17.03.1984 - Górnik Zabrze - GKS Katowice 1:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
17 marca 1984
1. liga 1983/84, 17. kolejka
Górnik Zabrze 1:2 (0:1) GKS Katowice Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Edward Norek (Kraków)
Widzów: 12 000
Herb.gif HerbGKSKatowice.gif


Komornicki 68
0:1
0:2
1:2
Rzeszutek 14
Gunia 63 (samobójcza)
Yellow card.gif Łuczak
Eugeniusz Cebrat
Bogdan Gunia
Tadeusz Dolny
Joachim Klemenz
Marek Piotrowicz (72 min. Marian Zalastowicz)
Marek Majka
Waldemar Matysik
Ryszard Komornicki
Erwin Koźlik (67 min. Andrzej Szymanek)
Andrzej Pałasz
Leszek Brzeziński
SKŁADY Franciszek Sput
Marek Matys
Piotr Piekarczyk
Krzysztof Zając
Jerzy Kapias
Wiktor Morcinek (85 min. Marian Chmaj)
Zbigniew Krzyżoś
Marek Biegun
Józef Łuczak (89 min. Zbigniew Churas)
Jan Furtok
Krzysztof Rzeszutek
Trener: Hubert Kostka Trener: Zdzisław Podedworny

Relacja

Sport

W angielskim stylu

Jest takie powiedzenie – trafiony daleko nie poleci. A Górnik został trafiony już po kwadransie, w którym przeważał dość wyraźnie, ustawiał przeciwnika i przygotowywał się do zadania decydującego ciosu. Goście bronili się jednak skutecznie, bynajmniej nie chaotycznie. Kiedy było najtrudniej, w sukurs obrońcom spieszyli również cofający się rozgrywający i napastnicy, a przykładem największego "pracusia" był Biegun. Obdarzony świetnymi warunkami fizycznymi, napastnik w wielu spotkaniach nie zachwycał, w Zabrzu przeszedł samego siebie. W pierwszej fazie sporo zastrzeżeń można było mieć do postawy bocznych obrońców Katowic, którzy dawali się dość łatwo ogrywać. Z biegiem czasu i wydarzeń na murawie również oni złapali właściwy rytm i wtedy zespół z Bukowej pokazał wszystko to, co opanował najlepiej: szybkość, zadziorność, waleczność, grę z charakterem. Zbierał też szybko owoce. Błyskawiczna kontra zainicjowana przez Łuczaka, kontynuowana następnie przez Morcinka otrzymała w finalnej fazie zdecydowanego egzekutora w postaci Rzeszutka. Zabrzanie nic sobie nie robili z utraty bramki, przynajmniej takie sprawiali wrażenie. Atakowali nadal ławą, przypierali gości do muru, ale poza strzałem Komornickiego (obronił Sput) i wolnym Dolnego (słupek) nic nie wskórali. Katowiczanie za sprawą Rzeszutka (wolej – piłka minęła cel) mieli nawet okazję do podwyższenia wyniku.

Po przerwie walka rozgorzała na całego. Oglądaliśmy pasjonujące widowisko z mnóstwem ciekawych pojedynków indywidualnych, sporo soczystych strzałów, wspaniałe parady Sputa (jak on sparował piłkę po uderzeniu głową Majki, pozostanie jego tajemnicą...). Rzeszutek z Furtokiem mocno zagrozili Cebratowi, Sputa zatrudnił Komornicki – obok Matysika, najlepszy piłkarz zabrzan. Kapitalną szansę miał Biegun. Otrzymał piłkę od Furtoka, ruszył jak burza na bramkę Cebrata i źle nastawił celownik. A już byłoby po meczu...

Goście zdobyli jednak drugiego gola w sytuacji, kiedy wyrównująca bramka dla Górnika wisiała w powietrzu. Łuczak strzelił ostro, piłka trafiła w głowę Guni, zmyliła Cebrata i zatrzymała się dopiero w siatce. Wydawało się, że po tym ciosie górnicy już nie skonsolidują szyków, że spasują. Nic podobnego. Walka trwała nadal. W dobrym, angielskim stylu bojowo, twardo, bardzo szybko. W tej fazie brakowało jedynie kapitalnej bramki, by uznać widowisko za godne polecenia wszystkim ligowcom. I oto, jakby na życzenie oglądaliśmy właśnie taką "bramkę tygodnia". Komornicki uderzył piłkę z dystansu mocno i precyzyjnie, i Sput musiał skapitulować. Teraz zabrzanie dojrzeli swoją szansę uratowania przynajmniej remisu. Ambitnie dążyli do sforsowania bloku obronnego Katowic – głową strzelił Dolny, dwukrotnie bliski szczęścia był Brzeziński (po błędzie Piekarczyka w głębi pola) i dobrze prowadzący to spotkanie p. Norek odgwizdał zwycięski koniec dla drużyny trenera Podedwornego. Nowy opiekun Katowic nie ukrywał wielkiej radości.

Co za szczęście! Nie spodziewałem się, że moi chłopcy mogą zagrać tak doskonale pod względem taktycznym, fizycznym i technicznym spotkanie – mówił Podedworny, chyba najbardziej usatysfakcjonowany człowiek na zabrzańskim obiekcie. Powody tej radości łatwo sobie dopowiedzieć. Głownie dzięki jego drużynie oglądaliśmy w Zabrzu mecz godny największych stadionów.

Stanisław Penar, Sport nr 56 z dnia 19.03.1984r