15.09.1974 - Arka Gdynia - Górnik Zabrze 0:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
15 września 1974 (niedziela), godzina 15:30
1. liga 1974/75, 4. kolejka
Arka Gdynia 0:0  Górnik Zabrze Gdynia, stadion Arki
Sędzia: Dobrosław Stec (Lublin)
Widzów: 16 000
HerbArkaGdynia.gif Herb.gif

Stanisław Burzyński
Franciszek Bochentyn
Andrzej Szybalski
Józef Zieliński
Wiesław Kędzia
Bogdan Wiśniewski
Janusz Kupcewicz
Mieczysław Rajski
Zbigniew Kupcewicz
Edward Pilarski (62 Mirosław Tłokiński)
Stefan Herisz
SKŁADY (1-4-3-3)
Andrzej Fischer
Joachim Gorzawski
Jerzy Gorgoń
Henryk Wieczorek
Jan Kisiel
Lucjan Kwaśny
Alojzy Deja
Józef Kurzeja
Herbert Kaszel
Stanisław Gzil
Andrzej Szarmach
Trener: Teodor Wieczorek

Dodatkowe informacje

Program meczowy.
  • Według innego źródła widzów 18 000.

Relacja

Sport

Forma zabrzan zwyżkuje

Gospodarze rozpoczęli z wielkim impetem i już po kilku minutach Z. Kupcewicz po ładnym dośrodkowaniu Herisza z 5 metrów strzelił obok słupka. W 14 min. drugą okazję zaprzepaścił Pilarski, który z odległości 3 metrów strzelił zbyt słabo i Fischer wypiąstkował piłkę na róg.

Górnicy w pierwszym kwadransie zrewanżowali się również dwoma groźnymi sytuacjami podbramkowymi. Najpierw po rzucie wolnym egzekwowanym przez Kurzeję, Burzyński końcami palców z ledwością wybił piłkę na korner, a w 15 min. Szarmach popisał się kapitalną bombą z 16 metrów, po której piłka odbiła się od poprzeczki.

Potem aż do przerwy zabrakło interesujących spięć pod obu bramkami. Gra toczyła się w większości na środku boiska. Gdynianie stosowali agresywne krycie na całym boisku i w zarodku paraliżowali wszelkie ofensywne poczynania gości. Natomiast ataki gospodarzy z reguły załamywały się na dobrze grającym bloku obronnym Górnika, spokojnie dyrygowanym przez Gorgonia. W zespole gdyńskim bardzo dobry mecz rozgrywał Szybalski, który skutecznie wyłączył z gry Andrzeja Szarmacha. Piłkarz Górnika tylko w nielicznych akcjach dał próbkę swoich umiejętności. W tej sytuacji rolę ofensywnego tarana przyjął na siebie w drużynie śląskiej Gzil, który też siał najwięcej zamieszania w szeregach obrony gdyńskiej.

W drugiej połowie gra nie była już tak interesująca jak przed przerwą i nadal koncentrowała się w środkowych rejonach boiska, z tym, że w ostatnim kwadransie inicjatywę przejęli górnicy, stwarzając kilkakrotnie zagrożenia pod bramką Burzyńskiego. Bramkarz gdyński wyraźnie odczuwał skutki kontuzji z ostatniego meczu w Poznaniu i bronił po przerwie niezbyt pewnie, np. w 67 min. po strzale Dei piłka cudem odbiła się od jego barku i wyszła nad poprzeczkę, a w 82 min. wypuścił piłkę z rąk prosto pod nogi Kurzei i tylko przytomność umysłu Zielińskiego zażegnała poważne niebezpieczeństwo. Jeszcze jedną świetną okazję mieli górnicy w 64 min., kiedy Szarmach po idealnym dośrodkowaniu Gzila strzelił głową tuż nad poprzeczką.

Obserwując pojedynek, mimo woli byliśmy już myślami na stadionie w Zabrzu, gdzie w środę Górnik zmierzy się w Pucharze UEFA z Partizanem Belgrad. Nie ulega wątpliwości, że forma wielokrotnego mistrza Polski zwyżkuje. W Gdyni zaprezentował się on już jako zgrany kolektyw bez słabszych punktów. A co najważniejsze, defensywa, która w spotkaniu ze Śląskiem, wielokrotnie popełniała błędy, tym razem w pojedynku z Arką grała więcej niż poprawnie, a okresami, gdy przeciwnik mocno nacierał, mogła się podobać. Cieszy fakt, że dwaj stoperzy Gorgoń i Wieczorek praktycznie byli przeszkodą nie do przebycia, poprawili szybkość, skuteczność, mieli właściwy przegląd sytuacji. Im też może przede wszystkim zawdzięczać Górnik, że w Gdyni nie stracił bramki.

Trener Wieczorek, z którym rozmawialiśmy po zawodach odnośnie szans zabrzan w Pucharze UEFA powiedział: - Sądzę, że występ pucharowy, po tym, co oglądaliśmy w Gdyni, może nam przynieść sukces. Moi podopieczni tym razem nie popełnili rażących błędów, a okresami mogli nawet zadowolić. Najważniejsze, że skonsolidowała się obrona, do której tak wiele pretensji można było kierować w meczu ze Śląskiem. A więc panuje w naszym zespole umiarkowany optymizm, tym bardziej, że i napastnicy w gdyńskim pojedynku, mimo że nie zdobyli bramki, spisywali się dobrze.


Jerzy Gebert, Sport nr 186 z 16 września 1974r.