatnich przedmeczowych godzin i stamtąd także zameldujemy się na stadionie przy Roosevelta.

– Jak ocenia pan szanse swojej drużyny?

Może nim zacznę mówić o szansach Górnika parę słów poświęcę rywalowi. Jest to firma, której nigdzie i nikomu w piłkarskim świecie nie trzeba przedstawiać. Trafiliśmy więc na renomowanego przeciwnika i co tu dużo ukrywać mocnego rywala. Mogę jednak w imieniu piłkarzy zagwarantować, że Górnik podejmie walkę. Naszym celem jest awans. Zadanie bardzo trudne, ale to jest piłka nożna. Musimy jednak ciągle pamiętać z kim i po co gramy.

– W jakim składzie grać będzie pana zespół?

Na pewno w najsilniejszym jaki będziemy mogli wystawić w tym dniu. Szkoda, że nie ma już z nami Jasia Urbana, ale z tą stratą kibice zdążyli się pogodzić już wcześniej. Po stronie ubytków zapisać także trzeba Roberta Warzychę – pauzującego za żółte kartki zainkasowane w europejskich pucharach. Nie wiem natomiast czy zdolny do gry we wtorek będzie Tomek Wałdoch. Wrócił on z meczu olimpijczyków narzekając na bóle w odcinku szyjnym kręgosłupa. Lekarz przepisał mu zabiegi i na ich skutki musimy poczekać. Oprócz tych niewiadomych i ciągle leczącego kontuzję Jacka Grembockiego reszta zawodników brana jest pod uwagę. W tej chwili do mojej dyspozycji jest trenująca 16 i zgodnie z tym co robię od początku tego sezonu nie będę dokonywał jakichś zmian, czy przetasowań w składzie. Liczę tylko, że dublerzy godnie zastąpią tych, którzy nie mogą grać. Myślę o Brzozie, Kamińskim i Kosele.

– Mówiąc o waszym meczu nie można zapomnieć, że będzie to potyczka z zespołem, którego trener zginął kilka dni temu w naszym kraju.

Na mnie osobiście zrobiło to wielkie wrażenie. Śmierć Gaetano Scirei była także ogromnym wstrząsem dla drużyny. Jeszcze w sobotę przed tym tragicznym wypadkiem widzieliśmy się i rozmawialiśmy. Byliśmy przecież kolegami. Nie wiem jak uczcimy pamięć tego wielkiego zawodnika i szkoleniowca, ale sądzę, że ci którzy dbają w Górniku o sprawy organizacyjne pamiętali o tym.

– A piłkarze?

Postarają się jego pamięć uczcić dobrą grą. Na pewno moi zawodnicy dadzą z siebie wszystko.

Relacja

Sport

W 1988 roku piłkarze Górnika stoczyli dramatyczne pojedynki z madryckm Realem, tracąc szansę awansu do następnej rundy dopiero w ostatnim kwadransie meczu na Estadio Santiago Bernabeu.

Tym razem los przydzielił im nie mniej słynnego przeciwnika – Juventus Turyn. Kibice zacierali więc ręce z zadowolenia, ponieważ mieli okazję obejrzeć w akcji kilka gwiazd europejskiego futbolu. Zanim jednak rozpoczęły się emocje, na stadionie w Zabrzu minutą ciszy uczczono pamięć tragicznie zmarłego szkoleniowca „Juve” Gaetano Scirei. Później głos zabrali już zawodnicy. Trzeba powiedzieć, że od pierwszych minut gospodarze poczynali sobie zupełnie przyzwoicie. Już w 5 minucie oglądaliśmy interesującą akcję zabrzan – Zagórski ruszył ostro prawą stroną boiska, dośrodkował na pole karne Juventusu, gdzie obrońcy wybili piłkę w pole. Dopadł do niej Piotr Jegor i potężnie uderzył z 25 metrów – Stefano Tacconi był jednak na posterunku i pewnie wyłapał piłkę.

Udokumentowaniem niewielkiej przewagi Górnika w pierwszych minutach tego spotkania były strzały autorstwa Rzepki, Koseły i Cyronia. W zespole Dino Zoffa najbardziej rzucał się w oczy Aleksander Zawarow, ruszający się niczym żywe srebro. Zarzucić mu można jedynie niecelne podania. W 13 minucie pierwszą groźną akcję przeprowadzili goście. De Agostini wykonywał rzut wolny. Mocno uderzona piłka odbiła się od obrońców Górnika i wróciła do egzekutora rzutu wolnego. Tym razem podanie było bardziej precyzyjne, lecz główkę w wykonaniu Sergio Brio pewnie obronił Józef Wandzik.

Po kwadransie przewagi Górnika do głosu coraz częściej zaczęli dochodzić biało-czarni. Między 18 a 19 minutą wykonywali oni dwa rzuty rożne, lecz na nasze szczęście (a właściwie obrony zabrzan) nie przyniosły one zmiany rezultatu. Podopieczni Zdzisława Podedwornego w tym okresie grali skoncentrowani i bardzo ambitnie, lecz dość ostrożnie. Wiadomo bowiem, że Juventus nie od dziś słynie z szybkich kontr i na to defensywa gospodarzy musiała zwracać szczególną uwagę.

