14.11.1998 - Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 2:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
14 listopada 1998 (sobota), godzina 16:00
1. liga 1998/99, 15. kolejka
Górnik Zabrze 2:0 (0:0) Ruch Chorzów Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Grzegorz Kasperkowicz (Poznań)
Widzów: 6 393
Herb.gif HerbRuchChorzow.gif
Gierczak 56 g
Rocki 90
1:0
2:0
Sobczak 2 (NS), Wiśniewski 26 (F), Kosowski 90 (NS) Yellow card.gif Dżikia 35 (F), Baszczyński 69 (NS), Nawrocki 82 (F)
(1-4-4-2)
Andrzej Bledzewski 7
Robert Kolasa 6
Grzegorz Lekki 6
Jacek Wiśniewski 5
Kamil Kosowski 6
Piotr Gierczak 6 (80 Marcin Kondzielnik n.)
Michał Probierz 6
Adam Kompała 5
Mieczysław Agafon 7
Tomasz Sobczak 2 (46 Marcin Brosz 3)
Arkadiusz Kampka 3 (50 Piotr Rocki 1)
SKŁADY (1-4-4-2)
Piotr Lech 6
Marcin Baszczyński 6
Maciej Mizia 5
Janusz Nawrocki 5
Marek Wleciałowski 6
Rafał Kwieciński 5 (76 Seweryn Siemianowski n.)
Bartłomiej Jamróz 6
Mamia Dżikia 5 (76 Łukasz Surma n.)
Marcin Molek 6
Mariusz Śrutwa 5
Krzysztof Bizacki 6
Trener: Jan Żurek Trener: Orest Lenczyk

Dodatkowe informacje

  • Spotkanie ligowe z Ruchem nr 81 (derby nr 104).
  • Spotkanie ocenione na 3 gwiazdki według Sportu (obok piłkarzy noty według tegoż dziennika).
  • Inne źródła określają liczbę widzów na około 7 000, a nawet ponad 9 000.

Relacja

Z bramek cieszyli się tylko gospodarze. (Fot. Jerzy Kleszcz [w:] „Sport” nr 222 z dnia 16.11.1998, s. 1)
Bilet meczowy.
Inna wersja biletu.

W kolejnym sezonie wielkie derby Śląska rozegrane zostały dopiero w ostatniej kolejce rundy jesiennej. Prezes Górnika, Stanisław Płoskoń, obiecał piłkarzom ekstrapremie za ewentualne zwycięstwa w dwóch kończących sezon meczach, co na pewno dodatkowo zmobilizowało piłkarzy klubu, znajdującego się w nie najlepszej kondycji finansowej. Ta „motywacja” była tym bardziej mile widziana, gdyż na boisku nie mógł wystąpić kontuzjowany Dariusz Dźwigała, co niewątpliwie było ogromną stratą dla zespołu Jana Żurka. W Chorzowie z niecierpliwością oczekiwano na mecz w Zabrzu. Zagrać nie mógł jedynie Tomasz Szuflita, pauzujący za żółte kartki. Pozostali piłkarze rwali się do gry, a trener Orest Lenczyk był pełny optymizmu. Liczył się jednak z tym, że zabrzanie zwycięstwem nad Ruchem będą chcieli uczcić jubileusz 50-lecia klubu. Chorzowianie, aczkolwiek przygotowali dla Górnika pamiątkową tabliczkę, nie chcieli dołączać do prezentu ligowych punktów.

