15.08.1982 - Górnik Zabrze - Legia Warszawa 2:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
15 sierpnia 1982
1. liga 1982/83, 3. kolejka
Górnik Zabrze 2:2 (1:1) Legia Warszawa Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Andrzej Ogorzewski (Łódź)
Widzów: 10 000
Herb.gif HerbLegiaWarszawa.gif
Koźlik 4


Socha 90 k
1:0
1:1
1:2
2:2

Iwanicki 39
Buncol 58
Yellow card.gif Załężny, Miłoszewicz, Majewski
<1-4-4-2>
Aleksander Famuła
Bogdan Gunia
Werner Leśnik
Tadeusz Dolny
Marian Zalastowicz
Krzysztof Szwezig
Józef Dankowski
Erwin Koźlik
Edward Socha
Andrzej Pałasz
Leszek Brzeziński
SKŁADY
Kazimierski
Plich
Majewski
Załężny
Kagietek
Iwanicki
Kaczmarek
Buncol
Miłoszewicz
Turowski (Sikorski)
Adamczyk (Szaniawski)
Trener: Zdzisław Podedworny Trener: Kazimierz Górski

Relacja

Sport

Nie było statystów!

ZABRZE. Legia najczęściej w Zabrzu przegrywała (14 porażek w 26 spotkaniach). Tym razem sympatycy Górnika, z którymi rozmawialiśmy przed meczem, mieli jakby złe przeczucie. Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że warszawianie wyjdą na boisko zdesperowani poprzednimi niepowodzeniami, ‘’z mocnym postanowieniem poprawy’’. Z takim rywalem trudno jest grać, a tym bardziej … wygrać.

Oczekiwano więc, że pierwsze minuty upłyną pod znakiem ostrożnej gry. Stało się jednak zupełnie inaczej. Od razu posypały się iskry bez żadnych kurtuazyjnych gestów przystąpiono do ostrej wymiany ciosów. Na zmianę raz pod jedną, raz pod drugą bramką, dochodziło do krótkich spięć. Gdy w 4 minucie P. Ogoszewski podyktował przeciwko Legii rzut wolny z odległości 23 metrów i gdy do piłki zbliżył się Dolny, siedzący obok nas kolega po fachu powiedział: - Jak nie trafi w mur będzie gol!

Miał rację, ale sytuacja była nieco bardziej skomplikowana. Po atomowym uderzeniu Dolnego piłka trafiła w spojenie słupka z poprzeczką, odbiła się, a nadbiegający koźlik z łatwością wpisał się na listę strzelców.

Nie będziemy szczegółowo opisywać innych, we wspaniałym tępię przeprowadzonych akcji obu zespołów, które nastąpiły po uzyskaniu prowadzenia przez Górnika, z tej prostej przyczyny, że było ich zbyt… dużo. W każdym razie Miłoszewicz, Brzeziński, Szwezig (poprzeczka) i Buncol byli o krok od zmiany rezultatu. Tymczasem wyrównanie padło w najmniej oczekiwanym momencie. Iwanicki zaskoczył zasłoniętego przez obrońców Famułę lekkim strzałem z linii pola karnego. Bywa i tak – nie zawsze gole padają po wyrafinowanych zagraniach.

Czym ten mecz różnił się od innych? Przede wszystkim tym, że na boisku nie było ani jednego statysty. Nikt nie czekał na piłkę. Piłki szukano. Dużo wnieśli do gry wszyscy boczni obrońcy. Niewiele ustępowali im stoperzy. Rozgrywający czuli się równie dobrze w konstuowaniu akcji, jak i w ich rozbijaniu. Niewiele można także zarzucić napastnikom, zwłaszcza zabrzanie poczynali sobie tak, jakby grali ze sobą od dziecka.

W sumie była to świetna lekcja futbolu (nie myślimy oczywiście o żółtych kartkach) dla młodych adeptów piłki. Ktoś może powiedzieć, że za dużo komplementów. Być może, ale skoro od lat liga jest nas ‘’chłopcem do bicia’’, trzeba także odnotować takie mecze jak wczorajszy.

Wróćmy jednak na boisko. W drugiej połowie najpierw szczęście uśmiechnęło się do Legii, za sprawą oczywiście Buncola, który w Hiszpańskim stylu strzelił w pełnym biegu pięknego gola. W ostatnich sekundach po faulu na Brzezińskim z karnego wyrównał Socha, ku radości 10-tysięcznej widowni.

Na zakończenie niestety jedna przykra uwaga. Edward Załężny jakoś nie może wyzbyć się denerwującej maniery faulowania niemal przy każdej interwencji. Żółta kartka i sporo gwizdów powinny mu dać trochę materiału do przemyśleń. Pod koniec nerwy opuściły także Majewskiego i Miłoszewicza.

O opinię o spotkaniu poprosiliśmy Mariana Olejnika kierownika sekcji piłki nożnej Górnika Zabrze. - Powiem krótko. Więcej takich meczów jak ten, wtedy nawet żal z powodu utraty puntu przez drużynę, której się kibicuje, jest jakby mniejszy.

ADAM BARTECZKO,SPORT nr 114 (6183), poniedziałek 16 sierpnia 1982r.