W 26 minucie dał znać o sobie Tomasz Wałdoch. Ale piłka po jego kąśliwym strzale i tym razem padła łupem bramkarza Tacconiego. Minutę później przed zabrzanami znów otworzyła się szansa zdobycia gola, lecz obrońcy Juventusu w porę zażegnali niebezpieczeństwo. Kontry gości nie miały większych szans na powodzenie, bowiem asekuracja w tym fragmencie gry była mocną stroną defensywy zabrzan.

W 33 minucie umiejętności Tacconiego po raz kolejny sprawdził Piotr Brzoza, lecz podobnie jak przy poprzednich próbach bramkarz „białej damy” nie pozwolił się zaskoczyć. W rewanżu Schillaci napędził sporo strachu Wandzikowi, lecz efekt był podobny jak u Brzozy. W tym miejscu należy z zadowoleniem odnotować fakt kulturalnego kibicowania i „współpracy” sympatyków obu drużyn. „Meksykańska fala” była tego klasycznym przykładem.

W 37 minucie bardzo dobrze spisujący się w tym spotkaniu Dariusz Koseła doznał urazu w starciu z De Agostinim. Na całe szczęście po krótkotrwałym oszołomieniu pomocnik Górnika wrócił do gry. Trzy minuty później nieporozumienie pomiędzy Rzepką, Wałdochem i Kosełą o mały włos nie miało tragicznych następstw.

W 41 minucie Juventus przeprowadził drugą bardzo groźną akcję. Rui Barros obsłużył Schillaciego, lecz znakomicie zachował się Wandzik, ratując swój zespół przed utratą gola. Podsumowując pierwsze trzy kwadranse spotkania można było zauważyć, że w końcówce zabrzanie zaczęli tracić siły. Widoczny był brak Roberta Warzychy oraz – zwłaszcza przy pojedynkach główkowych – Jana Urbana.

Po olbrzymim wysiłku, jaki włożyli gospodarze w pierwszą odsłonę spotkania, głośno zastanawiano się czy obrońcy Górnika zdołają powstrzymać kontry Juventusu w następnych 45 minutach. Lecz zaczęło się podobnie, jak w pierwszych trzech kwadransach – od lekkiej przewagi gospodarzy. Jedynie co można zarzucić zespołowi z ulicy Roosevelta, to zbyt duża schematyczność akcji.

W 53 minucie byliśmy świadkami efektownego slalomu Zawarowa, lecz była to „sztuka dla sztuki”. Począwszy od 60 minuty Juventus przystąpił do generalnego szturmu na bramkę Wandzika. Hasło do ataku dał oczywiście Zawarow, który wypuścił w bój Schillaciego. Napastnik gości spóźnił się trochę do piłki i wyprzedził go Wandzik. Piłkarz Juve nie zdążył jednak cofnąć nogi, wskutek czego golkiper Górnika zmuszony był skorzystać z pomocy lekarskiej.

W 63 minucie koronkowa akcja Zawarow – Rui Barros zakończyła się umieszczeniem piłki w siatce Górnika, lecz na szczęście Portugalczyk znajdował się na pozycji spalonej i gol nie mógł być uznany. Pięć minut później rozstrzygnęły się losy tego meczu. Nieudaną pułapkę ofsajdową zabrzańskich defensorów wykorzystał bezbłędnie Rui Barros i popędził prawym skrzydłem. Akcję zamknął znakomicie dysponowany Aleksander Zawarow, który z 7 metrów nie miał najmniejszych problemów z pokonaniem Józefa Wandzika.

Komentarze pomeczowe

Ambicja przegrała z klasą

Odkryjmy jeszcze raz Amerykę – czasy się zmieniły. Zmieniła się także sytuacja w światku piłkarskim. Jeszcze 20 lat temu nikt nie przypuszczał, że głównym tematem prywatnych rozmów piłkarzy będą intratne wyjazdy do zagranicznych klubów, nawet jeśli są to kluby trzecioligowe. Z tym wiąże się inna sprawa. Ile razy słyszeliśmy, że my – kibice i dziennikarze – nie mamy prawa wymagać od futbolistów dobrych wyników w meczach europejskich pucharów, ponieważ są to pojedynki amatorów z zawodowcami. W dodatku zupełnie nieporównywalne są pieniądze, za które gramy „my” i „oni”.

Ciekawe, że ten finansowy wątek pojawił się zupełnie niedawno, a nie było go na przykład w czasach gdy „stary” Górnik czy „stara” Legia grały z zachodnimi drużynami bez żadnych kompleksów niższości, najczęściej jak „równy z równym”, chociaż normalne i czarnorynkowe przeliczenie premii za mecze było wówczas również, powiedzmy, krzywdzące dla naszych zespołów.

