13.10.1974 - Górnik Zabrze - Polonia Bytom 1:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
13 października 1974
1. liga 1974/75, 8. kolejka
Górnik Zabrze 1:1 (1:0) Polonia Bytom Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Tadeusz Pękała (Katowice)
Widzów: 3 000
Herb.gif HerbPoloniaBytom.gif
Deja 30 1:0
1:1

Radecki 90
Andrzej Fischer
Joachim Gorzawski (62 Jan Kisiel)
Jerzy Gorgoń
Henryk Wieczorek
Józef Winkler
Alojzy Deja
Jarosław Studzizba
Józef Kurzeja
Andrzej Szarmach
Zdzisław Rozborski (46 Lucjan Kwaśny)
Stanisław Gzil
SKŁADY Hubert Chwolik
Henryk Gdawiec
Jerzy Trefoń
Marek Cherjan (69 Mariusz Grociak)
Paweł Orzechowski
Adam Krupa
Jan Górski
Paweł Janik
Szula
Jerzy Radecki
Józef Rochnia
Trener: Teodor Wieczorek

Relacja

Sport

Wyrównanie w 90 min.

Większość kibiców Górnika opuszczała już stadion w przeświadczeniu, że ich pupilkowie zdobyli dwa punkty. Zegar boiskowy przestał działać, osiągając dziewięćdziesiątą minutę, arbiter raz po raz spoglądał na swój czasomierz, wydawało się, że za moment przerwie grę. Przedłużył ją jednak z uwagi na to, że kilka razy musieli wkraczać na boisko lekarze i masażyści celem udzielenia pomocy zawodnikom, którzy ulegli drobnym urazom. I w tym dodatkowym okresie Polonia zdołała uzyskać ze strzału Radeckiego wyrównującą bramkę. Skierował on piłkę do siatki w zamieszaniu, z odległości zaledwie 2 metrów. Można więc sobie wyobrazić rozpacz górników i jednocześnie radość w obozie polonistów.

Bramka Radeckiego to w pewnym sensie akt sprawiedliwości, odzwierciedlający to, co działo się na boisku. W pierwszej połowie więcej z gry mieli gospodarze, jednak po zmianie stron do głosu doszli goście. W miarę upływu czasu ich przewaga wzrastała, a w ostatnim kwadransie obiegali oni przedpole górników. W tym okresie zabrzanie bronili się rozpaczliwie i mieli też sporo szczęścia. Dwukrotnie od utraty bramki ratował ich słupek. W 56 minucie tylko znakomitemu refleksowi Fischera zawdzięcza zabrska jedenastka, ze nie straciła bramki. Goalkeeper gospodarzy był wyjątkowo dobrze usposobiony. Już w pierwszej połowie sparował on wiele groźnych strzałów, a po przerwie w kilku wypadkach udanymi wybiegami zażegnał niebezpieczeństwo.

Poloniści szybko zorientowali się jak słabo dysponowany jest Górnik. Toteż przestali się trzymać kurczowo defensywy i na atak odpowiadali kontruderzeniami. Gdy utracili bramkę ruszyli zdecydowanie do przodu. I wówczas można się było jeszcze raz przekonać, że wszystkie ostatnie niepowodzenia zabrzan mają głębsze podłoża. Nie było zawodnika, który wyjąłby się ponad przeciętność. Raziła niecelność podań, szwankowała szybkość, brak było w poczynaniach polotu i myśli przewodniej, nie było wreszcie należytej współpracy pomiędzy poszczególnymi formacjami, walczono bez pełnego zaangażowania. Nic więc dziwnego, że poloniści nie wznosząc się specjalnie na wyżyny kunsztu piłkarskiego postanowili narzucić sławniejszemu przeciwnikowi swój styl gry. Mogli się nawet pokusić o wygraną, gdyby napastnicy nie zagrywali zbyt nerwowo i w 100-procentowych sytuacjach wykazywali więcej opanowania. Sam fakt, że bramkarz Fischer był najlepszym zawodnikiem na boisku, wiele mówi.

Spośród wszystkich pojedynków, rozegranych między tymi drużynami, we wczorajszym górnicy mieli najmniej do powiedzenia. Mecz toczył się pod batutą gości i to stanowiło największą niespodziankę. O przebiegu gry nie warto specjalnie wspominać, zbyt dużo było przestojów, zbyt często adresowano źle piłkę, słowem – mecz z typu przeciętnych, w którym remis nie krzywdzi zespołu górniczego.

Bernard Gryszczyk, Sport nr 206 z 14 października 1974r.