14.06.1981 - Górnik Zabrze - Wisła Kraków 1:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
14 czerwca 1981
1. liga 1980/81, 30. kolejka
Górnik Zabrze 1:1 (0:1) Wisła Kraków Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Wacław Kaczałko (Wrocław)
Widzów: ok. 6 000
Herb.gif HerbWislaKrakow.gif

Zalastowicz 82 g
0:1
1:1
Kmiecik 32

Aleksander Famuła
Bogdan Gunia
Werner Leśnik
Tadeusz Dolny
Marian Zalastowicz
Krzysztof Szwezig
Joachim Klemenz
Emil Szymura
Andrzej Pałasz
Edward Socha
Leszek Brzeziński
SKŁADY
Adamczyk
Marek Motyka
Skrobowski
Budka
Jałocha
Lipka
Kapka
Szymanowski
Andrzej Iwan
Kmiecik
Targosz
Trener: Zdzisław Podedworny Trener: Lucjan Franczak

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

W ostatniej kolejce do Zabrza zawitała Wisła, mająca jeszcze teoretyczne szanse na wyprzedzenie Widzewa i zdobycie mistrzowskiego tytułu. Nic więc dziwnego, że goście rozpoczęli mecz z animuszem i zepchnęli zabrzan do rozpaczliwej defensywy. Efekt przyszedł dopiero w 37. minucie, kiedy Kmiecik wykorzystał sytuację sam na sam z Famułą po nieudanej pułapce ofsajdowej. Na drugą połowę wiślacy wyszli jednak mocno rozkojarzeni, co wykorzystali górnicy. Świetną partię w środku pola rozegrał E. Szymura i to głównie jemu zabrzanie zawdzięczali osiągnięcie przewagi na boisku. Wyrównanie miało miejsce w 82. minucie. Strzelcem ponownie niezwykle skuteczny w końcówce sezonu Zalastowicz, który wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego. Górnicy poszli za ciosem, minutę po bramce w poprzeczkę trafił Brzeziński, ostatni akord sezonu zakończył się jednak podziałem punktów.

Sport

To nie była Wisła z marzeń Krakowa

ZABRZE. Do walki o ostatnie punkty ligowe przystąpiły zespoły z różnymi wizytówkami. Z jednej strony kandydat do tytułu mistrza Polski, zespół który zdobył 50 bramek, posiadający w swych szeregach sporo wybitnych indywidualności, z drugiej – drużyna, która ledwo uratowała się od degradacji zdobyła 19 bramek i nieposiadająca wybitnej jednostki. Te wizytówki stawiały w bez porównania lepszej sytuacji gości. Tak też potoczył się przebieg meczu w pierwszych 30 minutach. Wiślacy rozpoczęli grę z wielkim rozmachem, ich akcje składnie się zazębiały a ponieważ atakowali często 6 – 7 zawodnikami zepchnęli gospodarzy na ich połowę. Górnik czując respekt przed rywalem przede wszystkim szczelnie zablokował przedpole własnej bramki i konsekwentnie z wielkim powodzeniem stawiał czoła rywalowi. Iwan, Kmiecik, Jałocha i ich koledzy operowali z wielką swobodą piłką toteż wydawało się, że więcej wysiłku wkładający do gry górnicy ugną się w końcu pod naporem Wisły. Budka, Jałocha i Skrobowski z powodzeniem stosowali pułapki ofsajdowe, dzięki czemu niemal każdy kontratak zabrzan kończył się na interwencji sędziego. To samo chcieli w 32 min. uczynić górnicy, ale zrobili to nieudolnie i w efekcie Kmiecik znalazł się sam na sam z Famułą, który próbował jeszcze sytuację ratować wybiegiem, ale nie dał rady. Czołowy snajper naszej ligi takich sytuacji zazwyczaj nie marnuje. Górnicy rewanżowali się szybkimi wypadami, ale nie potrafili celnie strzelić. To był dobry okres meczu, który musiał przypaść każdemu widzowi do gustu. Zupełnie inne widowisko oglądaliśmy natomiast w drugiej połowie. Wisła nagle przestała grać, wpadła w dawną, złą manierę rozgrywania piłki na stojąco, podawania jej w tył lub w bok. Gdzieś zagubił się całkowicie Kapka, niewidoczni byli także Iwan i Kmiecik, a obrona zaczęła grać mniej uważnie i zaczęła popełniać rażące błędy. Na pierwszy plan natomiast zaczął wychodzić Szymura, który był najlepszym zawodnikiem na boisku. Rozgrywał piłkę doskonale, pięknie wystawiał partnerów w ataku, również sam często przedostawał się w najbliższe sąsiedztwo Adamczyka. W 76 min. wprost idealnie zagrał do Sochy, który stojąc kilka metrów przed Adamczykiem nie trafił w piłkę, podobną szansę, jeszcze lepszą stworzył Szlezigowi, ale i ten nie potrafił strzelić. Wreszcie w 82 min. Wisła została ukarana za swoją kunktatorską grę w drugiej połowie. Po rogu piłkę głową skierował do bramki Zalastowicz. Adamczyk wprawdzie zatrzymał ją, ale za linią bramkową i Górnik uzyskał wyrównanie. Widownia jeszcze nie ochłonęła po tej bramce, kiedy minutę później po strzale Brzezińskiego i interwencji Budki piłka trafiła w poprzeczkę! W taki oto sposób Wisła była o krok od porażki. Mimo opisanych wyżej emocji druga połowa była bardzo miernym widowiskiem. Górnik walczył ambitnie, gał jak mógł, ale też już gonił resztkami sił, zaś Wisła zaprezentowała grę jaką widuje się czasami na plaży. Wprost trudno uwierzyć, że drużyna posiadająca tylu dobrych piłkarzy może zaprezentować widowni tak mierne widowisko. Górnikowi trudno się dziwić, bo prawdę mówiąc nie ma napadu z prawdziwego zdarzenia. Ani Socha, ani Pałasz, ani też najsłabszy w tej linii Brzeziński nie byli w stanie zagrozić bramce, toteż tylko wyjście do przodu Zalastowicza, Szymury i Dolnego mogło przynieść powodzenie.

ANDRZEJ MARONDEL, Sport Nr 105 (5942), Poniedziałek 15 czerwca 1981 r.