O co chodzi w tych nocnych rozmowach piłkarzy? Być może jest to zwykłe i popularne dorabianie teorii do faktów. A fakty są takie, że Polska jest w dołku i dystans do czołówki stale rośnie. Żeby więc zagrać w miarę równorzędny mecz z normalnie usposobioną drużyną dobrej klasy europejskiej potrzebna jest wyjątkowa mobilizacja, szalona ambicja i tzw. wypruwanie flaków. Taką „taktykę” był zmuszony przyjąć we wtorek Górnik Zabrze. Juventus rozegrał prawdę powiedziawszy, zupełnie przeciętną partię. Natomiast żeby ten mecz mógł wyglądać tak, jak wyglądał, potrzebny był wyjątkowy, często przekraczający realne możliwości zabrzańskiej młodzieży, wysiłek. Za ten wysiłek należą się Górnikowi słowa uznania. Musimy jednak zdawać sobie sprawę z różnicy klas pomiędzy obu drużynami. Nawet jeśli wyjątkowo korzystny zbieg okoliczności sprawi, że w Turynie ambicja zwycięży niekwestionowaną klasę, to nie będzie to oznaczało, że polska piłka nożna wyszła z kryzysu. Tego typu zaległości nie da się nadrobić z dnia na dzień. W tej chwili Górnik Zabrze jest niezłym zespołem jak na nasze warunki. Poza tym Zdzisław Podedworny dopiero buduje jedenastkę z prawdziwego zdarzenia. W tym kontekście korepetycje na koszt Juventusu będą z pewnością przydatne.

Wypowiedzi pomeczowe

Dino Zoff: – Ciekawy, trudny dla mojego zespołu mecz. Znając kłopoty Realu Madryt w grach z Górnikiem w ubiegłym roku będę przestrzegał swoich piłkarzy, działaczy i dziennikarzy włoskich przed zbytnim optymizmem. W Turynie wcale nie czeka nas spacerek po łatwe i bezproblemowe zwycięstwo.

Zdzisław Podedworny: – Bardzo zależało nam na utrzymaniu do końca wyniku remisowego. Niestety małe doświadczenie zespołu nie pozwoliło na honorowy rezultat. Braki techniczne musieliśmy nadrabiać bieganiem. Stąd zmęczenie w końcówce spotkania i przewaga Włochów w ostatnich minutach. Postaramy się w Turynie zagrać przynajmniej równie ambitnie.

Wychodzący z szatni piłkarze Górnika nie mieli zbyt zadowolonych min, kilku jednak z nich udało się nam poprosić o krótką wypowiedź.

Tomasz Wałdoch: – Szczęście się do nas nie uśmiechnęło, mimo, że byliśmy dla Juventusu równorzędnym partnerem. Szkoda, że tak pechowo straciliśmy bramkę – zasłużyliśmy na remis. W naszej drużynie bardzo brakowało Roberta Warzychy.

Piotr Brzoza: – Myślę, że sprawiedliwszy byłby remis. W pierwszej połowie byliśmy zespołem lepszym, lecz niestety w drugiej trochę zabrakło nam sił i Włosi doszli do głosu. Będziemy jednak walczyć w rewanżu i wydaje mi się, że nie jesteśmy jeszcze na straconej pozycji.

Ryszard Cyroń: – Uważam, że 1-0 to wynik jednak dla Juventusu zasłużony, byliśmy drużyną trochę słabszą, co było widać, gdy atakowaliśmy. Im bliżej bramki Tacconiego, tym nasze akcje były mniej składne, po prostu gubiliśmy się. Nie stoimy jednak na straconej pozycji. Po meczu z Realem nikt nie dawał nam żadnych szans, a jednak do szczęścia zabrakło nam tylko 12 minut. Spotkanie w Zabrzu to pierwsza połowa meczu, druga będzie w Turynie.

Dariusz Koseła: – Szkoda, nie byliśmy drużyną gorszą. Mecz był wyrównany i głupio straciliśmy bramkę. Wcześniej jednak był faul na Tomku Wałdochu, którego sędzia nie zagwizdał i wtedy Barros wyszedł na czystą pozycję. Nie będziemy jednak składać broni i w rewanżu powalczymy o awans.

Piotr Rzepka: – Była większa szansa na korzystny wynik niż rok temu z Realem. Wszyscy są podłamani, to już któryś z rzędu tak ważny pucharowy mecz Górnika tak pechowo przegrany. Gdyby utrzymał się wynik 0-0, nam dawałbym więcej szans w rewanżu niż Juventusowi. Człowiek uczy się na błędach – postaramy się wypaść jak najlepiej w Turynie.

Józef Dankowski: – Możemy być tylko źli na siebie, przegraliśmy na własne życzenie z wcale nie tak silnym Juventusem. Powalczymy w rewanżu, może Włosi będą również tacy pewni swego jak Real.

Robert Warzycha, który pauzował ze względu na żółte kartki stwierdził krótko: – Nie można w takim meczu tracić bramki na własnym boisku. I to jest chyba najlepszy komentarz.

Źródła

  • Sport: 11 września 1989, 13 września 1989, 14 września 1989