14.11.1965 - Górnik Zabrze - Polonia Bytom 0:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
14 listopada 1965
1. liga 1965/66, 13. kolejka
Górnik Zabrze 0:2 (0:0) Polonia Bytom Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Józef Różyński (Warszawa)
Widzów: 10 000
Herb.gif HerbPoloniaBytom.gif
0:1
0:2
Liberda 53 k
Banaś 71
Jan Gomola
Waldemar Słomiany
Rainer Kuchta
Henryk Broja
Stefan Florenski
Jan Kowalski
Erwin Wilczek
Ernest Pol
Zygfryd Szołtysik
Włodzimierz Lubański
Roman Lentner
SKŁADY Szymkowiak
Brodacki
Winkler
Zygmunt Anczok
Widawski
Grzegorczyk
Jan Banaś
Orzechowski
Pogrzeba
Liberda
Jóźwiak
Trener: Władysław Giergiel Trener: Michał Matyas

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Nieoczekiwana porażka na zakończenie jesieni zredukowała przewagę zabrzan w tabeli do dwóch punktów. Serię 9. meczów bez przegranej górników zakończyła bytomska Polonia, bijąc ich na własnym terenie. Brak Oślizły i Musiałka, doskonała gra obronna Orzechowskiego i Widawskiego, którzy wyłączyli Pola i Lubańskiego to jednak słabe usprawiedliwienia dla Mistrza. Przetasowania w tabeli i buńczuczne zapowiedzi "grupy pościgowej" zapowiadały z kolei arcyciekawą rundę rewanżową...

Sport

Polonia rediviva na stadionie Zabrza

Po raz pierwszy w tym roku mistrz Polski nie zdobył nawet jednego punktu na własnym boisku. Niespodzianka tym większa, że przegrał z drużyną, która od dłuższego czasu notowała same niepowodzenia. Polonia jest jednak nieobliczalnym przeciwnikiem. W chwili, gdy zaczynają ją lekceważyć, zdobywa się na grę, którą wzbudza ogólny podziw. W takich chwilach bytomianie są nie do pokonania.

Podobnie było i wczoraj. Zobaczyliśmy w Zabrzu Polonię podrażnioną w ambicjach, Polonię która chciała wykazać, że może przegrywać z Zawiszą w Bytomiu, ale że obok Górnika jest jednak najlepszą drużyną w kraju. Cel ten na pewno osiągnęła. Rozegrała świetny mecz, zarówno w pierwszej połowie, gdy nastawiona była na wzmocnioną obronę, jak i po przerwie, gdy rozwinęła skrzydła i postawiła na atak.

Poloniści nie mieli właściwie słabych punktów. Wszyscy pamiętali o przydzielonych im przez trenera zadaniach taktycznych, cała drużyna grała szybko, imponowała zwrotnością i dobrym panowaniem nad piłką w trudnych warunkach pokrytego śniegiem i lodem boiska.

Plany trenera Matyasa nie były trudne do rozszyfrowania. W pierwszej połowie polegały one na ograniczeniu do minimum swobody ruchów Polowi i Lubańskiemu. Widzieliśmy więc, jak Orzechowski na krok nie opuszczał Ernesta, a Widawski roztaczał równie troskliwą opiekę nad Lubańskim. Poloniści stosowali poza tym krótkie krycie w obronie, którego tak zabrzanie nie lubią. Niewiele też sobie górnicy pograli. Gdy sforsowali jedną przeszkodę wyrastała przed nimi druga, trzecia itd. Ostatnią już nie do przebicia stanowił Szymkowiak w bramce.

Szkoda, że prof. Motoczyński lub trener Koncewicz nie przyjechali wczoraj do Zabrza. Stwierdziliby, jak wielki popełnił błąd, zabierając do Rzymu Stroniarza i Szeję zamiast bramkarza Polonii. „Szymek” dał wczoraj kolejny dowód, że wyeliminowanie go z reprezentacji stanowi jakieś zasadnicze nieporozumienie. Bronił tak pewnie i brawurowo, że cała widownia była pełna podziwu dla jego klasy. Wyrazem tego była m. in. reakcja na faul Kowalskiego na bramkarzu Polonii po jego robinsonadzie na polu karnym. Zabrzanin otrzymał taką porcję gwizdów, jakby Szymkowiak bronił „świątyni” Górnika. Nie należy się jednak dziwić. Publiczność zawsze ceni bramkarzy najwyższej klasy bez względu na to, czy występują w zielonych czy niebieskich dresach. A bramkarz Polonii grał wczoraj na wyżynach mistrzostwa. Wypadł tym korzystniej, że jego vis a vis Gomola (który jest kandydatem do dresu z nr 1 w reprezentacji) miał przeogromne trudności w swych interwencjach. Śliska piłka wylatywała mu po raz z rąk po strzałach napastników Polonii, nie mówiąc o tym, że jego wybiegi były z reguły źle obliczone i wytwarzały niemałe zamieszanie pod bramką gospodarzy. Takie wypadki nie zdarzały się bramkarzowi bytomian ani razu.

