16.08.1975 - Górnik Zabrze - Lech Poznań 4:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
16 sierpnia 1975 (sobota), godzina 18:00
1. liga 1975/76, 4. kolejka
Górnik Zabrze 4:2 (2:1) Lech Poznań Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Jerzy Hołub (Warszawa)
Widzów: 10 000
Herb.gif HerbLechPoznan.gif

Gzil 17
Gzil 45
Szarmach 51 g
Szarmach 63
0:1
1:1
2:1
3:1
4:1
4:2
Domino 7




Napierała 81
Andrzej Fischer
Lucjan Kwaśny (80 Ryszard Hunkiewicz)
Zygmunt Bindek
Adam Popowicz
Joachim Gorzawski
Alojzy Deja
Zygfryd Szołtysik
Józef Kurzeja
Stanisław Gzil
Andrzej Szarmach
Ireneusz Lazurowicz
SKŁADY Jan Karwecki
Krzysztof Rutkowski
Jan Stępczak
Jerzy Szczeszak
Hieronim Barczak
Teodor Napierała
Jan Domino (70 Jerzy Nowak)
Józef Szewczyk
Ryszard Szpakowski
Roman Jakóbczak (70 Eugeniusz Olszyna)
Włodzimierz Wojciechowski
Trener: Andrzej Gajewski Trener: Aleksander Hradecki

Dodatkowe informacje

  • Mecz nr 500 Górnika w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Relacje

Sport

Jak za dawnych lat

Zabrze. W swoim pięćsetnym występie ligowym zabrzanie zademonstrowali grę, która żywo reagującym kibicom przypominała czasy świetności Górnika. Tylko mniej więcej od 20 minuty lechici, którzy górniczą „11” zaliczają do swoich najbardziej pechowych przeciwników – mogli liczyć na przynajmniej połowiczne powodzenie. Ba, prowadzili nawet 1:0 po ewidentnym błędzie defensywy gospodarzy i przytomnym strzale Dominy. Już jednak w tym pierwszym, względnie wyrównanym okresie gry widać było, że ataki zabrzan mają odpowiednią dynamikę, zaś brakowało tylko precyzji. Ta przyszła niebawem. W 16 minucie bardzo aktywny, grający bez cienia egoizmu Szarmach sam będąc w dogodnej sytuacji, wyciągnął Karweckiego z bramki, podał do nadbiegającego, także świetnie w sobotę dysponowanego Gzila i było 1:1. Jeszcze tylko w 22 min. Lech dał o sobie znać po kolejnym błędzie defensywy Górnika, kiedy to Wojciechowski znalazł się w sytuacji grożącej nieobliczalnymi skutkami dla Fishera. Od tego momentu rozpoczął się prawdziwy popis gospodarzy. Środkowa linia, w której przez cały czas dobrze grał Szołtysik, zaś zadziwiał niespożytą kondycją non stop, doskonałymi podaniami, inteligencją i przeglądem sytuacji Kurzeja – rychło zdominowała najważniejszą część boiska. Od tej pory bramka Karweckiego znajdowała się w nieustannym ogniu, w stanie totalnego oblężenia. Wiadomo, że defensywa Lecha (podobnie zresztą jak zabrzańska) nie grzeszy ani szczelnością, ani „odpornością” na niestereotypowe akcje. Skończyło się w pierwszej połowie tylko na 2:1, kiedy to Gzil z dużą przytomnością umysłu wykorzystał błąd Jakóbczaka. Druga odsłona stanowiła strzelecki popis Szarmacha. W 50 minucie po kapitalnej centrze Kurzei, Szarmach wystąpił w swojej typowej roli. Jego strzał głową miał taką siłę i precyzję, że Karwecki nawet nie zdołał się poruszyć. W 63 minucie ponownie Kurzeja dał sygnał do frontalnej akcji. Do jego długiego, dokładnego podania wystartował w sposób znamionujący dużą klasę Szarmach, przez kilka metrów odpierał ataki obrońców Lecha i kiedy wreszcie zdecydował się na zakończenie akcji – Karwecki nie miał większych szans. Dopiero w tym momencie, gdy losy meczu były już przesądzone, trener Lecha zdecydował się na roszady w składzie. Wymienił Jakóbczaka i Dominę, co nieco zwiększyło siłę ofensywną poznaniaków. Inna sprawa, że mając już zapewnione zwycięstwo, górnicy ograniczyli się w tym czasie do kontrolowania wydarzeń na boisku, bez zbytniego eksploatowania sił. Okazało się wtedy, że gdyby ciężar gry Górnika wspierał się w większym stopniu na defensywie, byłoby bardzo krucho. W 81 minucie lechici rozgrywali piłkę w obrębie pola karnego gospodarzy w nieskrępowany niczym sposób i musiało się to zakończyć bramką.

Andrzej Czajkowski, Sport nr 161 z dnia 18.08.1975 r.