15.03.1981 - Górnik Zabrze - Śląsk Wrocław 1:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
15 marca 1981
1. liga 1980/81, 16. kolejka
Górnik Zabrze 1:0 (0:0) Śląsk Wrocław Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Janusz Eksztajn (Warszawa)
Widzów: ok. 12 000
Herb.gif HerbSlaskWroclaw.gif
Gunia 49 g 1:0
Matysik Yellow card.gif Król
Szarek
Aleksander Famuła
Bogdan Gunia
Bernard Jarzina
Tadeusz Dolny
Marian Zalastowicz
Krzysztof Szwezig
Waldemar Matysik
Stanisław Curyło
Paweł Janduda (88 Adam Ossowski)
Andrzej Pałasz (84 Edward Socha)
Leszek Brzeziński
SKŁADY Kostrzewa
Sobiesiak
Kowalczyk
Król
Kopycki
Faber (76. Prusik)
Pawłowski (80. Tarasiewicz)
Pękala
Nocko
Szarek
Benke
Trener: Zdzisław Podedworny Trener: Jan Caliński

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Prawdziwe déjà vu na początku zmagań wiosną. Podobnie jak w rundzie jesiennej, górnicy zainaugurowali rozgrywki jednobramkowym zwycięstwem z wrocławskim Śląskiem. Wygrana pozwoliła awansować o dwie lokaty w tabeli, znacznie poprawiła także nastroje w drużynie. Punkty cenne tym bardziej, że górnicy zmuszeni byli radzić sobie mocno osłabieni - zabrakło kontuzjowanych Cimandera, Lazurowicza i Emila Szymury. Debiutował w lidze młody bramkarz, Aleksander Famuła, który zachował czyste konto. W sukurs przyszło mu szczęście - między 30. a 45. minutą wrocławianie trzykrotnie trafiali w słupek! Jedyny gol na początku drugiej połowy. Akcję aktywnego Brzezińskiego na lewej flance skutecznie wykończył strzałem głową Gunia.

Sport

Festiwal słupków

ZABRZE. Wiosna, podobnie jak jesień, zaczęła się dla piłkarzy Górnika pomyślnie. Zabrzanie pokonali po ciężkiej walce wrocławski Śląsk i w rezultacie poprawie uległy przede wszystkim nastroje. Warto jednak przypomnieć, że pół roku temu podopieczni trenera Podedwornego również mieli obiecujący start, wygrali dwa mecze. Później było już znacznie gorzej. Jak będzie tym razem ?

Odpowiedzieć na to pytanie trzeba odłożyć, tym bardziej, że po pierwszym spotkaniu trudno jeszcze powiedzieć coś konkretnego na temat aktualnych możliwości dziesięciokrotnego mistrza Polski, Wróćmy zatem do niedzielnego meczu.

Co się dzieje? – zastanawiano się przed meczem. Otóż w Śląsku i w Górniku jeszcze przed inauguracją sezonu wybuchła epidemia kontuzji. Na pięć minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego nikt nie wiedział kto z wrocławian zagra z numerem „6”. W ostatniej chwili desygnowano na tę pozycję Fabera. Spiker odczytał składy obu drużyn i wówczas okazało się, że na boisku zabraknie Wójcickiego i Sybisa z jednej strony oraz – Cimandera, Lazurowicza i Szymury – z drugiej. W związku z tym kibice mieli możliwość zobaczenia w akcji dwóch pierwszoligowych debiutantów – Famułę w bramce Górnika oraz Benkego w linii ataku Śląska. Obaj nie zawiedli. W każdym razie ich gra nie raziła na tle poczynań bardziej doświadczonych partnerów.

W pierwszej połowie spotkania gospodarze przeważali, częściej zawiązywali akcje zaczepne, ale w gruncie rzeczy było to zbyt chaotyczne, by mogło przynieść jakikolwiek efekt. Tymczasem piłkarze Śląska odwrotnie – mniej biegali, mniej dryblowali – natomiast koncentrowali się na precyzyjnie wyprowadzanych kontrach. W ostatnim kwadransie tej części gry napastnicy wojskowych zafundowali publiczności festiwal … słupków. Najpierw Faber „kropnął” z 35 metrów trafiając właśnie w ten fragment bramki. Kilka minut później Nocko znakomicie uwolnił się spod opieki obrońców i wspaniale wyłożył piłkę nadbiegającemu Szarkowi, który byt tak pewny gola, że uderzył piłkę zbyt lekko, a zwłaszcza zbyt nonszalancko: znowu słupek! Ten sam zawodnik nie popisał się również po podaniu Sobiesiaka i piłka po raz trzeci odbiła się od drewna ograniczającego bramkę… Pech? Wydaje nam się raczej, że brak koncentracji.

Taki obrót sprawy oczywiście rozkleił wrocławian, natomiast górnicy jakby zmobilizowali się. Druga odsłona należała już wyłącznie do gospodarzy, którzy przyparli rywala do muru. Mimo to padła tylko jedna bramka. Najbardziej aktywny napastnik Górnika – Brzeziński dośrodkował z lewej strony boiska w kierunku szarżującego Guni, który jak taran przebił się przez przeszkadzających mu obrońców i razem z piłką, z impetem wpadł do bramki. Dwa punkty dla Górnika stały się więc faktem.

ADAM BARTECZKO, Sport nr 42 z 16 Marca 1981r.