16.06.1971 - Legia Warszawa - Górnik Zabrze 0:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
16 czerwca 1971
1. liga 1970/71, 24. kolejka
Legia Warszawa 0:2 (0:0) Górnik Zabrze Warszawa
Sędzia: Marian Kustoń (Poznań)
Widzów: 30 000
HerbLegiaWarszawa.gif Herb.gif
0:1
0:2
Wilim 52
Wilim 88 g
(1-4-3-3)
Władysław Grotyński
Władysław Stachurski
Zygfryd Blaut (49. Feliks Niedziółka)
Andrzej Zygmunt
Antoni Trzaskowski
Lesław Ćmikiewicz
Kazimierz Deyna
Bernard Blaut
Janusz Żmijewski (82. Tadeusz Nowak)
Jan Pieszko
Robert Gadocha
SKŁADY (1-4-3-3)
Jan Gomola
Jan Wraży
Jerzy Gorgoń
Stanisław Oślizło
Henryk Latocha (30 Władysław Szaryński)
Zygfryd Szołtysik
Erwin Wilczek
Lucjan Kwaśny (82 Alojzy Deja)
Hubert Skowronek
Jan Banaś
Jerzy Wilim
Trener: Edmund Zientara Trener: Ferenc Szusza

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Czapki z głów przed Górnikiem! Wszystko co najlepsze, odżyło w starym mistrzu w momencie, gdy los kazał stawić czoła liderowi i obrońcy tytułu. A więc przede wszystkim dojrzałość taktyczna, a więc niezwykła skuteczność. Co z tego, że zabrzanie długo pozostawali pod ostrzałem, że Legia z pasją i furią szturmowała przedpole, skoro pożytku z tego wojskowi nie mieli żadnego? Górnik potrafił przetrzymać najgorsze, wyjść z każdej opresji zwycięsko, by w końcu trafić wielkiego rywala dwukrotnie, i to w sposób zdolny do odebrania tchu. 2:0 dla zabrzan i mamy nowy rozdział w przebiegu sensacyjnych mistrzostw: Legia straciła przodownictwo, liderem został Górnik!

Warszawa: mecz prawdy, mecz który był papierkiem lakmusowym dla dwóch najlepszych zespołów ekstraklasy, przyniósł pełny sukces Górnikowi. Towarzyszyła mu atmosfera jaką doskonale znamy z występów wojskowych i zabrzan w europejskich pucharach. Górnik wyszedł na boisko z mocnym postanowieniem udowodnienia, że oszczędnie szafował na wiosnę siłami. walczył świetnie przede wszystkim w środku pola. Zabrzanie rozpoczęli ostrożnie, ale i Legia nie kwapiła się do odkrycia przyłbicy. Ona również czekała na dogodną okazję do zadania skutecznej kontry. Deyna dwa razy posłał piłkę obok celu, nie dając Gomoli okazji do wykazania reprezentacyjnej formy. Zabrzanie wolno wyprowadzali piłkę z własnej strefy, ale na przedpolu wojskowych robili wszystko, by nadać akcjom odpowiednie przyspieszenie. Z takiej właśnie popisowej, w nowoczesny sposób przeprowadzonej akcji Szaryński - Banaś - Wilim padła pierwsza bramka. Gol zmienił od razu sposób gry. Zabrzanie mieli już czego strzec, wojskowi musieli odrabiać straty. Legia przeważała w drugiej części, ale defensywna zabrzan nie miała nic w sobie z jednostronnej obrony. Każda akcja, inicjowana przez niezmordowanego Szołtysika, każde wejście Banasia, a przede wszystkim ustawiczne absorbowanie defensywy przez Wilima, stanowiły poważne zagrożenie dla wojskowych. Wreszcie, w pełni dojrzała, dodajmy bardzo konsekwentna gra, została przypieczętowana drugą bramką.

Sport

Zadecydowała lepsza dyspozycja i dojrzałość taktyczna.

WARSZAWA. - Mecz prawdy, mecz, który był papierkiem lakmusowym dla dwóch najlepszych zespołów ekstraklasy, przyniósł pełny sukces Górnikowi. Towarzyszyła mu atmosfera, jaką doskonale znamy z występów wojskowych i zabrzan w europejskich pucharach. Komplet widzów na trybunach (dodajmy - widzów, którzy nauczyli się dopingować swoich piłkarzy w sposób kulturalny i zorganizowany), niesamowite podniecenie przed pierwszym gwizdkiem, jeszcze większy, gdy arbiter międzynarodowy p. Kustoń z Poznania "zaprosił" piłkarzy do wielkiej gry. Transparenty, dzwonki, grzechotki, piszczałki...

Pierwsza niespodzianka: drużyna zabrzan wystąpiła bez Lubańskiego. Do ostatniej chwili górnicy liczyli na jego występ. Dr Korycki i dr Wąskik robili wszystko by wyborowy snajper znalazł się w pełnej gotowości bojowej. Nic z tego. Lubański pozostał w domu, z niezbyt dla niego optymistyczną diagnozą: przynajmniej dwa miesiące przerwy w grze. Górnik wszedł na boisko z mocnym postanowieniem udowodnienia, że oszczędnie szafował na wiosnę siłami. Na desperacką w pewnych okresach bojowość wojskowych odpowiedział walecznością, jakiej dawno u zdetronizowanego mistrza nie widzieliśmy. Walczył świetnie przede wszystkim w środku pola.

