16.11.1996 - Górnik Zabrze - Polonia Warszawa 0:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
16 listopada 1996 (sobota), godzina 15:00
1. liga 1996/97, 16. kolejka
Górnik Zabrze 0:1 (0:1) Polonia Warszawa Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Andrzej Kozłowski (Poznań)
Widzów: 2 778
Herb.gif HerbPoloniaWarszawa.gif
0:1 Marcin Żewłakow 12
Lekki Yellow card.gif Dziekanowski, Unton
(1-3-5-2)
Dariusz Klytta
Grzegorz Lekki
Maciej Krzętowski (70 Arkadiusz Matejko)
Marek Piotrowicz
Piotr Gruszka
Arkadiusz Kampka
Rafał Kocyba (53 Andrzej Orzeszek)
Mieczysław Agafon
Tomasz Hajto
Marek Szemoński
Cornelius Udebuluzor (85 Grzegorz Bonk)
SKŁADY (1-4-4-2)
Piotr Wojdyga
Krzysztof Sadzawicki
Janusz Gałuszka
Marcin Janus
Michał Żewłakow
Mariusz Pawlak
Tomasz Unton
Dariusz Dziekanowski (85 Piotr Burlikowski)
Jacek Dąbrowski
Marcin Żewłakow (70 Igor Gołaszewski)
Emmanuel Tetteh (81 Marcin Szulik)
Trener: Piotr Kocąb Trener: Mieczysław Broniszewski

Dodatkowe informacje

  • Według innych źródeł widzów około 4 000.

Relacje

Sport

O pomstę do nieba

Dla stołecznej Polonii był to trzeci w listopadzie wyjazdowy mecz. Przypomnijmy, że wcześniej „Czarne koszule" wygrały ligowe spotkanie z Hutnikiem, a kilka dni temu uległy w Pucharze Polski Ruchowi. Po meczu w Chorzowie warszawianie wyjechali do Wisły, gdzie klimat najwyraźniej im służył, bowiem w Zabrzu znów dopisali sobie do dorobku komplet punktów.

Stało się to możliwe po celnym strzale Marcina Żewłakowa. Akcja, która przesądziła - jak się okazało - losy spotkania, miała miejsce już w 12 minucie gry. Tomasz Unton zdecydował się na strzał z 16 metrów, piłka odbiła się w polu karnym od jednego z obrońców, a najszybciej znalazł się przy niej wspomniany Marcin Żewłakow, który płaskim, precyzyjnym uderzeniem pokonał bramkarza Górnika.

Od tego momentu miejscowi starali się o wyrównującego gola, ale czynili to wyjątkowo nerwowo. W 21 minucie rzut wolny wykonywał Agafon. Piłka skozłowała w polu karnym, gdzie z kilku metrów, z dosyć ostrego kąta Szemoński trafił w słupek, a dobitka Hajty głową wyszła w aut. Potem jeszcze strzał Szemońskiego z dystansu złapał dobrze dysponowany Wojdyga, a po rzucie rożnym Agafona nie znalazł się nikt w zespole Górnika, kto z kilku metrów wepchnąłby toczącą się wzdłuż linii piłkę do bramki Polonii. Przyjezdni szukali szansy na następnego gola w kontratakach i w 38 minucie, po jednym z nich byli bliscy podwyższenia prowadzenia. Tetteh zagrał do Untona, który uderzył mocno w pełnym biegu na bramkę rywali. Klytta zdołał jednak wybić piłkę zmierzającą w „okienko” na rzut rożny. Aż cztery razy z rzędu wykonywali warszawianie ten stały fragment gry, ale bez powodzenia.

Druga odsłona rozpoczęła się od groźnego strzału głową Udebuluzora, lecz efektowną interwencją Wojdyga zażegnał niebezpieczeństwo. Odpowiedzią gości była akcja Dziekanowskiego i Untona, po której ten drugi uderzył mocno tuz nad poprzeczką.

Po okresie nijakiej gry, w i czasie której godny odnotowania był jedynie ligowy debiut w zespole Górnika Arkadiusza Matejki, emocje wzrosły w ostatnich minutach. W 82 min Hajto zagrał na prawo do Gruszki, ten zacentrował, ale naciskany Lekki z bliska uderzył głową wysoko ponad bramką. 5 min później, po ładnej akcji Dąbrowskiego, Unton mocnym strzałem starał się znów zaskoczyć Klyttę, lecz bramkarz Górnika „na raty” obronił. Potem jeszcze dwa razy zaatakowali groźnie miejscowi. Gruszka uderzył w boczną siatkę, tuż przy słupku, a w 89 min - po zagraniu głową Orzeszka - z 5 metrów fatalnie spudłował mający wiele swobody Szemoński. Punkty w komplecie wyjechały więc do stolicy.

Mieczysław BRONISZEWSKI: - Kiedy się wygrywa to drużyna jest szczęśliwa i trener zadowolony. Jeśli chodzi o grę mojego zespołu, to w pierwszej połowie nie można było mieć zastrzeżeń. Po 20 minutach od wznowienia gry w drugiej odsłonie Górnik zaczął dominować, stworzył kilka groźnych sytuacji, zwłaszcza w końcówce spotkania. My także mogliśmy zakończyć którąś z kontr celnym strzałem, ale to się nie udało.

Piotr KOCĄB: - Przestrzegałem swój zespół przed Polonią, którą widziałem w dwóch ostatnich wyjazdowych meczach w Krakowie i Chorzowie. Popełniliśmy jednak błąd już na początku meczu, którego mimo dogodnych sytuacji nie potrafiliśmy odrobić. To co zmarnował Szemoński tuż przed końcem woła o pomstę do nieba. Jak może kadrowicz zrobić coś takiego?! Nie tylko dziś widać było, co znaczą dla tego zespołu podstawowi zawodnicy, tacy jak kontuzjowani: Kraczkiewicz, Koseła czy Kuźba. Zabrakło zimnej krwi pod bramką rywali i boli to tym bardziej, że była szansa na dogonienie Polonii w tabeli.

Rafał Zaremba