Po przerwie „krótkie krycie” Polonii zrobiło swoje. Zabrzanie opadli wyraźnie z sił, nie będąc w stanie utrzymać inicjatywy w swym ręku. Zaczęła się więc zarysowywać wyraźniejsza przewaga Polonii. Pod bramką Gomoli powstawały coraz gorętsze sytuacje. Sytuacja była tym gorsza, że defensywa nie miała żadnego wsparcia ze strony napastników. Pol, Lubański, Wilczek i Lentner tkwili po drugiej stronie boiska, przypatrując się tylko akcjom polonistów. Szołtysik cofnął się wprawdzie głęboko do tyłu, ale korzyść z tego była niewielka. Nie miał po prostu siły, aby skutecznie walczyć o piłkę i adresować ją tam, gdzie należało.

Pierwsza bramka padła w 8 minucie po przerwie. Rajd Pogrzeby na pole karne Górnika po prostopadłym wystawieniu mu piłki przez Liberdę, zakończył się faulem Kuchty w momencie gdy bytomianim składał się do strzału. Karą za to przewinienie był oczywiście rzut karny. Egzekwował go Liberda nie dając Gomoli żadnej szansy obrony. Strzelcem drugiej bramki był Banaś. W 71 minucie dobił przytomnie piłkę wypuszczoną przez Gomole po strzale Liberdy, pieczętując w ten sposób sukces bytomian. Sześć minut przedtem opuścił boisko Lubański, który doznał kontuzji w niefortunnym starciu z Widawskim. Czy jest to tylko stłuczenie, czy w grę wchodzi poważniejszy uraz, dowiemy się dzisiaj. Dobrze jednak się stało, że lekarz klubowy Górnika nie zastosował wczoraj blokady i nie zatrzymał Lubańskiego w szatni. Korzyść z jego powrotu na boisko byłaby iluzoryczna, a niebezpieczeństwo komplikacji w kontuzji olbrzymie.

Wynik 2:0 zadowolił bytomian. W ostatnich 20 minutach mieli oni do czynienia z zupełnie zrezygnowanym przeciwnikiem, ale nie myśleli o odniesieniu wyższego zwycięstwa. Rozgrywali piłkę od nogi do nogi, stosowali różnego rodzaju kombinacje na przedpolu karnym Górnika, z rzadka tylko niepokojące Gomolę strzałami. W ostatniej minucie świetną szansę miał Banaś, kiedy sprytnie wymanewrował Broję, ale strzelił niezbyt precyzyjnie i stoper Kuchta zdążył wybić piłkę na róg. W Polonii pochwaliliśmy już bramkarza Szymkowiaka. Graczem nr 2 w drużynie bytomskiej był niewątpliwie Liberda. Dawno już nie widzieliśmy go w takiej dyspozycji. Operował po całej szerokości boiska, wygrywał większość pojedynków, świetnie dyrygował grą swych kolegów w ataku. Obydwie bramki były zasługą jego dobrej strategii refleksu i opanowanej do perfekcji techniki. Liberda miał dobrych partnerów w Jóźwiaku przed przerwą i w Banasiu w drugiej połowie gry. Daleki od letniej formy jest jeszcze Pogrzeba. Zmarnował dwie okazje, w których trudno było nie strzelić bramki. Lepiej niż ostatnio grał Grzegorczyk, Orzechowski i Widawski prezentowali się jednak korzystniej od niego. Niespodzianką była zwłaszcza dobra postawa Widawskiego. Winkler i Anczok na swym normalnym poziomie. Brodacki wykazał inklinację do ostrej gry, którą nadrabiał braki techniczne i sprawnościowe.

Zabrzanie sprawili zawód przede wszystkim w drugiej połowie. Do przerwy mieli szereg zagrań i akcji, które ogólnie się podobały i przy większym szczęściu mogły im przynieść powodzenie. Doskonałej okazji nie wykorzystał zwłaszcza Pol w 19 minucie gry, kiedy w pojedynku sam na sam z Szymkowiakiem posłał piłkę tuż obok słupka. Doskonale w tym okresie spisywał się Szołtysik, wiele dobrych momentów mieli Lentner i Wilczek, do którego publiczność Zabrza miała wiele słusznych, ale bardzo dużo też nieuzasadnionych pretensji o brak zdecydowania. Naszym zdaniem Wilczek grał tak długo dobrze jak długo mniej lub bardziej sprawnie operował atak Górnika. Gdy wyłączeni zostali z gry Pol i Lubański, zniknął również z pola widzenia prawoskrzydłowy Górnika. Był jednak zawsze groźny i Anczok miał z nim wczoraj wiele kłopotów.

W drugiej połowie górnikom zabrakło sił. Smutne, ale prawdziwe. Spotkanie ze Spartą Praga odbywać się może we „wczorajszych” warunkach i trener Giergiel musi zwrócić szczególną uwagę na kondycję swych podopiecznych. Dobra forma Polonii stanowi tylko częściowe usprawiedliwienie porażki mistrza Polski.

Po blisko miesięcznej przerwie w rozgrywkach ligowych i wojażach górników z reprezentacjami „orląt”, „orłów” i „orzełków”, drużyna jest wyraźnie rozklejona i wytrącona z uderzenia. Czy trener Giergiel zdoła w ciągu tygodnia wyeliminować te bramki? – oto wielkie pytanie, od którego zależeć będą wyniki Górnika z mistrzem CSRS – Spartą Praga.

(TB), Sport nr 136 z 15 listopada 1965r.