Przed meczem prezesi Rogala (Ruch), Wilk (GKS) i Bugdoł (OZPN) wręczyli Górnikowi puchary z okazji 50-lecia istnienia klubu. Co na trybunach? Blisko siedmiotysięczna widownia na pewno nie powalała na kolana, choć i tak była to najwyższa frekwencja tej jesieni w Zabrzu. Było jednak sporo chamstwa (Górnik) i połamanych ławek (Ruch). A więc ligowa norma. Mimo to dobra passa Górnika w meczach z Ruchem została podtrzymana, choć po trzydziestu minutach gry nic nie wskazywało na końcowy sukces gospodarzy. Odpowiedniego rytmu gry nie potrafiła znaleźć druga linia. Michał Probierz miał duże problemy z rozgrywaniem piłki. Napastnicy rzadko otrzymywali podania i nie bardzo wiedzieli co zrobić dalej. Statystyka nie kłamała. W pierwszej połowie Górnik oddał jeden słaby strzał na bramkę Piotra Lecha i gdyby nie Andrzej Bledzewski, pewnie goście schodziliby do szatni z jednobramkową przewagą. Trener Żurek dokonał jednak trzech zmian i każda z nich była udana. W przerwie zszedł Tomasz Sobczak. Marcin Brosz zajął miejsce na prawej pomocy, a Gierczak wrócił z pomocy (sic!) do ataku. Po pięciu minutach na boisku pojawił się również Piotr Rocki, który rozegrał świetną partię. Kilka bardzo ciekawych zagrań pokazał również grający dziesięć minut debiutant Marcin Kondzielnik. Jednak najlepszym piłkarzem tego meczu był, obok Bledzewskiego, Mieczysław Agafon. Skutecznie wspomagał obrońców, jednym podaniem wprowadzał szybkie ataki, praktycznie nie miał strat, co w tym meczu było ewenementem. Właśnie po jego idealnej wrzutce, Górnik strzelił pierwszą bramkę. Skuteczną główką popisał się Gierczak. Nastroje poprawiły się zdecydowanie, a mecz nabrał kolorów. Górnik z każdą minutą grał coraz pewniej, dokładniej i szybciej. Pomocnicy rozbijali próby ataków Ruchu, piłki coraz częściej docierały do adresatów i pod bramką Lecha było coraz groźniej. Akcja Agafona z Rockim (65 minuta, pudło z czterech metrów) czy kapitalny strzał ni to z woleja, ni przewrotką Brosza z… 20 metrów (Lech wybił piłkę na róg), były z pewnością ozdobą meczu. Druga bramka padła jednak dopiero w ostatniej minucie meczu, kiedy sędzia nie bardzo wiadomo dlaczego, pokazał kartkę Kamilowi Kosowskiemu. Po chwili ten sam zawodnik zagrał długą piłkę na pole karne. Probierz wykorzystał opieszałość obrony Ruchu, ograł Lecha i zagrał piłkę Rockiemu. Gol był tylko formalnością. Sędzia nawet nie wznawiał gry.

Ruch zaczął mecz bardzo dobrze. Chorzowianie grali otwarcie, nie czekając na przeciwników na swojej połowie, z czterema zawodnikami w obronie. Takie ustawienie długo zdawało egzamin. Rywale nie potrafili sforsować defensywy niebieskich, którzy z kolei kilka razy groźnie atakowali. Aktywny był Krzysztof Bizacki, chcący uczcić 100. występ w barwach Ruchu zdobyciem gola. Wspomagany przez Mariusza Śrutwę miał kilka razy szansę, by sprawdzić formę Andrzeja Bledzewskiego. Ta jednak była tego dnia wysoka. Przekonał się o tym także najskuteczniejszy snajper Ruchu. To właśnie Śrutwa, po podaniu Bizackiego, miał najlepszą okazję przed przerwą do zdobycia gola. Bramkarz Górnika nie dopuścił jednak do tego. Chorzowianie wyraźnie dominowali w pierwszej odsłonie i jeśli można było im coś zarzucić, to chyba tylko brak skuteczności. Trener Orest Lenczyk nawet stwierdził w czasie przerwy, że jego podopieczni grają dla gwiazdek w „Sporcie”, tymczasem liczą się bramki, o czym niebiescy boleśnie przekonali się już w drugiej połowie. Ruch wprawdzie próbował strzelić chociażby honorowego gola, ale w dalszym ciągu szwankowała skuteczność. Kilka razy z dobrej strony pokazał się znowu Bizacki, ale za każdym razem przegrywał z świetnie dysponowanym bramkarzem Górnika.

Po meczu piłkarze Ruchu nie kryli pretensji pod adresem słabo prowadzącego zawody arbitra Grzegorza Kasperkowicza, ale prawda była taka, że w tym dniu powinni je kierować wyłącznie do siebie. Po spotkaniu zajmowali w tabeli 9. miejsce, Górnik plasował się pięć lokat wyżej.