13.03.1960 - Górnik Zabrze - Lechia Gdańsk 1:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
13 marca 1960 (niedziela)
1. liga 1960, 1. kolejka
Górnik Zabrze 1:0 (1:0) Lechia Gdańsk Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Tadeusz Nowak (Kielce)
Widzów: 10 000
Herb.gif HerbLechiaGdansk.gif
Lentner 32 1:0
Joachim Szołtysek
Edward Olszówka
Stanisław Oślizło
Henryk Hajduk
Ginter Gawlik
Marian Olejnik
Henryk Szalecki (46 Jan Kowalski)
Edmund Kowal
Erwin Wilczek
Ernest Pol
Roman Lentner
SKŁADY Gronowski
Szyndlar
Korynt
Lenc
Nowicki
Musiał
Wieczorkowski
Apolewicz
Rogocz
Adamczyk
Chaczuk
Trener: Wilhelm Lugr

Relacja

Sport

Tandem Pohl – Lentner nie znalazł partnerów

ZABRZE. Po krótkim przemówieniu, inaugurującym mistrzowskie boje na zabrzańskim stadionie i po marszach, odegranych przez zespół kopalniany „Zabrze Wschód” , o godz. 15.03 sędzia dał znak rozpoczęcia meczu. Atak mistrzowskiej drużyny Polski ruszył od razu z ogromnym impetem. W każdej chwili, oczekiwano, że piłka wyląduje w siatce Gronowskiego, który nie mógł narzekać na brak zatrudnienia i w pierwszych 30 minutach wyłapał sporo strzałów. Szczególne niebezpieczeństwo groziło pupilkom trenera Serafina, kiedy akcja toczyła się lewą stroną boiska. Para Pohl – Lentner zagrywała po prostu „z pamięci”. Raz Lentner przekazywał Ernestowi krótkie prostopadłe podanie, to Pohl obsługiwał go precyzyjnym przerzutem. Jednakże pozostali napastnicy z Zabrza nie umieli dorównać wspomnianemu tandemowi. Co prawda, początkowo Kowal spełniając rolę wysuniętego lub głęboko cofniętego kierownika ataku, sprawnie obsługiwał swoich współpartnerów. Mimo to wysiłek ataku Górnika, poparty sprawną grą pomocników nie przyniósł spodziewanego efektu. Natomiast w okresie huraganowego natarcia na przedpole Gronowskiego, dwa zaskakujące rajdy gdańszczan o mało nie doprowadziły do kapitulacji Szołtyska. W 15 minucie bramkarz gospodarzy z najwyższym trudem „skręcił” piłkę na róg po półgórnym strzale Adamczyka, a niespełna pięć minut potem po jego wybiegu i „fałszywym” odskoku piłki powstało bardzo nieprzyjemne zamieszanie, zlikwidowane w ostatniej chwili przez Olejnika. Kiedy jednak w 32 minucie Lentner z bardzo trudnego kąta ulokował piłkę w siatce, animusz gości zmniejszył się znacznie. Po przerwie, gdy miejsce słabo grającego Szaleckiego zajął Kowalski Górnik niemal całkowicie dominował na boisku. Akcje ataku Lechii można było policzyć na palcach jednej ręki. Tym bardziej, że w 54 minucie bojowy łącznik gości, Adamczyk odniósł kontuzję. Lewa strona ataku zwycięskiej jedenastki była popisową bronią Górnika. Szczególnie najszybszy gracz na boisku, Lentner, z łatwością uwalniał się spod opieki „anioła stróża”, zmuszając obronę Lechii do maksymalnej czujności. Również pod względem strzeleckim Lentner był zawodnikiem nr 1. Pohl dwoił się i troił na dość śliskiej nawierzchni, lecz tym razem miał pewne kłopoty z właściwym nastawieniem celownika. Wprawdzie oglądaliśmy kilka kapitalnych jego bomb, jednak przeważnie mijały się one dość znacznie z wytyczonym celem. Kowal tylko przez krótki czas dzierżył w należyty sposób batutę nad czwórką pozostałych napastników! Od trzeciego kwadransa gry zaczął dryblować w nieskończoność hamując tym każde poczynanie ataku. Z tego też powodu słabiej niż zwykle wypadł utalentowany Wilczek, który zresztą kilkakrotnie starał się kopiować taneczne popisy Kowala. W pomocy brylował Gawlik, prezentujący widowni wiele dokładnych, obliczonych na dobieg podań. Dość nieprzyjemne zadanie miał do spełnienia Oślizło, który musiał nie tylko czuwać nad swoją strefą, lecz częstokroć przychodzić z pomocą Hajdukowi. Szołtyska oglądaliśmy w zeszłorocznej formie.

Zagęszczona obrona Lechii ma już ustalona markę. Wypada zaznaczyć, że tym razem nie było nawet specjalnego murowania i okresami lechici starali się prowadzić otwarta grę. Dopiero w drugiej połowie kiedy po kontuzji Adamczyka zespół Gronowskiego walczył praktycznie w dziesiątkę, odkomenderowano do tylnych formacji Rogocza, by w ten sposób nie stracić więcej bramek. Realizacja tego planu udało się gdańszczanom w zupełności. Oczywiście osią defensywnej taktyki, był jak zwykle Korynt, który stoczył wiele pojedynków z szybkim i zwrotnym Pohlem. Niektóre jego ingerencje były dość nieczyste, a rutynowany ten zawodnik niejednokrotnie pomagał sobie rękami. W ataku Lechii roiło się od młodych zawodników, obdarzonych dużą szybkością. Zwłaszcza Wieczorkowski, Apolewicz i bardziej otrzaskany w potyczkach ligowych Adamczyka zadziwiali łatwością startu i swobodnym dochodzeniem do niezbyt dokładnie adresowanych piłek. Pierwszoplanowymi zawodnikami Lechii byli: Gronowski, Korynt, Wieczorkowski i do chwili odniesienia kontuzji – Adamczyk.

KW, Sport nr 32, 14 marca 1960