W obydwu sztabach zdawano sobie sprawę, że zwycięzca pojedynku będzie ten, kto przejmie inicjatywę w środkowej strefie. Gra toczyła się, więc o każdą "piędź ziemi", o każdą piłkę.

Zabrzanie rozpoczęli ostrożnie, ale i Legia nie kwapiła się do odkrycia przyłbicy. Ona również czekała na dogodną okazje do zadania skutecznej kontry. Górnik zatrudnił cztery razy Grotyńskiego, Deyna dwa razy posłał piłkę obok celu, nie dają Gomoli okazji do wykazania reprezentacyjnej formy. Zabrzanie wolno wyprowadzili piłkę z własnej strefy, ale na przedpolu wojskowych robili wszystko by akcjom nadać odpowiednie przyspieszenie. Sztuka nie zawsze się udawała, jednak wiele takich próbek utwierdziło ich w przekonaniu, że właśnie błyskawiczne wyprowadzane ciosy mogą przynieść rozstrzygnięcie. Z takiej właśnie popisowej, w nowoczesny sposób przeprowadzonej akcji Szaryński - Banaś - Wilim padła pierwsza bramka. Kluczowa bramka zmieniła od razu sposób gry. Zabrzanie mieli już, czego strzec, wojskowi musieli odrabiać straty. Rozpoczął się okres dość zdecydowanej w polu przewagi gospodarzy. W pewnych momentach wielu zwolenników drużyny Szołtysika i Oślizły obawiało się czy ten sposób rozwiązywania trudnej batalii nie zakończy się katastrofą. Rzeczywiście kilka razy górnicy znaleźli się w poważnych opresjach. Na szczęście Gadocha i Deyna posyłali piłki nad bramką, a strzały, które trafiały w jej światło, stawały się łupem doskonałego Gomoli. Szczególnie jedna jego interwencja zjednała mu powszechne uznanie. W 77 min. w wielkim tłoku, piłkę wyłuskał Zygmunt i z ośmiu metrów strzelił płasko i silnie. Gomola odbił piłkę, by za moment zbierać gratulacje od kolegów.

Legia przeważała w drugiej części, ale defensywna gra zabrzan nie miała w sobie nic z jednostronnej obrony. Każda akcja, inicjowana przez niezmordowanego Szołtysika, każde wejście Banasia, a przede wszystkim ustawiczne absorbowanie defensywy przez Wilima, stanowiły poważne zagrożenie dla wojskowych. Wreszcie w pełni dojrzała, dodajmy bardzo konsekwentna gra, została przypieczętowana drugą bramką.

Być może, ci, którzy przywykli do entuzjazmowania się wyłącznie fajerwerkami technicznymi, opuszczali stadion trochę zawiedzeni. Cóż, w meczach o najwyższą stawkę decyduje przede wszystkim waleczność, konsekwentnie realizowane plany strategiczne. Trudno się w takich spotkaniach ustrzec ostrych starć, a nawet groźniejszych fauli. Nie było ich w meczu prawdy dużo, nie było złośliwości, rewanżowania się. Duża w tym zasługa opanowania piłkarzy i zdecydowanego arbitra. Poznańska trójka wywiązała się z trudnego zadania wyśmienicie, a p. Kustoń od początku do końca panował nad sytuacją

ST. PENAR

KALEJDOSKOP OPINII

FERENC SZUSZA - trener Górnika: - Kiedy na początku drugiej połowy Wilim uzyskał pierwszą bramkę, a piłkarze demonstrowali nadal znakomitą szybkość i kondycję, byłem pewien, że nie możemy przegrać tego meczu. Zespół bardzo konsekwentnie realizował założenia taktyczne, co leży u źródeł naszego sukcesu. Oba zespoły wykazały ogromną ambicję, wielkie serce do walki i nieustępliwość, co mogło zaimponować każdemu obserwatorowi tego pojedynku...

EDMUND ZIENTARA - trener Legii: - Mimo porażki jestem zadowolony z postawy drużyny. Wszyscy dawali z siebie maksimum wysiłku i umiejętności. Niestety nie powiodło się, chociaż walczyliśmy do ostatniej minuty.

MARIAN KUSTOŃ - arbiter spotkania: - Już przed meczem odczuwało się gorącą atmosferę zbliżającego się widowiska. Znakomity doping publiczności, wspaniała postawa piłkarzy utrzymywały w napięciu do końca. Mecz nie był łatwy do prowadzenia, jednak mimo ostrej gry, piłkarze walczyli fair, bez złośliwych fauli.

ERYK WYRA - prezes Górnika: - Po ostatnich niepowodzeniach Legii i naszych sukcesach mieliśmy psychiczną przewagę nad obrońcą tytułu, co wywarło niemały wpływ na przebieg meczu. Górnik jest najbliższy zdobycia miana najlepszej drużyny ekstraklasy w sezonie 1970/71, niemniej do końca rozgrywek są jeszcze dwa spotkania i nie możemy się zdekoncentrować...

KAZIMIERZ GÓRSKI - trener Kadry: - Górnik okazał się zespołem bardziej skutecznym. Najlepiej o tyś świadczy fakt zdobycia bramek w okresie naporu Legii. Skuteczność to nie tylko strzelanie goli, to również gra bramkarza. Gdyby strzał Zygmunta wpadł do siatki to role mogłyby się odwrócić.

JÓZEF OKAPIEC - PZPN: - O zwycięstwie Górnika zadecydowało większe doświadczenie. Okazało się, iż zabrzańska jedenastka potrafi wygrać trudne mecze nawet bez Lubańskiego..

GS

Sport nr 94 z 17 czerwca 1971r.